Dwóch tatusiów chciało mieć dziecko. Zamówili je sobie przez in vitro. Ale doszło do „pomyłki”. Na świat przyszła dziewczynka, a geje chcieli chłopca. Co zrobili?
Geje lubią podkreślać, jak bardzo kochają dzieci i jak bardzo należy im się „prawo” do ich posiadania. W tym celu organizowane są nawet „targi”, gdzie homoseksualiści mogą sobie dosłownie kupić przyszłe potomstwo, wybierając surogatkę o określonych cechach, która podda się in vitro i urodzi im dziecko.
Do czego prowadzi ten proceder i jak bardzo gejowskim parom zależy na „obdarzeniu miłością” dziecka, pokazuje przykład pary „tatusiów”, opisany przez spectrumnews1.com. Panowie Albert i Anthony Saniger z USA, tworzący „małżeństwo” od 2013r., założyli, że będą mieli dwóch chłopców (po jednym dla każdego?).
Do gejowskiego rodzicielstwa starannie się przygotowali – zanim się „pobrali”, już wybrali imiona dla swoich przyszłych synów w maju 2015 roku i utworzyli konta Gmail dla swojego przyszłego potomstwa (z imionami i nazwiskami).
Na wszystko jest sposób
Przy naturalnym poczęciu można oczywiście próbować rozmaitych domowych metod, typu – odpowiednia dieta czy poczęcie w określonym czasie, ale to wszystko jest równie skuteczne jak wszelkie inne przesądy.
W tym przypadku chodziło jednak o procedurę in vitro i wszczepienie wynajętej surogatce zarodków płci męskiej. Przy procedurze in vitro płeć zarodka można określić już w trzecim dniu od zapłodnienia. „Transferu”, czyli wszczepienia zarodka, dokonuje się w 2, 3, 4 lub 5 „dobie hodowli”, jak życie już istniejącego dziecka, określają sami zainteresowani. Można więc już stwierdzić, czy dokonuje się wszczepienia chłopca czy dziewczynki.
Teoretycznie kliniki in vitro utrzymują, że wybór płci dziecka jest możliwy tylko wtedy, gdy jedno z rodziców jest nosicielem genu odpowiedzialnego za rozwój dziedzicznej choroby występującej tylko u mężczyzn lub tylko u kobiet. W praktyce to tylko kwestia ceny i udogodnienia z kliniką. Panowie jasno sprecyzowali swoje oczekiwania – interesowało ich posiadanie tylko chłopców. Udali się do kliniki HRC, specjalizującej się w świadczeniu usług in vitro dla gejów i ponoć zostali zapewnieni, że wszystko odbędzie się zgodnie z ich życzeniem.
Za jego spełnienie geje zapłacili 300 tys.USD. Tyle tylko, że doszło do pomyłki i surogatce wszczepiono zarodek żeński. Zamiast oczekiwanego i żądanego syna, na świat przyszła dziewczynka. Zamówcie nie został zrealizowane. Miłość homoseksualistów do dziecka wyparowała jak woda w upale.
Pozew
Panowie stwierdzili, że na takie coś, to oni się nie umawiali. Zapłacili za konkretny rezultat i zażądali konkretnego rezultatu, a wobec jego braku pozwali placówkę dokonującą zapłodnienia in vitro. Oczywiście z posiadania synów nie zrezygnowali, ale ponieważ zamiast dwójki będą mieli trójkę dzieci (łaskawcy nie chcą oddać dziewczynki do adopcji), to ktoś będzie musiał utrzymywać niechciane dziecko. Tym kimś ma być klinika.
Klinice HRC, specjaliście ds. płodności i płodności, dr. Bradfordowi A. Kolbowi, zarzucili naruszenie umowy, błąd w sztuce lekarskiej, zaniedbanie, oszukańcze ukrywanie i naruszenie prawa o nieuczciwej konkurencji i prawa konsumenckiego Ustawa o środkach odwoławczych. W ten sposób dziecko potraktowali jak towar, jak rzecz kupioną w sklepie, która nie spełnia ich oczekiwań. Ciekawe, czy za 15 lat, kiedy już będą mieli zamówionych synów (nikt chyba nie wątpi, że im się uda), a chłopcy nie będą gejami, nie złożą kolejnej „reklamacji”, stwierdzając, że „towar” nie przejawia „właściwości”, których oczekiwali. To Ameryka, więc wszystko jest możliwe. Na obecnym etapie, „szkód”, jakich „doznali”, w samym pozwie nie sprecyzowali.
„Każde dziecko ma wartość i nieograniczony potencjał, niezależnie od płci”, odpowiedział na te żądania rzecznik kliniki. „Mamy nadzieję, że Sanigerowie odnajdą miłość i wartość w swoim zdrowym dziecku, podczas gdy tak wiele osób w całym kraju zmaga się z problemami reprodukcyjnymi”, dodał. Na gejach to wrażenia nie robi.
Właściwie to córka jednego z nich i nieznanej z imienia i nazwiska kobiety, ma szczęście, że w ogóle mogła przyjść na świat. Miała szczęście, bo była zdrowa. Chore dzieci, zamówione dzięki procedurze in vitro, jako niespełniające warunków, często są zabijane w wyniku aborcji. Czy fakt, że nie oddali jej do adopcji, to szczęście czy pech tej małej, czas pokaże.
Oczywiście nikt w USA nawet nie miauknie pytania, czy tacy ludzie w ogóle powinni mieć dzieci. Ani nie zapyta, dlaczego akurat upodobali sobie chłopców.
Nie przyjmujcie żargonu lewackiej tęczowej zarazy. Żadni “geje” … – to HOMOSEKSUALIŚCI, ew.PEDERAŚCI.
>>>dlaczego akurat upodobali sobie chłopców.
Bo mają siurki 😉