Blanka Lipińska i Baron rozstali się w październiku, wywołując tym niemałą burzę w internecie. Zakończenie tak pozornie udanego związku budziło sporą ciekawość wśród fanów. Teraz Blanka postanowiła obronić biednego Barona przed niemiłymi słowami Ewy Minge.
Związek jak z bajki, ona piękna, znana pisarka, on popularny i kochany muzyk. Mieli jechać na wspólne wakacje w Egipcie, żeby było jeszcze bardziej bajkowo, ale nagle…. jedno z nich nie zjawia się na lotnisku. A konkretnie Baron. I tak kończy się to wspaniałe love story, które mogliśmy oglądać miesiącami na Instagramie. Blanka konsekwentnie twierdzi, że trzyma się dobrze i nie rozpacza po rozstaniu. Kiedy echa na temat ich związku milkną, do akcji wkracza Ewa Minge, która przypomina światu, że kiedyś coś parę łączyło. Co więcej, uważa, że ze strony Barona to była tylko czysta gra ukierunkowana na korzyści.
Bo Baron nie ma stanów emocjonalnych i nie ma co cykać. Baron uprawia marketing przy okazji seksu. Nie rozumiem, jak można się w nim zakochać, ale jestem pewna, że nie problem go pozyskać. Warunek, sukces większy, jak jego choćby chwilowy, gorące nazwisko, do którego przyklejenie się wydłuży… dredy. Byłam pewna, że tak się skończy, a dziewczyny szkoda, po ludzku… złamane serce i oprzytomnienie, że było się narzędziem marketingowym musi boleć… cholernie– napisała Minge.
Do tego komentarza odniosła się Blanka, która lubi robić wokół siebie szum medialny. Stwierdziła, że Minge bardzo się myśli w swoich osądach.
Pani Evo Minge, dziękuje za troskę, ale mając komplet informacji na temat, na który się pani wypowiada, nie zgadzam się z niczym, co tu Pani napisała – skomentowała udostępniając zarówno swój jak i Minge komentarz na InstaStories.
Zdjęcia: Instagram