Cypr nie zgadza się na wprowadzenie sankcji wobec reżimu Łukaszenki do czasu, aż Unia Europejska zatwierdzi identyczne retorsje wobec Turcji. Przyczyną stanowiska Nikozji jest konflikt gazowy z Ankarą.
– Unijna kara dla Aleksandra Łukaszenki stoi pod znakiem zapytania z powodu cypryjsko-tureckiego konfliktu gazowego – alarmuje gazeta „Süddeutsche Zeitung”. Według niemieckiego tytułu, po brutalnej rozprawie białoruskiego reżimu z opozycją, 27 państw UE jest wyjątkowo zgodnych co do wprowadzenia retorsji wobec Mińska.
Niestety przekonanie to nie wszystko, bo podjęcie unijnej decyzji blokuje Cypr. Przyczyną nie jest poparcie dla Aleksandra Łukaszenki, tylko spór Nikozji z Ankarą o gaz, do którego wydobycia prawo roszczą sobie obie strony.
W związku z tym Cypr postawił sprawę na ostrzu noża. Tamtejszy minister spraw zagranicznych oświadczył, że dla Brukseli kwestią wiarygodności będzie jednoczesne zastosowanie retorsji przeciwko Łukaszence i tureckiemu prezydentowi Erdoganowi.
Tymczasem Unia waży szale sankcji wobec Turcji, która szachuje Europę milionem imigrantów z Bliskiego Wschodu i Azji, których za unijne fundusze zatrzymała na swoim terytorium.
„Süddeutsche Zeitung” ocenia jednak, że szanse akceptacji cypryjskiego stanowiska w Brukseli rosną. Nikozję w sporze z Ankarą popiera bowiem Francja oburzona agresywnymi działaniami militarnymi i ekonomicznymi Turcji na Morzu Śródziemnym.
Na dniach pod patronatem Emmanuela Macrona odbył się na Korsyce szczyt koalicji śródziemnomorskiej z udziałem przywódców Włoch, Portugalii, Malty, Grecji, Hiszpanii i Cypru.