Praktykujący katolicy protestowali w niedzielę w wielu miastach Francji przeciw zakazowi odprawiania mszy, obowiązującemu od ogłoszenia lockdownu. Nie zważając na ostrzeżenia szefa MSW Geralda Darmanina, grupy wiernych zbierały się przed kościołami.
Minister Darmanin zapowiedział w radiu France Info, że choć “nie chce posyłać policjantów i żandarmerii w celu spisywania wierzących, to zrobi to w wypadku jawnego występowania przeciw prawom Republiki”. “Wolność wyznania jest bardzo ważna, ale życie jest jeszcze ważniejsze, a życie to walka z koronawirusem” – tłumaczył.
Prefekt paryskiej policji Didier Lallement uprzedził w sobotę, że zakazane są również modlitwy różańcowe przed świątyniami. Jako motyw podał to, że modlitwa zmienia manifestację w uroczystość religijną, “niedopuszczalną w przestrzeni publicznej”. Twierdził również, że w piątek tłum zebrany przed paryskim kościołem św. Sulpicjusza nie utrzymywał dystansu, a wiele osób nie nosiło maseczek.
Hierarchowie katoliccy, wśród nich administrator apostolski archidiecezji lyońskiej, biskup Michel Dubost od rana wzywali katolików do wykazania cierpliwości. “Nie jesteśmy jedynymi ofiarami koronawirusa” – mówił we France Info. I nakłaniał, by “energię poświęcić na pomoc bliźnim”, czynnie uczestnicząc w wyznaczonym na 15 listopada Światowym Dniu Ubogich.
Ponieważ nie ogłoszono formalnego zakazu zbierania się przed katedrą św. Ludwika w Wersalu, po południu udało się tam wielu paryżan. Według stacji BFM TV liczba protestujących dochodziła do 1000.
Kilkadziesiąt osób modliło się także w niedzielę po południu przed paryskim kościołem św. Jana Chrzciciela w Belleville. Policjanci obecni w zaparkowanym nieopodal pojeździe, nie interweniowali.
“Jak to się dzieje, że dzieci mogą siedzieć w 30-osobowych klasach, a nie mogą pójść na mszę” – oburzała się w rozmowie z PAP Elodie, 30-letnia matka dwóch chłopców. Podobnie, jak wielu innych uczestników zgromadzenia, podkreślała, że “maseczki, dystans, żel dezynfekcyjny, wszystkiego się w kościele przestrzega”.
Catherine, pracowniczka opieki społecznej, która w przyszłym roku zamierza przejść na emeryturę, zauważa, że “w kościele łatwiej utrzymać dystans niż w supermarkecie. Nie mówiąc o metrze”. “Jest msza w telewizji, ale ekran nie zastąpi kościoła” – zaznaczyła.
Według ok. 40-letniego inżyniera Davida zakaz mszy to “zamach na wolność wyznania”. Tłumaczył, że władze nie liczą się z katolikami, gdyż – jak to ujął – “nie ma zagrożenia, że zaczną podpalać i mordować”. Jego zdaniem nic się nie robi przeciw przepełnionym – jak twierdzi – meczetom, choć zabronione są ceremonie wszystkich religii.
Dziennik “Le Figaro” zamieścił w sobotnim numerze apel 46 deputowanych i senatorów z partii opozycyjnych, w którym wzywają premiera Jeana Castexa do “wysłuchania głosu francuskich katolików”.
W tej samej gazecie mecenas Henri de Beauregard z naciskiem stwierdza, że jeśli manifestacje są wcześniej zapowiadane, to władze nie mają prawa uznawać ich za nielegalne. Następnie ironizuje na temat zakazu modlitwy podczas zgromadzeń przed kościołami: “To znaczy, że wolno krzyczeć +precz z (prezydentem Francji Emmanuelem) Macronem+, ale nie wolno +niech żyje Bóg”.
Mecenas przypomina, jak w czerwcu resort spraw wewnętrznych nie reagował na całkiem nielegalne manifestacje związane z zabójstwem czarnoskórego George’a Floyda w USA i rzekomo podobną śmiercią Adamy Traore, który zginął podczas interwencji policji w 2016 roku we Francji. “MSW robi nieprzyjemne wrażenie bycia silnym wobec słabych i wahania się wobec tych, którzy stwarzają większe zagrożenie” – ocenia.
Wywiązując się z nakazu Rady Stanu, pełniącej funkcję najwyższego sądu administracyjnego w prawodawstwie francuskim, minister spraw wewnętrznych przyjąć ma w poniedziałek przedstawicieli różnych wyznań w celu “znalezienia rozwiązań pozwalających wyjść z impasu”.
Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)