Co prawda mamy jeszcze pierwszą połowę roku, ale już mocnego kandydata do autorstwa dowcipu roku. Adam Niedzielski oznajmił, że poprawa stanu zdrowia pacjenta zależy od kontaktu z lekarzem. No kto by pomyślał?
Minister zdrowia Adam Niedzielski wziął udział Kongresie Humanizacji Medycyny, który odbył się w Warszawie. Sam Kongres jest ukierunkowany na „pracowników jednostek ochrony zdrowia, nauczycieli akademickich, etyków, studentów kierunków medycznych, nauk o zdrowiu, nauk humanistycznych i społecznych, organizacji pozarządowych reprezentujących pacjentów, dziennikarzy zajmujących się tematyką zdrowia oraz dyrektorów i menadżerów szpitali”. Słowem – faktycznie adresowany jest do ludzi szeroko rozumianej medycyny. Na temat pożytku płynącego z tego rodzaju imprez zdania są podzielone, ale obecność i udział w imprezie ministra zdrowia nie jest niczym dziwnym. Dziwne było za to wystąpienie Niedzielskiego.
Minister w kontakcie z lekarzem
Adam Niedzielski bowiem zaakcentował, że poprawa stanu zdrowia pacjenta jest uwarunkowana infrastrukturą, sprzętem, sposobem leczenia, ale też… relacją z lekarzem i wzajemnym zrozumieniem. No kto by pomyślał, że stan zdrowia zależy nie tylko od zdrowej diety ale i od możliwości kontaktu z lekarzem. Toż to „odkrycie” na miarę Nobla. Zaiste minister zasługuje na swoje stanowisko. – To jest idealny temat, idealny czas, idealne miejsce, (…) żeby dyskutować na ten temat – powiedział. Fakt. Idealny. Po dwóch latach zamknięcia przez Ministerstwo praktycznie całej służby zdrowia. Brawo!
To nie koniec, bo pan minister podkreślił, że dyskusja o hukomunizacji medycyny powinna skupiać się właśnie na komunikacji, zaufaniu i empatii. Dodał, że ma nadzieję, iż dyskusje przełożą się na konkretne projekty.
Kijem w okno
Dziwnym trafem panu ministrowi umknęło, że dzięki polityce jego resortu w ciągu ostatnich dwóch lat i tak marne szanse Polaków na kontakt z lekarzem, niejednokrotnie spadły do zera. Jak Polacy mieli kontaktować się z lekarzami, skoro przychodnie i szpitale zostały zamknięte, a operacje poodwoływane? Pan minister nie musiał pukać kijem o okno rządowej lecznicy, jak musieli to robić pacjenci przychodni w Tarnobrzegu na Podkarpaciu i nie zapewne nie był diagnozowany przez telefon. W sytuacji, gdy w ciągu dwóch lat z powodu braku możliwości leczenia umarło tysiące Polaków, a kontakt tych co przeżyli (o ile w ogóle do lekarza się dostaną), ogranicza się do piętnastominutowej wizyty, takie opowieści to kpina i dowcip roku. Może niech pan minister spróbuje nawiązać „relacje” z lekarzem dowolnej specjalizacji z pozycji zwykłego Kowalskiego, a potem zacznie zabierać głos? A jak już go zabierze, to zamiast opowiadać farmazony, powie, kto poniesie wreszcie odpowiedzialność za chaos w służbie zdrowia, który w ciągu ostatnich dwóch lat kosztował Polaków tyle zdrowia.
Źródło: PAP, NCzas
Mam nadzieje że przyjdzie czas na osądzenie tych psychopatów za całokształt ich poczynań na szkodę obywateli.