W ostatnim czasie dużo się mówi o znaczeniu wojsk obrony terytorialnej i harcerstwa – jako formacji pomocniczych w dziele obrony kraju, umacnianiu jego bezpieczeństwa i edukacji patriotycznej. Terytorialsów i harcerzy widzimy też często w akcji pomocy uchodźcom ukraińskim.
Przedstawiamy fragmenty szkicu historycznego Andrzeja Zbiegniewskiego, poświęconego swoistości polskiego harcerstwa i obalającego fałszywy mit, jakoby brytyjski skauting Roberta Baden-Powella był kiedykolwiek zbiorem gotowych wzorów ideowych dla polskich harcerzy. W rzeczywistości polskie harcerstwo – czy to „sanacyjne”, czy „narodowe” – rozwijało się w opozycji do tych wzorów.
* * *
Andrzej Zbiegniewski z Melbourne
Generał, arystokrata, homoseksualista, pedofil… Założyciel skautingu Robert Powell (w wieku 45 lat zmienił nazwisko na Baden-Powell) był kwintesencjonalnym produktem wiktoriańskiej Anglii. Wbrew temu, co się u nas przyjęło, nie był żadnym wzorem dla polskiego harcerstwa. Ono poszło – na szczęście – swoją drogą…
Urodzony w 1857 roku, a zmobilizowany 19 lat później, B-P zdążył wziąć udział we wszystkich najważniejszych podbojach kolonialnych szczytowego okresu ekspansji brytyjskiego imperializmu. Dowodząc karnymi ekspedycjami, uzbrojonymi po zęby w karabiny maszynowe i artylerię, odniósł wiele „chwalebnych” zwycięstw nad tubylcami, zbrojnymi w zaostrzone patyki…
Miał na sumieniu ewidentne zbrodnie wojenne, ale pozostał bezkarny, zawdzięczając to lordowskim plecom.
Z oczywistych względów ożenił się bardzo późno. Przedtem, jak twierdził, nie miał czasu na uganianie się za spódniczkami, gdyż „w tamtych latach, kiedy się widziało osobnika w spódniczce, zabijało się go i anektowalo jego kraj” (cytat za Rowan Atkinson). W trakcie wyjątkowo zbrodniczych, nawet jak na brytyjskie standardy, wojen burskich (Brytyjczycy wynalezli wówczas i zastosowali z powodzeniem nie tylko obozy koncentracyjne, ale i obozy zagłady…), miał okazje wymieniać eksterminacyjne doświadczenia z amerykańskimi doradcami, „specjalistami” od masowej zagłady Indian. Zarówno angielskie, jak i jankeskie podejście do tematu zasadzało się na przekonaniu, że przeciwnicy to nie ludzie, lecz łowna zwierzyna. Od takiej pewności do afirmacji hitleryzmu było już „bliziuteńko, jak przez sień”… Z zapisów pamiętnikarskich Baden-Powella wynika, iż jeszcze pod koniec 1939 roku (w wieku 82 lat), już podczas trwania wojny państwa Hitlera z jego państwem [!], pozostawał miłośnikiem Hitlera i jego pism, ze szczególnym uwzględnieniem „Mein Kampf”.
Naciąganą sławę naszego „skauta” ugruntowało dowodzenie obroną miasteczka Mafeking. Zakończone przybyciem odsieczy 16 maja 1900 roku, trwające 217 dni oblężenie miasta przez wątłe zresztą siły burskie, nigdy nie miało szans powodzenia. Pomogło jednak angielskiej prasie mianować Powella bohaterem, a lordowi Horatio Kitchenerowi – awansować go na generała brygady.
Podczas obrony Mafeking Powell użył do zadań pomocniczych na pierwszej linii bardzo młodych (wyłącznie białych) chłopców, których rwanie się do walki było tyleż naturalne, co dotąd nie stosowane, ze względów moralnych. Te względy nasz bohater bez wahania odrzucił. Tak rodził się skauting.
Zastosowanie w walce tak nieoczekiwanych rezerw spotkało się z zachwytem w imperialnym sztabie. Stąd był tylko krok do legalizacji skautingu jako sposobu indoktrynowania dzieci, ku uzyskaniu przyzwolenia na ich uczestnictwo w wojnie. Pierwszy obóz nowo powstałej wspólnoty skautowej odbył się w roku 1907 na wyspie Brownsea (hrabstwo Dorset) z udziałem dwunastu synów arystokratów, przyjaciół Powella, oraz ośmiu „chłopców do bicia”, mających nadać akcji wymiar uniwersalny.
Bez względu na szokującą genezę, skauting błyskawicznie stał się zjawiskiem masowym w skali światowej. Zawędrował też na ziemie polskie, jeszcze pod zaborami, stając się u nas, wbrew swemu pierwowzorowi, ruchem niepodległościowym, o silnej wymowie katolickiej. Te cechy polskiego skautingu wykluczają jego identyfikację z chłopcami Powella…
Rozkaz druha Andrzeja Małkowskiego, powołujący 22 maja 1911 roku cztery lwowskie drużyny, uznawany jest za początek polskiego skautingu, który pod nazwą harcerstwa w ciągu następnego roku rozprzestrzeni się na wszystkie zabory. Bez względu na utrudnienia i ograniczenia, latem 1913 harcerscy przedstawiciele „nieistniejącego” kraju zjawili się na zlocie organizacji w Birmingham. Trzy lata później, po tzw. Manifeście Dwóch Cesarzy, na warszawskim zjeździe zjednoczeniowym powstał Związek Harcerstwa Polskiego. To było 1 listopada 1916 roku. Organizacja gotowa, jako jedna z pierwszych, stanąć na straży odradzającego się państwa.
Nie miejsce tu na detaliczne wspominanie dziejów harcerstwa w II RP. Dość stwierdzić, iż jego główny nurt, słusznie uznany przez władze RP za organizację wyższej użyteczności publicznej, sprawdził się doskonale w patriotycznym wychowaniu młodzieży, a nawet dzieci (w roku 1926 powstaną pierwsze organizacje zuchowe). Nie obyło się oczywiście bez zgrzytów. Powstał rozdźwięk między harcerstwem „sanacyjnym” a narodowym, na marginesie były organizacje czerwone, agenturalne.
Największym szokiem dla polskich harcerzy były różne okazje do wymiany doświadczeń z zagranicznymi odpowiednikami, przy okazji zlotów zwanych jamboree (Dania 1924, Anglia 1929, Węgry 1933, Holandia 1937, czyli ostatnie z udziałem 80-letniego Baden-Powella). Zasadnicza różnica była czysto ideologiczna. Polacy jako jedyni przywozili ze sobą kapelana, odprawiali msze św., śpiewali godzinki itd. Te praktyki religijnie nie przeszkadzały naszym harcerzom w celującym wypełnianiu wszystkich punktów porządku dziennego. Współzawodnictwo z innymi skautami – w terenoznawstwie, strzelaniu, biegach na orientację, pionierce, samarytance itp. – kończyło się bardzo często polskimi tryumfami.
Dobre wyniki polskich harcerzy, będących wierzącymi i praktykującymi katolikami, były solą w oku protestanckich konkurentów. Niektórzy z nich mówili otwarcie, że z takim światopoglądem Polacy nie mają tu czego szukać. Skauting jest co prawda organizacją o korzeniach chrześcijańskich, ale dążącą do wyeliminowania praktyk religijnych u młodzieży (w tym samym czasie w Związku Sowieckim walczono z „religianctwem”, skazując za to nawet na karę śmierci!). Wychowuje białych ludzi na posłuszne kadry dla wojska, policji i innych służb państwowych, a na wypadek wojny – zdyscyplinowane wojsko. Jeśli w naszych szeregach trafią się jacyś wybitni, my potrafimy ich wyselekcjonować i pokierować ich karierą w szeregu organizacji, które (nie tak jak Kościół katolicki) naprawdę rządzą światem – zapewniali animatorzy jamboree.
Wybuch II wojny światowej zweryfikował te poglądy. Bezideowi skauci z Zachodu zasilili szeregi hitlerowskich kolaborantów, trafiając nawet do zbrojnych legionów SS. W tym samym czasie pariotyczne harcerstwo polskie zdawało krwawy egzamin w Szarych Szeregach (powstały już 27 września 1939).
Pomimo strat i terroru okupacyjnego, polskie harcerstwo spontanicznie odrodziło się po 1945 roku. I gdyby nie wściekłe, antyharcerskie „ustawodawstwo” komunistycznych uzurpatorów (m.in. likwidacja drużyn starszoharcerskich), przetrwałoby stalinizm jako jedna z enklaw normalności. Niestety, na kilka lat prawdziwe ZHP musiało ulec, zmienione w karykaturalną „Organizację Harcerską” jako przybudowkę do ZMP.
Popaździernikowa odwilż zawitała do ZHP w grudniu 1956 roku. Odrodzenie ogłoszono na Zjeździe Łódzkim, którego postanowienia potrzebowały dobrych kilku lat dla przefiltrowania ku harcerskim dołom. Tak naprawdę, dopiero na początku lat 60. do drużynowych i ich harcerzy w pełni dotarło, że mogą wrócić do klasycznej metodyki, reaktywować obrzędowość, symbolikę i nie bać się publicznego śpiewania… piosenek akowskich.
Andrzej Radosław Zbiegniewski urodził się w Mińsku Mazowieckim (1959). Absolwent warszawskiego Technikum Kolejowego. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim, w czasach „S” był aktywnym szefem służby porządkowej „S” w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, za co w „stanie wojennym” usunięto go z uczelni. Trzykrotnie zatrzymywany i więziony. Dorywczo pracował fizycznie na PKP i jako laborant w zakładzie fotograficznym. W roku 1984 nie wrócił z wyjazdu do RFN, otrzymał azyl polityczny. Rok później emigrował z żoną Katarzyną i córką Wiktorią do Australii, gdzie w 1988 urodził się syn Jan. Od początku pobytu na Antypodach publikował w niepodległościowych pismach emigracyjnych, od roku 1993 współpracuje z melbourneńskim „Tygodnikiem Polskim”.
Jest również pisarzem historycznym. Ma w dorobku książkowym ponad 30 pozycji po polsku i po angielsku, głównie z zakresu historii militariów XX wieku. Do tego ponad 500 artykułów. Mieszka w Melbourne.