Po dwóch latach tresury i zamknięcia Włochy wpuszczają do siebie turystów. Znoszą też prawie wszystkie obostrzenia, uznając, że wyeliminowanie koronawirsua jest nierealne.
W 2020 r. Włochy stały się „pandemicznym starszakiem”. Zdjęcia całych konwojów ciężarówek nocami wywożących trumny z ciałami osób rzekomo zmarłych na Covid obiegły świat jako „dowód” śmiertelności nowej choroby. Kraj, który odwiedzało miliony turystów, został na dwa lata praktycznie całkowicie zamknięty a potem objęty jednymi z najcięższych w Europie obostrzeń i przymusem szczepień. To się właśnie kończy.
– Lato we Włoszech będzie bez restrykcji antypandemicznych – oznajmił wiceminister zdrowia Andrea Costa. Już od 1 czerwca przy wjeździe do Włoch nie będzie już wymagany tzw. Green Pass, czyli przepustka sanitarna albo, w razie jej braku, negatywny wynik testu. Od 15 czerwca przestaną obowiązywać pozostające dotąd obostrzenia. Na letni sezon Włochy całkowicie znoszą restrykcje, które obecnie dotyczą także zagranicznych turystów. Władzom zależy na ponownym przyciągnięciu do kraju turystów.
Już od 1 maja zniosły obowiązek okazywania przepustki Covid-19 przy wejściu do różnych miejsc publicznych, w tym restauracji, placówek kultury i pociągów oraz zakładów pracy. Na otwartej przestrzeni i w sklepach nie trzeba nosić maseczek, chociaż „dobrze wytresowane” przez ostatnie dwa lata społeczeństwo, nadal często ich używa. – Rząd wybrał metodę stopniowego podejścia do pandemii, jeśli chodzi o kroki restrykcyjne i ich znoszenie – oświadczył we włoskim radiu wiceminister zdrowia Andrea Costa.
– Nadszedł czas, by ufać Włochom – dodał.
Costa ocenił zarazem, że cel, jakim byłoby zero zakażeń, jest „utopijny i nieosiągalny”. Czy to oznacza, że faktycznie Covid zostanie „zwykłą grypą”? A jeśli tak, to po co było dwa lata zastraszania i zamykania ludzi w domach?