Były pułkownik Kim Kook Sung, który służył w północnokoreańskim wywiadzie wojskowym i uciekł z kraju, udzielił wywiadu BBC. Ujawnił skrytobójstwa krytyków reżimu oraz potwierdził, że dyktatura żyje z handlu narkotykami i bronią.
Ponadto według uciekiniera, służby specjalne KRLD zinfiltrowały większość instytucji Korei Południowej. Ujawnił, że siatka agenturalna sięga, tzw. Błękitnego Domu, czyli kancelarii prezydenta. Wyjaśnił, że szpiedzy wprowadzają w życie strategię zmuszenia Seulu do politycznej uległości.
Były funkcjonariusz przyznał także, że z rozkazu Kim Dzong Una utworzył grupę likwidatorów, która eliminuje przeciwników politycznych reżimu i uciekinierów z Korei Północnej. Pierwszym zadaniem grupy kierowanej przez pułkownika było zamordowanie wysokiego urzędnika Hwang Zhang Yupa, który zbiegł na Południe.
Według Kim Kuk Sunga terroryzm był i jest w Korei Północnej narzędziem polityki, a przede wszystkim honorowej zemsty rodziny Kimów.
Wysoki rangą dezerter podzielił się informacjami o źródłach dochodów reżimu. Od czasu, tzw. Trudnego Marszu, czyli katastrofalnego głodu w latach 90. wywiad dba o tajny fundusz rewolucyjny, zasilany dochodami z handlu narkotykami.
Dzisiejszy uciekinier sprowadził swego czasu do Pjongjangu zagranicznych specjalistów i z ich pomocą założył laboratorium produkujące metamfetaminę. Do dziś działa ono na terenie obozu szkoleniowego wywiadu o kryptonimie 715-te Biuro Łącznikowe. Uzyskana z jej sprzedaży waluta trafia do funduszu, którego wyłącznym dysponentem jest Kim Dzong Un.
Kook Sung opowiedział także o innych sposobach zasilania budżetu. KRLD nielegalnie dostarczała broń do Iranu i sprzedaje technologie wojskowe państwom objętym sankcjami lub objętych międzynarodowymi sankcjami po wybuchu wojen domowych.
– W okresie, gdy tu mieszkam (tj. w Korei Południowej), polityka Pjongjangu w ogóle się nie zmieniła. Udzielając wywiadu, spełniłem swój ostatni obowiązek. Chcę pomóc moim braciom na Północy pozbyć się dyktatury i zasmakować wolności – podsumował Kim Kook Sung.