Statystycznie, co cztery dni na niemieckiej budowie ginie pracownik. Najwięcej wypadków zdarza się w małych i średnich firmach tej branży – informuje agencja prasowa DPA.
Według DPA, na budowach RFN dochodzi rocznie do dziesiątków tysięcy niebezpiecznych incydentów, w tym śmiertelnych wypadków. Od stycznia do października 2021 r. zginęło 69 robotników. Dla porównania, w tym samym okresie 2020 r. na budowach zginęło 74 pracowników, a w całym ubiegłym roku, aż 97.
Zmniejszyła się jedynie liczba śmiertelnych wypadków w drodze do i z pracy. W tym roku od stycznia do września w takich okolicznościach zginęło sześć osób. W tym samym okresie ubiegłego roku liczba ofiar była dwukrotnie wyższa i wyniosła 13.
Tragiczne dane zebrał i upublicznił dział ubezpieczeniowy związku zawodowego branży budowlanej BG BAU. Zgodnie ze statystyką, najczęstszymi przyczynami śmierci były upadki z wysokości i urazy spowodowane przez spadające przedmioty. Nieszczęśliwe incydenty to następstwo nieprzestrzegania, a wręcz lekceważenia zasad bezpieczeństwa przez niemieckich pracodawców, zatrudniających często ekipy budowlane złożone z obcokrajowców. Związek IG BAU wyraził swoje zaniepokojenie dramatycznymi wskaźnikami.
– Statystycznie rzecz biorąc, co cztery dni na niemieckiej budowie ginie jeden pracownik – powiedział dziennikarzom członek zarządu IG BAU odpowiedzialny za bezpieczeństwo Carsten Burckhardt. Zatrważająco wysoka jest również całkowita liczba 77 tys. zgłoszonych wypadków przy pracy.
Jak wynika z raportu, najwięcej incydentów BHP odnotowują małe i średnie firmach. W związku z fatalnym stanem bezpieczeństwa, Burckhardt zaapelował o pilną zmianę świadomości pracodawców. Jednocześnie wskazał na konieczność zwiększenia zakresu państwowej kontroli warunków pracy.
– Potrzebujemy większej presji wobec tych firm, które zasad BHP nie traktują poważnie – powiedział DPA związkowiec. Jak dodał, poleganie na odpowiedzialności własnej samych pracowników to zbyt mało.