Niemcy zażądały od sąsiada więcej gazu w ramach zobowiązań kontraktowych. Holandia będzie musiała zwiększyć wydobycie z pola Groningen, pomimo ryzyka, że nadmierna eksploatacja spowoduje trzęsienie ziemi na północy kraju. Szokującą informację ujawnia portal Politico.
– Żądanie Berlina wywołuje polityczny ból głowy holenderskiego rządu, który zobowiązał się w tym roku do zakończenia wydobycia na największym w Europie polu gazowym. Powodem jest zagrożenie sejsmiczne. Tymczasem zobowiązania kontraktowe wymuszają na Holandii dostawę 1,1 mld metrów sześciennych surowca – informuje portal.
– Ministerstwo naprawdę ma związane ręce. To nie zależy od nas – oświadczył Politico rzecznik holenderskiego ministerstwa gospodarki Jules van de Ven. – Nie możemy po prostu zamknąć rurociągów – dodał.
Podobnego zdania jest prywatno-państwowy operator pola Groningen. Według spółki Gasterra, warunki niemieckiego kontraktu nie pozostawiają Holandii pola manewru.
– Formalnie rząd nie jest stroną zobowiązaną umową z Niemcami, ale Gasterra musi zrealizować kontrakt – powiedział rzecznik firmy Jan Hendrik Annema.
Zdaniem ekspert ds. energii w Haskim Instytucie Studiów Strategicznych Luci van Geuns, oprócz Holandii nie ma innych dostawców, do których Niemcy mogą się obecnie zwrócić o pomoc.
– Holandia jest jedynym krajem, który może zapewnić dodatkowe dostawy gazu i niestety jest do tego zobowiązana umowami – podkreśliła van Geuns.
Tymczasem 10 stycznia władze Holandii rozpoczęły wypłaty w ramach programu odszkodowawczego dla mieszkańców regionu, którzy ucierpieli na skutek wstrząsów sejsmicznych wywołanych eksploatacją gazu. Rada prowincji Groningen chce, aby rząd całkowicie zaprzestał wydobycia.
– Obaj uznajemy, że to delikatna kwestia. Musimy się bardzo uważnie przyjrzeć niemieckim życzeniom, określając, na ile są zgodne z decyzją, o jak najszybszym zakończeniu produkcji gazu – skomentował sytuację holenderski premier Mark Rutte podczas wspólnej konferencji prasowej z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem.