Siedem organizacji feministycznych domaga się miliarda euro. Za te pieniądze mają zająć się promowaniem „walki z przemocą domową”… i wpisaniem prawa do aborcji do konstytucji.
Francuskie organizacje feministyczne domagają się od tamtejszego rządu miliarda euro (4,5 mld złotych) na walkę z przemocą domową. Walką ów i dystrybucją środków mają zająć się oczywiście one same.
Żądania pojawiły się w związku z wyborami prezydenckimi. Feministki domagają się od kandydatek i kandydatów konkretnych deklaracji.
Oprócz miliarda euro, chcą też „równych płac” i wpisania prawa do aborcji do konstytucji i zniesienia klauzuli sumienia.
Pod żądaniami podpisały się m.in. panie z organizacji Fundacja Kobiet, Krajowa Federacja Solidarności Kobiet, Krajowa Federacja Centrów Informacji o Prawach Kobiet i Rodziny, czy proaborcyjne Planowanie Rodziny.
Feministki twierdzą, że jeszcze „nigdy społeczeństwo nie było tak zaniepokojone kobietobójstwami, a mimo to nadal liczymy nowe ofiary”. Dodają, że chociaż „społeczeństwo podniosło również kwestię przemocy seksualnej, nigdy nie było tak mało wyroków skazujących”.
Czy zatem prawo do aborcji będzie dotyczyć tylko chłopców? Bo skoro feministki są zaniepokojone „kobietobójstwami” to przecież nie mogą abortować dziewczynek.
W państwach barbarzyńskich jest “prawo” do aborcji, eutanazji, adopcji dzieci przez pary homoseksualne, nakaz “edukacji seksualnej” w szkołach pomimo sprzeciwu rodziców… na szczęście Polska to normalność.
W polskich szkołach powinno się wyświetlać filmy, nie tylko o aborcji.
“- Myślałaś, żeby usunąć? – pytam.”
Mi by takie pytanie do głowy w ogóle nie przyszło. W ogóle to co to za pytanie? Czy myślałaś o tym, żeby własne dziecko zabić, nawet bez znieczulenia zamordować?!?
Nastoletnia wówczas “Agata”, warto przypominać. Minęło już sporo lat, jak zabito 12-tygodniowego człowieka przy pomocy ówczesnej polskiej Minister Zdrowia, kilku feministek i grupy dziennikarzy Gazety Wyborczej. Może ktoś, jakiś zwolennik aborcji tak zwyczajnie po ludzku odpowie, jakie dobro wynikło ze sprawy, w którą tak bardzo w tamtym czasie zaangażowała się “wyborcza”? Dlaczego tamto dziecko musiało zostać zabite, mimo, ze mogło żyć? Miałoby dziś już sporo latek! Każdego roku nastolatki rodzą w Polsce swoje dzieci, i nie sądzę, żeby tego żałowały.
Czy ktoś ma poczucie, że “wyborcza” zawalczyła o coś dobrego, o jakąś sprawiedliwość? Czy np. Piotr Pacewicz odetchnął z ulgą po komunikacie, że aborcja została dokonana? Czy ci z “wyborczej” czuli wdzięczność wobec p. Kopacz, że zdążyła ze znalezieniem szpitala, w którym zabito tamto dziecko? Bo naprawdę niewiele brakowało, a dzieciak przeżyłby. I “Agata” urodziłaby to dziecko i może nawet pokochała, a może znalazłoby ono inną kochającą rodzinę. W każdym razie byłoby sobie nowe życie, nowy człowiek rósłby sobie, może jakaś fajna wywrotowa babeczka by nawet z tego dziecka wyrosła albo wrażliwy lekko lewicujący anarchista? Nie szkoda tego człowieka? Czy warto było angażować się w tę sprawę po to, by jedno ludzkie życie nie pojawiło się na świecie? A ci z “wyborczej” po tej śmierci niewinnej, gratulowali sobie? Pili wódeczkę?