Wszystko ma swoje granice, łącznie z gotowością moskwian do kupowania mieszkań, za skokowo rosnące ceny. To wynik osłabienia kursu rubla oraz wysokiego oprocentowania kredytów hipotecznych – informuje gazeta „Kommiersant”.
Koszty ostatnich wzrosły do 6,5 proc. co powoduje, że w lutym średnia cena metra kwadratowego lokalu mieszkalnego na rynku pierwotnym wyniosła 400 tys. rubli (ok. 22 tys. złotych). Skok miesiąc do miesiąca wyniósł 20 proc.
„Kommiersant” zwraca uwagę, że w efekcie z rynku zniknęły tanie mieszkania. W ich poszukiwaniu nabywcy są gotowi na dalekie wyprowadzki. Migracja nabywców prowadzi z kolei do zachwiania równowagi rynkowej. W i tak już dość odległych miastach, takich jak Siergijew Posad i Kołomna, popyt o 70 procent przewyższa podaż.
– To naturalna reakcja konsumentów na gwałtowny wzrost cen nieruchomości. Może stać się sygnałem dla deweloperów, że ceny nowych budynków w Moskwie osiągnęły maksimum i nie mogą już rosnąć ze względu na ograniczoną siłę nabywczą ludności – analizuje gazeta, zwracając uwagę, że na wzrost cen wpływa niestabilność polityczna i gospodarcza. Rosjanie tradycyjnie ratują zasoby przerzucając pieniądze na nieruchomości.
Negatywne czynniki spowodowały, że w błędnym kole znaleźli się również deweloperzy. Z jednej strony nie mogą dopuścić do spadku wolumenu transakcji, gdyż obniżenie dynamiki sprzedaży nieuchronnie spowoduje wzrost stawek finansowania projektów. Z drugiej strony, spadek kosztów mieszkań na sprzedaż dewaluuje wartość projektu w oczach konsumentów.
Jak jakieś mieszkanie w Moskwie ma cenę 400 tyś. rubli za m2 to jest w centrum i ma naprawdę wysoki standard wykończenia. Da się znaleźć mieszkanie za 250 – 400 tyś/m2 10 km od Kremla. Oczywiście, że będzie to blok, który stoi lat kilkadziesiąt, ale co z tego, mieszkanie będzie gotowe do zamieszkania. W Warszawie ceny są zbliżone, możliwości podjęcia dochodowej pracy też, a w Moskwie metrem dojedzie się wszędzie, więc nie jest potrzebny samochód. Aha 400 tyś. rubli = 21 tyś. zł.