Dwa numery tej samej gazety, nieco ponad rok odstępu i dwie zupełnie różne informacje na ten sam temat, czyli kwintesencja działalności gazety z Czerskiej.
Zaczęło się w rok temu…
Artykuł nr 1
„Broń przegrzewa się, gubi elementy, żołnierze przyczepiają je trytytkami. Broń wprowadzono do sił zbrojnych bez certyfikatów decyzją ministra Antoniego Macierewicza. Opozycja domaga się pilnego zwołania komisji obrony narodowej. – To sytuacja skrajnie nieodpowiedzialna, może sabotaż – twierdzi posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska” Tak pisał Paweł Wroński („Gazeta Wyborcza” z 25.01.2021) o polskich karabinkach „Grot”. Zaraz potem wokół karabinków wybuchł prawdziwy medialny jazgot, aż po nieprawdziwe publikacje, których efektem były pozwy Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Artykuł nr 2
Minął rok, na Ukrainie wybuchła wojna, Polska przekazała karabinki „Grot” ukraińskiej armii i… ta jest nimi zachwycona. Ukraińcy zaczęli publikować zdjęcia z karabinkami, chwaląc ich skuteczność i praktyczność w warunkach bojowych. Zdjęcia trafiły do Internetu. A ponieważ w „Wyborczej” nastąpiło przełożenie wajchy polegające na rezygnacji z publikowania listów Putina na rzecz wychwalania pod niebiosa Zełenskiego, gazeta odniosła się i do opinii Ukraińców na temat broni, która w polskim wojsku miała być „sabotażem”.
„Lekki i praktyczny”. Ukraińcy zachwyceni polskim karabinkiem Grot”, poinformował coraz zmniejszającą się liczbę czytelników organu Michnika nie kto inny, jak… Paweł Wroński.
„Wyborcza” w pigułce
Zachowując konsekwencję, „Wyborcza” powinna znowu napisać o polskim „sabotażu” na Ukrainie. Ewentualnie zapytać „ekspertkę” Kluzik-Rostkowską, co ona na to. Może uświadomiłaby Ukraińców, że Polska z tymi dostawami dokonuje „sabotażu”?
Ciekawa sytuacja – karabinki „Grot” w rękach polskiego żołnierza to złom, w rękach ukraińskiego to fantastyczna broń, idealna do warunków bojowych.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że z jakiegoś powodu rok temu także inne media uczestniczyły w jazgocie na temat rzekomej wadliwości „Grotów”, posuwając się aż do dementowanych przez Ministerstwo Obrony Narodowej „informacji” o zwrocie karabinków do ich producenta – radomskiej fabryki Łucznik. Nieprawdą były też prasowe doniesienia o „modernizacji” karabinków. Taka to historia dwóch artykułów.
Biorąc pod uwagę, że w ciągu 12 miesięcy do tych publikacji na Ukrainie wybuchła wojna, może należałoby sprawdzić, kto i jak dokonywał „sabotażu”.