Wtorek, 25 lipca 1939 r.
Enigma miała być szczytem niemieckiej myśli technicznej i matematycznej. Jej kody złamało trzech polskich matematyków. Tuż przed wybuchem wojny polski wywiad przekazał je Anglikom, dzięki czemu możliwe stało się odczytywanie niemieckich rozkazów i depesz wojskowych. Alianci „podziękowali” Polakom w Jałcie.
Kiedy pojawia się temat II wojny światowej, najczęściej jest mowa o krwi przelanej na jej frontach i hekatombie, którą Niemcy urządzili w założonych przez siebie obozach koncentracyjnych i obozach zagłady. Rzadziej o tym, że od początku do końca był to czas zdrady aliantów zachodnich, a najrzadziej, że była to także wojna wywiadów i szpiegów, lokowanych przez obie strony w obozach przeciwnika, przy czym na tym polu największe osiągnięcia miał Józef Stalin, który swoich agentów miał wszędzie. Prawie w ogóle nie pojawia się temat Enigmy, a jeśli już, to często w zakłamanej wersji. A tymczasem bez Polaków nie byłoby złamania jej kodów i wojna mogła być dłuższa i jeszcze bardziej krwawa.
Enigma
Enigma to niemiecka przenośna elektromechaniczna maszyna szyfrująca, oparta na mechanizmie obracających się wirników, skonstruowana przez Artura Scherbiusa. Jak każda maszyna szyfrująca, Enigma dokonywała „przekładu” tekstu zakodowanego zgodnie z zadanym algorytmem (lub serią algorytmów) w taki sposób, aby możliwe było jego późniejsze odszyfrowanie przekazu przy pomocy tego samego lub komplementarnego algorytmu. Tak jak inne maszyny oparte na rotorach, Enigma jest połączeniem systemów elektrycznego i mechanicznego. Część mechaniczna składa się z alfabetycznej 26-znakowej klawiatury, zestawu osadzonych na wspólnej osi i obracających się bębenków nazywanych rotorami lub wirnikami oraz mechanizmu obracającego jeden lub kilka rotorów naraz za każdym naciśnięciem klawisza.
Części mechaniczne służą jako elementy obwodu elektrycznego – właściwe kodowanie liter odbywa się elektrycznie. Po naciśnięciu klawisza obwód elektryczny zamyka się, a prąd przepływa przez elementy składowe maszyny, powodując zapalenie się jednej z wielu lampek podświetlających literę wyjściową. Na przykład jeśli kodowana wiadomość zaczyna się od liter ALA…, operator maszyny naciska najpierw literę A, która może spowodować zapalenie się lampki z literą Z. W ten sposób pierwszą literą zakodowanej wiadomości będzie Z. Następnie operator naciska klawisz z literą L, która zostaje zakodowana w analogiczny sposób, i tak dalej. Można powiedzieć – matematyka w czystej postaci. Niemcy uważali, że ich maszyna szyfrująca jest doskonała i do pewnego stopnia mieli rację. Nie docenili poziomu polskiej matematyki.
Kryptolodzy
Wszyscy byli znakomitymi matematykami i kryptologami, ale to Zygalski opracował tzw. płachty Zegalskiego – najprościej rzecz ujmując arkusze perforowanego papieru służące jako nośniki danych.
Wszystko zaczęło się jednak dużo wcześniej. Polski wywiad początkowo nie interesował się sposobami łączności niemieckiej marynarki wojennej i przegapił wprowadzenie przez nią maszyny szyfrującej. Sprawie przyjrzał się, gdy także wojska lądowe zaczęły jej używać. Biuro Szyfrów w lipcu 1928 r. rozpoczęło analizę stosowanego szyfru. Metodami statystycznymi ustaliło, że jest to szyfr maszynowy. Zadecydowano o konieczności włączenia do procesu dekryptażu zawodowych matematyków, i o rozpoczęciu kursów kryptologicznych dla studentów matematyki w Poznaniu oraz o kupnie handlowej Enigmy poprzez podstawioną firmę – podejrzewano bowiem, że wersja wojskowa wywodzi się od cywilnego odpowiednika. Trójka studentów biorących udział w szkoleniu – Marian Rejewski, Jerzego Różycki i Henryk Zygalski okazała się nadzwyczaj zdolna.
Polakom pomógł przypadek. W styczniu 1929 r. na warszawskim Okęciu pojawił się pracownik niemieckiej ambasady natarczywie żądający natychmiastowego zwrotu przesyłki zaadresowanej do filii jednego z niemieckich przedsiębiorstw na terenie Polski. Celnikom widoczna nerwowość Niemca wydała się podejrzana. Zdecydowali o otwarciu paczki sfotografowaniu jej zawartości przed wydaniem Niemcom. Oczywiście w tajemnicy. Tą zawartością okazała się cywilna Enigma. To już było coś – można było odtworzyć cywilną Enigmę.
We wrześniu 1931 zlikwidowano filię BS w Poznaniu, nieco wcześniej wszystkie służby wywiadu zostały scentralizowane i pracowały pod jednym dachem.
Przystępując do łamania Enigmy, Polacy wiedzieli, że zawiera ona element nieobecny w wersji handlowej – Stopselstellung, oraz że każda depesza kodowana jest indywidualnym kluczem. Niemcy popełnili jednak fatalny dla siebie błąd – ze względu na zawodność ówczesnego sprzętu radiowego zadecydowali o podwójnym kodowaniu klucza depeszy (wydłużeniu klucza z trzech do sześciu znaków). W grudniu 1932 udało się Rejewskiemu rozwiązać szyfr Enigmy, a w lutym 1933 zamówiono w Wytwórni Radiotechnicznej AVA, stworzonej przez Ludomira Danilewicza wraz z inżynierem Antonim Palluthem, pracownikiem Sztabu Głównego, bratem Leonardem i Edwardem Fokczyńskim, kopię niemieckiej maszyny szyfrującej, nazwanej „Placida” (od „La” – płk. Langera szefa całej operacji, „ci” – od nazwiska por. Ciężkiego i „da” – od Danilewicza). Od tego czasu Polacy mogli odczytywać korespondencję niemiecką, choć nie było to proste, bowiem Niemcy stale udoskonalali maszynę i procedury szyfrowania.
Sukces
Około października 1938 Rejewski opracował kolejne elektromechaniczne urządzenie, nazwane „bombą kryptologiczną”, którego zadaniem było automatyczne łamanie szyfru Enigmy w oparciu o opracowaną teorię cykli. Bomba kryptologiczna składała się z sześciu sprzężonych polskich kopii Enigmy, napędzanych silnikiem elektrycznym. Już w połowie listopada tego samego roku zbudowano sześć takich bomb, wykorzystywanych wyłącznie do rozszyfrowywania podwójnie szyfrowanych kluczy dziennych, nigdy zaś do dekodowania samych szyfrogramów, które dekodowano przy pomocy perforowanych płacht Zygalskiego, opracowanych w celu znajdowania właściwego położenia wirników Enigmy. Jedna bomba kryptologiczna pozwalała na odkodowanie klucza dziennego w ciągu około dwóch godzin i zastępowała pracę około 100 ludzi.
W 1939 Niemcy kolejny raz zmienili sposób szyfrowania, co wymusiło konieczność zbudowania dalszych 54 bomb kryptologicznych (aby łączna ich liczba wynosiła 60) i opracowania 60 kompletów bardzo pracochłonnych w wykonaniu płacht Zygalskiego (jeden komplet liczył 26 płacht).
Inwestycja taka znacznie wykraczała poza możliwości finansowe polskiego wywiadu, dlatego postanowiono przekazać po jednym egzemplarzu polskiej Enigmy wraz z dokumentacją agencjom wywiadu Wielkiej Brytanii i Francji. Przekazanie odbyło się 25 lipca 1939 w Pyrach pod Warszawą, w których znajdował się polski ośrodek dekryptażu.
Pomimo skromnych funduszy zespół polskich kryptologów kontynuował pracę przy Enigmie, doskonaląc matematyczne metody dekryptażu i wciąż rozszyfrowując korespondencję niemiecką. Wkrótce potem w Wielkiej Brytanii w ośrodku dekryptażu w Bletchley Park pod kierunkiem Alana Turinga i w oparciu o polskie materiały rozpoczęto prace nad dekryptażem Enigmy z wykorzystaniem rozbudowanych i zmodyfikowanych bomb kryptologicznych.
Tajemnica
Pamiętać trzeba, że nie wszyscy członkowie przedwojennego Biura Szyfrów zdołali przedostać się do Anglii. Płk Gwidon Langer i mjr Maksymilian Ciężki zostali złapani przez Niemców i wysłani do oflagu Schloss-Eisenberg. Inż. Antoni Palluth i Edward Fokczyński także schwytani przez Niemców, zostali przez nich wysłani trafili do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, gdzie obaj ponieśli śmierć; Palluth podczas alianckiego nalotu, a Fokczyński z wycieńczenia.
Dzięki pracy kryptologów polskich, a później także brytyjskich z Bletchley Park oraz dzięki przechwyconym w międzyczasie egzemplarzom Enigmy, pod koniec wojny praktycznie cała korespondencja szyfrowana przy jej pomocy była odczytywana przez aliantów. Średnio na dekryptaż niemieckiego meldunku wystarczał jeden do dwóch dni. Informacje o rozszyfrowaniu Enigmy były utajnione do lat 70. XX wieku, a nawet dziś różne hollywoodzkie produkcje pomijają kluczowy udział Polaków w złamaniu niemieckich kodów. Bez nich wojna mogłaby trwać znacznie dłużej i kosztować znacznie więcej krwi.