INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

13:38 | sobota | 23.11.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Dlaczego płakał ojciec Basi?

Czas czytania: 5 min.

Kartka z kalendarza polskiego

23 listopada

Jan Kazimierz w słuckim pasie

20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic wszystkie mi potęgi,Wojsk ogromnych chmura,Za...

Koniecznie przeczytaj

2 maja

Historia powstania największych dzieł na świecie obfituje w zaskakujące przypadki, które sprawiły, że dzieło sztuki czy utwór wyglądają inaczej, niż planowali ich autorzy. Albo w ogóle nie wyglądają, bo nigdy nie zostały skończone. Ale żeby błąd wkradł się do hymnu? A jednak.

- reklama -

Nie robiono chyba sondy w przedmiocie, ilu Polaków potrafiłoby zaśpiewać cały „Mazurek Dąbrowskiego”, ani ilu potrafiłoby wyjaśnić, dlaczego kolejne jego zwrotki brzmią tak, jak brzmią. Zawiłe? Zwróćmy uwagę na zwrotkę czwartą (piątą u Wybickiego). W zapisie samego Wybickiego (jak też w obecnym) brzmi ona:

“Już tam ojciec do swej Basi

mówi zapłakany:

- reklama -

Słuchaj jeno, pono nasi

biją w tarabany.”

I tu rodzi się zazwyczaj pomijane pytanie – dlaczego to ojciec jest „zapłakany”, a nie Basia? Odpowiedź jest oczywista – przez Wybickiego. Prawdopodobnie Autor właśnie Basię miał na myśli pisząc wspomnianą zwrotkę i to ona miała płakać a ojciec ją pocieszać. Czwarta zwrotka Hymnu prawdopodobnie miała brzmieć tak:

- reklama -

“Już tam ojciec do swej Basi

mówi zapłakanej:

Słuchaj jeno, pono nasi

biją w tarabany.”

Co więc się stało? Według Romana Kalety, autora książki „Sensacje z dawnych lat”, doszło po prostu do zwykłego nieporozumienia. Fonetyczny zapis przymiotnika określającego zachowanie dziewczyny (Basi), gramatycznie dopasował się do jej ojca. I tak z zapłakanej Basi ostał się zapłakany ojciec. Słowo „zapłakany” Wybicki odnosił do Basi, przy czym nie czynił tego, bo był zwolennikiem gender czy prekursorem i patronem feministek. Nic z tych rzeczy.  Najzwyczajniej w świecie Autor słów Hymnu nie podchodził do języka ojczystego ze szczególnym pietyzmem. Często stosował zapis niektórych wyrazów zgodnie ze swoją własną, potoczną wymową. Pisał np. “Boży” zamiast “Bożej”, albo “lepi” zamiast “lepiej”, “generałowy” zamiast “generałowej”, “królowy” zamiast “królowej” itd. Słowem – niezbyt się przejmował regułami polskiej gramatyki. Dziś mistrzem mowy polskiej by nie został. Dowodem zresztą oryginał zapisu “Mazurka”. Jego refren w oryginale brzmi:

“Marsz, marsz Dąbrowski

do Polski z ziemi włoski”

Mówiąc inaczej – w przypadku zapisków Wybickiego  samogłoska “e” (zapłakanej) “ściągnęła się” z samogłoskami “i” i “y” do tego stopnia, że została przez nie wchłonięta. W przypadku innych zapisków z ich kontekstu wynikało, czy są one przymiotnikami, czy przysłówkami. W przypadku Basi i jej ojca doszło do „zamiany płci”.

Zresztą problem Wybickiego z gramatyką i pisownią nie jest jedyną wskazówką przemawiającą za tym, że w Hymnie płakać miała Basia.

Po pierwsze – wskazuje na to zwykła logika. Hymn powstawał w czasach, kiedy płacz był uważany za domenę niewieścią. Basia była wszak uosobieniem wszystkich dziewcząt czekających w kraju na powrót swoich chłopców (wtedy zwanych „kochankami” bez dzisiejszego znaczenia tego słowa, gdyż słowo to oznaczało ukochanego). Taka była cała ówczesna żołnierska poezja – dziewczęcia we łzach czekającego na powrót „Jasieńka” i przekazującego mu za pośrednictwem studzienki wianeczki i pocałunki.

Na ówczesnych chłopaków też bardziej działał motyw tonącej we łzach tęsknoty dziewczyny, niż będącego w analogicznej sytuacji ojca czy matki. Matka miała znosić cierpienie rozstania z synem z godnością rzymskiej matrony a ojciec – wręcz z dumą, że syn walczy za ojczyznę. Nawet żona miała tęsknić z godnością, bez roztkliwiania się nad sobą. Na łzy mogły sobie pozwolić Zosie czy Basie, czekające na ukochanego. Takie były wówczas czasy.

A i na chłopców na wojence do powrotu do kraju miał ponaglać motyw zapłakanego dziewczęcia – chodziło o to, żeby pocieszyć je osobiście. Zresztą metoda na biedne dziewczątko potrzebujące męskiego wsparcia bezbłędnie działa do dziś, o czym świetnie wiedzą same zainteresowane, a rzadko zainteresowani. Wróćmy jednak do Basi i jej przypadkowo „zapłakanego” ojca.

Na to, że Wybickiemu chodziło o dziewczynę świadczą też literackie nawiązania do Hymnu. Jan Lechoń np. pisał w wierszu „Rejtan”:

„Spójrz! Oto idą boso, lecz przez gaj laurowy,

Dłoń twarda, co pług dotąd prowadziła w polu,
Niesie sztandar wolności do bram Kapitelu

I idą, idą nasi, bijąc w tarabany

I myśląc o swej Basi w kraju zapłakanej”.  

Gwoli sprawiedliwości przyznać trzeba, że współcześni Wybickiemu byli dla niego bardziej wyrozumiali i nie poprawiali jego zapisu. Może dlatego, że w epoce romantyzmu aż roiło się od „Werterów”, a mężczyzna zyskał wręcz obowiązek posiadania natury tyleż mrocznej, co wrażliwej. Zdaniem romantyków stary ojciec zgodnie z zasadą „czucie i wiara” miał prawo do łez, których odmawiały mu wszystkie wcześniejsze epoki. Tylko tak można tłumaczyć, że romantycy ojcu Basi „odpuścili” i pozwolili mu płakać. Niemała w tym zasługa znakomitego malarza Juliusza Kossaka, który zilustrował Hymn. To Kossak jest autorem obrazu pokazującego Mazurek Dąbrowskiego. Na rzeczonym obrazku legioniści przechodzą obok wiejskiego dworku, przed którym stoi młoda dziewczyna i jej stary, siwowłosy ojciec ocierający łzy z oczu.

I tu mamy do czynienia z kolejnym błędem logicznym. Basia – młoda dziewczyna – musiała mieć, jak na tamte standardy jakieś siedemnaście – dziewiętnaście lat. Jej ojciec – jakieś czterdzieści – pięćdziesiąt. Nie mógł więc być siwowłosym starcem, jak wyobraził go sobie Kossak. Na obrazie obok Basi stał raczej jej dziadek a nie ojciec. Ale właśnie taka apoteoza Polski spodobała się szczególnie – stary ojciec czekający we łzach na powrót syna i Basia – polska kobieta – dzielna, wierna i opanowana. Tym bardziej, że przez długie lata historia Polski rzeczywiście układała się za sprawą naszych najbliższych sąsiadów tak, że faktycznie w domach zostawali starcy i kobiety, bo wszyscy mężczyźni i chłopcy walczyli. I tak błąd językowy Wybickiego zweryfikowało samo życie. Historia, jak widać, bywa przewrotna. Nawet historia tak wielkiego i znaczącego dzieła jak Mazurek Dąbrowskiego.

Źródła:
Roman Kaleta, “Sensacje z dawnych lat’, Iskry, Warszawa 2009, s. 649-653

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

Subskrybuj
Powiadom o

0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
reklama spot_img

Ostatnio dodane

Jan Kazimierz w słuckim pasie

20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic...

Przeczytaj jeszcze to!

0
Podziel się z nami swoją opiniąx