Chińscy naukowcy wykryli nową odmianę wirusa świńskiej grypy. Jak wykazały badania, zarażeniu uległo już 10 proc. lokalnych hodowców trzody chlewnej. W obecnej chwili nie ma zagrożenia nową pandemią, jednak nie wiadomo, czy nowy wirus nie przyjmie agresywnej formy.
Naukowcy z Uniwersytetu w Pekinie przeprowadzili badania wirusa świńskiej grypy. Celem było oszacowanie ryzyka wybuchu kolejnej pandemii. Jak wykazały rezultaty, już 10 proc. chińskich hodowców trzody chlewnej uległo zakażeniu wirusem G4 H1N1 czyli mutacją świńskiej grypy.
Mimo tego naukowcy nie widzą zagrożenia wybuchem nowej pandemii. Niemniej jednak ostrzegają, że wirus szybko się zmienia i może w przyszłości zarażać ludzi swoją agresywniejszą formą.
Dlatego: „niezbędna jest ciągła kontrola stanu zdrowia hodowców świń oraz wszystkich pracowników zakładów przetwórstwa mięsnego w Chinach” – brzmi wniosek raportu podsumowującego wyniki najnowszych badań.
Publikacja w amerykańskim magazynie naukowym PNAS wywołała falę komentarzy świata nauki. Z chińskimi wnioskami zgodzili się wirusolodzy Uniwersytetu w Waszyngtonie. Przypomnieli, że mutacja G4 N1H1 rozprzestrzenia się na świecie od 5 lat i nie doprowadziła do wybuchu pandemii.
Jednocześnie amerykańskich naukowców niepokoją geny zawarte w DNA wirusa, które czynią z nich kandydatów do wywołania nowej fali masowych zachorowań. Amerykanie przypominają, że w latach 2011-2018, które WHO ogłosiła okresem pandemii świńskiej grypy, chińskim naukowcom udało się wyodrębnić, aż 179 odmian wirusa odpowiedzialnego za infekcję.
Jak informują światowe agencje, niebezpieczeństwo wynika z faktu, że człowiek, który przechorował zwykłą grypę, nie nabywa odporności przeciwko jej świńskiej odmianie. Kolejną groźbę stwarzają dzikie zwierzęta, które łatwo mogą zarazić się od trzody chlewnej. Zmutowany w ten sposób wirus świńskiej grypy może wywołać największe niebezpieczeństwo dla człowieka.