28 maja 1941
Ojciec Maksymilian Kolbe modlił się o to, by całe swoje życie poświęcić dla Maryi tak bardzo, by na ziemi nie został po nim nawet grób, a jego prochy rozwiał po polach wiatr. By pozostała tylko jego miłość do Matki Bożej. Jego modlitwy zostały wysłuchane.
To był kolejny transport do obozu Auschwitz. Po nim miały przyjść jeszcze tysiące innych. Ale w tym transporcie Niemcy przywieźli człowieka, który miał swoją śmiercią pokonać zło, jakie codziennie tam się działo. 28 maja 1941 roku do Auschwitz został dowieziony Rajmun Kolbe, na całym świecie znany jako ojciec Maksymilian Maria Kolbe.
Dwie korony
Nie wiadomo, czy przybywając do tego piekła, wraz z innymi poganiany wrzaskiem i biciem przez Niemców, z ujadającymi tuż obok psami wytresowanymi do rozszarpywania ludzi, myślał o tym, że tu dostanie od Maryi drugą obiecaną koronę – koronę męczeństwa.
Jako chłopiec trochę łobuzował. Po którymś jego wyczynie zafrasowana matka westchnęła „Mundku, co z ciebie będzie”. Zmartwiony chłopiec zaczął się modlić i pytać Maryję, której ołtarzyk znajdował się w jedynej izbie, w jakiej mieszkała rodzina, co z niego będzie. Opowiadał potem, że ukazała mu się Maryja trzymająca w ręku dwie korony – białą i czerwoną. Matka Boża zapytała, czy chłopiec chce je otrzymać, a gdy potwierdził – zniknęła. Korona biała oznaczała czystość, czerwona – męczeństwo i potem niebo. Rajmund wstąpił do zakonu franciszkanów, ale interesował się też matematyką i fizyką. Studiując na słynnym Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie filozofię, opatentował pojazd międzyplanetarny, oparty o koncepcję trójczłonowej rakiety nośnej. O dekady wyprzedził innych fizyków. Był bardzo chorowity, a jednocześnie pełen niespożytych sił i niesamowitej charyzmy. Założony przez niego klasztor franciszkanów dał nazwę miejscowości – to wokół niego powstał Niepokalanów. Klasztor był przed wojną największy na świecie. Wydawana przez ojca Kolbe gazeta – „Rycerz Niepokalanej” osiągała nakłady i sprzedaż, o jakiej dziś wydawcy prasy mogą tylko pomarzyć. Radio Niepokalanów swoim zasięgiem obejmowało obszar całej przedwojennej Rzeczpospolitej. Plany założenia… telewizji, która była wtedy eksperymentem i praktycznie nie istniała, przerwała wojna.
Wojna
Ojciec Kolbe mógł podpisać volkslistę i żyć, ale stanowczo odmówił. Już 9 listopada 1939 wraz 34 braćmi, 2 ojcami i jednym klerykiem, został aresztowany przez Niemców. Przewieźli ich do obozu w Ostrzeszowie, skąd zostali zwolnieni 8 grudnia. Powrócili do Niepokalanowa. Działalność klasztoru była zawieszona, ale ojciec Kolbe działalności nie zaprzestał. Zorganizował w klasztorze ośrodek usług dla okolicznej ludności i oddał się pogłębianiu formacji pozostałych przy nim współbraci. W Niepokalanowie znaleźli też schronienie Żydzi. Drugie aresztowanie ojca Kolbe nastąpiło 17 lutego 1941 roku. Ojciec Kolbe został przewiozły na Pawiak, gdzie był przesłuchiwany, bity i upokarzany przez Niemców za to, że był polskim zakonnikiem.
Bydlęcym wagonem został przywieziony do Auschwitz, gdzie wytatuowano mu numer – 16 670. W komandzie „Babice”, pracował przy wyrębie drzew i znoszeniu gałęzi. Jako duchowny został też przez Niemców zapędzony do innych ciężkich prac – nie było mowy, by mógł dostać prace na terenie obozu – lżejsze i dające większe szanse na przeżycie. Więźniów, którzy go znali, zdumiewała jego siła – ten człowiek miał tylko szczątki płuc, a jednak wytrzymywał. I to dzieląc się z innymi chlebem. Jak mówili sami więźniowie – nikt, kto nie był w obozie, nie zrozumie, czym było oddanie drugiemu człowiekowi kromki swojego chleba. Ojciec Kolbe nigdy się nie skarżył, nawet, gdy był został ciężko pobity przez obozowego kapo. Potajemnie spowiadał i odprawiał msze święte. Już w lipcu dał dowód najwyższej miłości do drugiego człowieka.
Spełniona obietnica
Wtedy uciekł jeden z więźniów. Niemcy swoim zwyczajem zemścili się na niewinnych ludziach. odczas apelu w obozie 29 lipca 1941, podczas apelu, wzbudzający strach u wszystkich więźniów kierownik obozu Karl Fritzsch wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć z głodu w specjalnie do tego przeznaczonym bunkrze głodowym, mieszczącym się w piwnicy osławionego bloku 11. Wśród nich był przedwojenny oficer, mąż i ojciec Franciszek Gajowniczek. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, głośno powiedział, że żal mu żony i dzieci, których nigdy nie zobaczy. Cały obóz zamarł z przerażenia, gdy ojciec Kolbe, który słowa te usłyszał podszedł do Fritzscha i poprosił o zgodę na pójście na śmierć za Gajowniczka. To było najbardziej zdumiewające wydarzenie w historii Auschwitz – jedyny przypadek, gdy ktoś ofiarował własne życie za kogoś innego. Ojciec Kolbe mógł zostać zabity za wystąpienie z szeregu, za odezwanie się do kierownika obozu bez pytania, za złożoną propozycję. Nic takiego się nie stało. Co więcej – stojący bliżej usłyszeli, jak Fritzsch – bestia w ludzkim ciele, pytając ojca Kolbe, dlaczego to robi, zwrócił się do niego per „pan”. Nigdy żaden Niemiec nie zwrócił się tak do żadnego więźnia. Fritzsch wyraził zgodę na zamianę. Ojciec Kolbe wraz z dziewięcioma innymi więźniami został wrzucony do bunkra głodowego – bez żywności, bez kropli wody, bez dostępu do światła słonecznego. Po dwóch tygodniach żył jeszcze tylko on. Został dobity zastrzykiem fenolu w serce 14 sierpnia 1941 roku. Rzecz znamienna – tego dnia zepsuło się krematorium. Niemcy naprawili je i uruchomili ponownie dopiero 16 sierpnia 1941 r. Tego dnia ciało ojca Kolbe zostało spalone, a prochy rozrzucone na polach należących do obozu.