14 stycznia 1940 r.
Dokonał niemożliwego – w czasie przesłuchania uciekł z siedziby Gestapo. Niemcy dawali za jego głowę 2000 zł. Zabili go ich sojusznicy – Sowieci. Kazimierz Kott – z pochodzenia polski Żyd i lewicowiec. Z serca – patriota.
“Wojna zmienia wszystko”. Nawet politykę. Kiedy Niemcy i Sowieci zajęli Polskę, od razu zaczęły powstawać podziemnie organizacje niepodległościowe. Jedną z pierwszych była Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa (PLAN), założona już 15 października 1939 r. przez lewicującą młodzież. Na przełomie listopada i grudnia wstąpili do niej harcerze z Kręgu Instruktorów im. Mieczysława Bema tzw. KIMB. z harcmistrzem Juliuszem Dąbrowskim ps. “Bemem”. Do niego zaś dołączyli druhowie z 23. Drużyny im. Bolesława Chrobrego. Wśród nich “Rudy”, “Alek” i “Zośka”. Jedną z głównych postaci w organizacji był Kazimierz Andrzej Kott. Pochodził z zasymilowanej inteligenckiej rodziny żydowskiej. Już będąc w gimnazjum działał w organizacji demokratycznej. Studiował nauki społeczno-polityczne w Liverpoolu. Kilka lat przed wojną przeszedł na katolicyzm. Po wybuchu wojny przez Skandynawię i Łotwę przedarł się do Polski. Walczył w Kampanii Wrześniowej. W PLAN-ie stanął na czele Wydziału Bojowego. Wówczas jeszcze nie chodziło o akcje zbrojne, a “tylko” o tzw. mały sabotaż.
“A my was w dupie mamy“
“Światowid”, bo taki pseudonim przybrał Kott, wymyślił np. akcję naklejania nalepek na obwieszczenia o utworzeniu Guberni Generalnej. “Marszałek Piłsudski powiedziałby: “A my was w dupie mamy'”, głosiła treść tysięcy nalepek przyklejanych na różnych niemieckich obwieszczeniach. Akcja o tyle udana, że zrywanie tych nalepek kończyło się zazwyczaj zniszczeniem części niemieckiego plakatu. To z pomysłu Kazimierza Koźniewskiego i Kotta w GG pojawiły się ulotki komunikujące, że: “Kobiety Polki utrzymujące stosunki z Niemcami zawiadamia się, że miejsca w domach publicznych są jeszcze wolne”. To w Wydziale Bojowym PLAN podjęto pierwsze akcje gazowania kin (choć ten projekt “kinomanów” nie odstraszył). Nie powiódł się (wówczas) jego plan zlikwidowania Igo Syma (zrobiło to później AK).
Ucieczka
Kazimierz Kott i jego matka zostali aresztowani 14 stycznia 1940 roku. Niemcy od razu rozpoczęli bestialskie przesłuchanie Kotta, bijąc go batogami aż do kości. Byli jednak jeszcze “nieobeznani” z odwagą Polaków i nieprzygotowani na to, do czego są zdolni. Kott to wykorzystał. Trzeciego dnia przesłuchań w siedzibie Gestapo na Szucha (17 stycznia), koło godz. 15-tej poprosił o wyprowadzenie do ubikacji. Znajdowała się on na końcu korytarza. Wartownik rozkuł mu prawą dłoń i odszedł na chwilę. Kott zauważył zamarznięte i niezakratowane okno. Nie wiedział, na co wychodzi, ale otworzył je i wyskoczył. Jak się okazało – na podwórze gmachu, z bramą wychodzącą na ulicę. Rękę z kajdankami schował do kieszeni i szybkim krokiem wyszedł na ulicę. Równie szybkim krokiem, ale tak by nie zwracać na siebie uwagi, skierował się do Agrykoli, gdzie się ukrył. Po zapadnięciu wczesnego zimowego zmroku zwykłą dorożką pojechał do lokalu na ulicy Narbutta. Słynna potem narodowa solidarność Polaków zadziałała i dorożkarz nie zdradził Niemcom jego kryjówki. Kott jednak wiedział, że Niemcy będą go szukać. Następną noc spędził w lokalu przy ul. Mianowskiego, potem przeniósł się na ul. Suchą, gdzie spotkał jednego z założycieli PLAN-u Jerzego Drewnowskiego. Nazajutrz wyjechał na wschód z zamiarem przedostania się do okupowanego przez Sowietów Lwowa. Zarówno ucieczka, jak i kierunek wyjazdu wzbudziły wobec niego podejrzenia, czy na pewno samodzielnie udało mu się uciec z siedziby Gestapo.
Represje
Niemcy szaleli. Za głowę Kotta wyznaczyli 2 000 zł nagrody. W całej Warszawie rozlepili listy gończe z jego fotografią. Polacy mieli też okazję przekonać się po raz kolejny, jak wygląda niemiecka machina terroru. Niemcy aresztowali ok. 255 osób, w tym najwybitniejszych polskich szachistów, wśród których byli szachiści pochodzenia żydowskiego): Dawid Przepiórka, Jakub Rabinowicz, Stanisław Kohn, Achilles Frydman, Mojżesz Łowcki. Byli też dwaj Polacy: Zygmunt Szulce i Franciszek Damański. Ich Niemcy zwolnili. Żydów rozstrzelali.
Śmierć
Co się stało z Kottem? Wiadomo, że dostał się do Lwowa, ale już wiosnę 1940 roku zniknął z miasta. Istnieją niepotwierdzone wiadomości, że na krótko wrócił do Warszawy, aby wykonać wyrok na jednym ze zdrajców, kolaborującym z Niemcami. Kilka tygodni później do Warszawy zaczęły docierać informacje, że w okolicach Lwowa, jakaś organizacja bojowa wysadza w powietrze sowieckie transporty kolejowe wiozące do Niemiec surowce i żywność. Trwało to kilka miesięcy, aż Sowieci, wierni sojuszowi z Hitlerem, przeprowadzili skuteczną akcję rozbicia organizacji. Wśród rannych miał być także Kazimierz Kott. Jego dalsze losy to już tylko przypuszczenia. Wedle nich późną jesienią 1940 roku miał zostać przewieziony do lwowskiego więzienia śledczego na Zamarstynowie, gdzie zmarł z powodu ciężkich ran lub został zamordowany. Miejsce pogrzebania jego ciała przez Sowietów pozostaje nieznane.
Źródła: Robert Ramark, “Kazimierz Kott – zapomniany bohatwer Warszawy 1939-1940”, portal naszemiasto.pl