Ratownik medyczny Robert Oleniacz został zwolniony ze szpitala w Lubartowie. Powodem był jego udział w proteście.
Robert Oleniacz to ratownik medyczny, którego przemówienie podczas protestu w Lublinie wywołało spore poruszenie. Ratownik ujawnił niewygodne kulisy nt. działania szpitali i lekarzy w czasie epidemii.
– Jestem ratownikiem medycznym, 10 lat pracowałem w tym mieście jako ratownik medyczny. Nie możecie mieć za złe innym ratownikom, którzy są tutaj na marszu również, przebrani, bo po prostu nie mogą tego powiedzieć, co ja teraz mówię. Dlatego, że zrobią to co ze mną, czyli zwolnią ich – zaczął swoje przemówienie.
– Kiedy ujawniłem zgon poszczepienny zostałem po prostu zwolniony. W raporcie przeczytali mi każde moje poczynanie na Facebooku. Zostałem oczyszczony z zarzutów, dlatego że nagrania wysyłałem w wiadomościach prywatnych, a nie publicznie. Dlatego nic nie mogli mi zrobić. Proszę państwa, kto jak nie my, widzimy co się dzieje. Ja nadal pracuję, nie powiem gdzie – kontynuował.
– Ale robiąc w trakcie 12 godzin 14 wyjazdów, nigdy nie widziałem tyle arytmii, tyle migotań przedsionków, ile jest teraz, tyle zaburzeń neurologicznych, udarów. Dlaczego o tym się nie mówi? Kardiologie są pozapychane. Rozumiecie ludzie, co się dzieje? Pozapychane, tyle zatorów. Jedną z haniebnych rzeczy, którą musiałem wykonać, to przed świętami wielkanocnymi, szpital tymczasowy, który jest tutaj w Lublinie, został zapchany, wtedy kiedy przyjechał pan minister zdrowia z premierem. Został zapchany, tak żeby za kamerami było widać pacjentów. Pacjenci zostali zwiezieni przez ratowników ze Szpitala Specjalistycznego nr 1 do szpitala tymczasowego. My ratownicy zwoziliśmy tam pacjentów, a po wizycie premiera i ministra zdrowia z powrotem ich odwoziliśmy do SPSK1. Medycy się nie szczepią, dlatego kombinujemy jak możemy. Najpierw medycy, potem cała reszta. Medycy sobie jakoś poradzą, ale nie każdy sobie poradzi – relacjonował ratownik.
Po proteście ratownik otrzymał ze szpitala w Lubartowie „propozycję nie do odrzucenia”: albo sam się zwolni, albo zostanie zwolniony. Wybrał opcję pierwszą, bo druga mogłaby rodzić dodatkowe konsekwencje prawne.
„Nie zgadzamy się z tezami, jakie wygłasza Robert Oleniacz, który otwarcie neguje fakty medyczne i godzi tym samym w dobre imię medyków oraz naszego szpitala. Decydując się jednak na takie wystąpienie musiał się liczyć z konsekwencjami służbowymi” – poinformowała Wioleta Wojciechowska, rzeczniczka szpitala w Lubartowie.
Z kolei przewodniczący Polskiego Związku Ratowników Medycznych Dariusz Gruda z Lublina twierdzi, że to, co mówił ratownik medyczny podczas protestu to tezy „wyssane z palca”.
Z kolei wojewoda lubelski Lech Sprawka skomentował przemówienie ratownika: „Bardzo smutne jest to, że osoba funkcjonująca w tak wrażliwej służbie, posługuje się nieprawdą. Wypowiedź pana ratownika jest kłamstwem”.
Po zwolnieniu ratownik opublikował film, w którym ponownie powtórzył swoje oskarżenia przeciwko medykom, mówiąc, że nie wolno im zmuszać ludzi do udziału w eksperymencie medycznym.
„Szczepienia” zastąpił słowem „ketchup”, żeby oszukać algorytmy portali społecznościowych.
Ratownik wspominał, że gdy wywoził pacjentów z tymczasowego szpitala covidowego, to lekarz miał na sobie jedynie fartuch i maskę, a nie kombinezon, który widujemy w przekazach medialnych. „Nie musicie mi wierzyć na słowo, prawda i tak wyjdzie na jaw” – stwierdził w nowym nagraniu Oleniacz i dodał, że wszystko rozchodzi się o dodatki covidowe.
Ratownik podkreślił, że wielu lekarzy, którzy mają odmienne od oficjalnej narracji zdanie, jest „uciszanych”.
Źródło: lublin112.pl