– Ten dług zdrowotny jest nie do odrobienia – mówią lekarze komentując coraz więcej przypadków „przechodzonych nowotworów”.
Diagnoza „rak” brzmi dla wielu osób jak wyrok, chociaż lekarze powtarzają, że wcześnie wykryty, w wielu przypadkach jest do wyleczenia lub do znaczącego przedłużenia życia pacjenta. Niestety, z diagnostyką był problem nawet w normalnych warunkach, kiedy z powodu długich kolejek do specjalistów, pacjenci byli leczeni zbyt późno. Pandemia dramatycznie pogorszyła sytuację. Zamykanie szpitali, odwołanie planowanych zabiegów, zawieszenie prawie całej diagnostyki, zastąpienie wizyt u lekarzy – teleporadami, przynoszą śmiertelne żniwo. Lekarze alarmują, że trafia do nich coraz więcej pacjentów z zaawansowanym rakiem. Jak podkreślają – ten dług zdrowotny jest nie do odrobienia.
Pandemiczny pretekst?
Z raportu opracowanego przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego, wynika, że nowotwory zajmują drugie miejsce wśród przyczyn śmierci kobiet w Polsce (22,9 proc.) – tuż po chorobach układu krążenia. Polki najczęściej umierają na raka (22,5 proc.), jelita grubego (9,9 proc.), na trzecim miejscu znajduje się rak płuc (9,4 proc.). W ostatnich tygodniach lekarze obserwują coraz więcej zgłoszeń pacjentek szczególnie z rakiem piersi. – Mamy coraz więcej pacjentów z zaawansowanym rakiem. Już dawno nie widzieliśmy tyle przypadków zaawansowanych raków, takich naprawdę “przeczekanych z owrzodzeniami”, z potężnymi węzłami chłonnymi, naciekających na ścinki klatki piersiowej, jak teraz w tej erze pocovidowej – mówi dr Paweł Kabata, udzielający się w mediach społecznościowych jako „Chirurg Paweł”. Jego zdaniem Polki w czasie pandemii miały pretekst, żeby nie zgłaszać się do lekarzy nawet, jeśli zauważyły niepokojące zmiany.
Kto ma rację?
Innego zdania są pacjenci, przywołujący liczne przykłady bezskutecznych prób dostania się do lekarza, zaczynając od lekarza „rodzinnego”, który powinien wystawić skierowanie do specjalisty. Przypominają też, że zamykano całe oddziały szpitalne odwołując przyjęcia albo szpitale zmieniano w placówki jednoimienne zajmujące się wyłącznie leczeniem covid-19. Bywało też, że przyjęcie do szpitala było uzależnione od przedstawienie zaświadczenia o dobrowolnym szczepieniu nie tylko własnym, ale i osób wspólnie zamieszkujących.
Jeszcze do marca chorzy przyjmowani w szpitalach do zabiegów planowych, także wymagający zabiegów w trybie nagłym, byli poddawani testom w kierunku Covid-19. Teraz ta procedura już nie obowiązuje. NFZ podkreśla, że „nieuprawnione jest wymaganie wyniku testu lub uzależnianie udzielenia świadczenia, w tym przyjęcia pacjenta do poradni lub szpitala od negatywnego testu w kierunku SARS-CoV-2”. Wiele placówek nadal przyjęcie np. na planowy zabieg uzależnia od wykonania wcześniej testu na covid-19.
Tymczasem w przypadku raka zasada jest wciąż niezmienna – im wcześniej rozpocznie się leczenie, tym większa szansa na wyzdrowienie. Im lepsza wczesna diagnostyka – tym większa szansa na wczesne leczenie. W ciągu ostatnich dwóch lat jedno i drugie zostało zaniedbane. Ile osób przez to umrze na raka czy inne schorzenia, nikt z Ministerstwa Zdrowia nie ma odwagi przewidywać.
Źródło: portal abczrowie
I co nie ma winnych ? A może miała rację ta ruska onuca z Konfederacji i trzeba by kogoś za to powiesić.
Bezduszni nieudacznicy z lewackiego PiS nie poniosą
żadnej kary .
O ile dobrze pamiętam wciskali
propagandowy kit , że Polska
to wzór do naśladowania .
Dla PiS najważniejsi są Żydzi
i Ukraińcy .