Czy możemy liczyć na to, że w najbliższych latach ambasador Ukrainy w Polsce odda hołd pamięci ofiar rzezi wołyńskiej? Polscy patrioci, liczący, że Ukraińcy zaczną wreszcie w większym stopniu szanować naszą wrażliwość patriotyczną, mogą się nie doczekać.
W polityce jedną z podstawowych kategorii jest zasada wzajemności oraz symetrii. Czy dotychczas Ukraińcy byli skorzy do szanowania polskiej wrażliwości historycznej i polskich oczekiwań? Niestety nie, a symbolem tego faktu był zakaz prowadzenia przez polski Instytut Pamięci Narodowej poszukiwań i ekshumacji szczątków Polaków spoczywających na terenie Ukrainy (kwestia ta zyskała nazwę „ekshumacji wołyńskich”, ale nie chodzi przecież tylko ekshumacje ofiar OUN/UPA, ale także szczątków polskich żołnierzy walczących w czasie II wojny światowej, a nawet legionistów z I wojny światowej).
Drobniejszymi symbolami były dwie sprawy ze Lwowa (…). Chodziło o zasłonięcie (zamknięcie w skrzyniach) posągów lwów na Cmentarzu Obrońców Lwowa oraz tablicę informacyjną umieszczoną na gmachu dawnego więzienia przy ulicy Eliasza Łąckiego, na której po ukraińsku i angielsku widnieje takie między innymi stwierdzenie:
„W różnych czasach w tym miejscu mieścił się areszt śledczy trzech okupacyjnych reżimów: polskiego, nazistowskiego i radzieckiego”.
Zrównanie funkcjonowania Lwowa w niepodległym państwie polskim z okupacją niemiecką i sowiecką to zaiste ohydna i bezczelna prowokacja.
24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. W rezultacie do Polski przyjechało około 4 mln uciekinierów – obywateli Ukrainy, którzy otrzymali w naszym kraju wszechstronną pomoc oraz świadczenia socjalne, takie same jak obywatele Polski. (…) Czy możemy się zatem spodziewać, że w ramach wdzięczności Ukraińcy wreszcie zaczną szanować polską wrażliwość historyczną? Trzeźwo można powiedzieć, że przecież wdzięczność nie jest kategorią polityczną. A po drugie, dlaczego Ukraińcy mieliby nagle zacząć szanować polską wrażliwość, skoro takiej kwestii i takiego postulatu nigdy zdecydowanie i stanowczo nie stawiali politycy, na czele z prezydentem Andrzejem Dudą.
(…)
30 czerwca, czyli niespełna dwa tygodnie przed ustanowionym w Polsce Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach Rzeczypospolitej Polskiej, niemieckiemu dziennikarzowi udzielił wywiadu ambasador Ukrainy w Niemczech Andrij Melnyk. I cóż on mówił? Cytuję za polską redakcją „Deutsche Welle”:
„Bandera nie był masowym mordercą Żydów i Polaków”. Na uwagę dziennikarza, że banderowcy zamordowali setki tysięcy Polaków na zachodzie Ukrainy, Melnyk odparł:„I były też takie same masakry prowadzone przez Polaków na Ukraińcach”, a „Polacy chcą upolityczniać historię”.
Tutaj uwaga: Bandera rzeczywiście nie był masowym mordercą, nie brał udziału w rzezi wołyńskiej, jednak był twórcą, patronem oraz ideologiem organizacji, która dokonała ludobójstwa. Toutes proportions gardées – Hitler najprawdopodobniej również osobiście nie zamordował ani jednego Żyda.
Wbrew pozorom sprawa właściwie rozeszła się po kościach.
Rzecznik ukraińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Oleh Nikolenko wydał komunikat w którym napisał: „Słowa ambasadora Ukrainy w Niemczech Andrija Melnyka wypowiedziane w rozmowie z niemieckim dziennikarzem były jego osobistą opinią i nie wyrażają stanowiska ukraińskiego MSZ”.
Pełniący aktualnie obowiązki Geremka, czyli minister spraw zagranicznych RP Zbigniew Rau, zadowolony napisał na Twitterze:
„Odbyłem rozmowę z moim przyjacielem MSZ Ukrainy Dmytro Kulebą w związku z fałszującymi historię wypowiedziami Amb. Ukrainy w Niemczech. Podziękowałem min. Kulebie za szybką publiczną interwencję w tej sprawie”.
Takim obrotem sprawy zaskoczeni byli… nawet Niemcy.
„Wypowiedź ambasadora Ukrainy Andrija Melnyka, że Stepan Bandera nie był mordercą Polaków i Żydów, spotkała się z ostrą ripostą niemieckiej prasy. Komentatorzy zwracają uwagę na ostrożną reakcję Polski na ten skandal” – odnotowało Deutsche Welle.
„Miękiszon” Rau
Bo tak naprawdę Rau po raz kolejny się skompromitował. Po pierwsze – tak doświadczony dyplomata jak Melnyk (ambasadorem w Niemczech jest od 2014 r.) powinien wiedzieć, że ambasador publicznie nie prezentuje własnych opinii, lecz stanowisko kraju, który reprezentuje – jeżeli więc coś mówi, to mówi z rozmysłem i mając ku temu konkretny cel. Po drugie, komunikat rzecznika MSZ w reakcji na wypowiedź ambasadora to za mało, rzecznik stoi w hierarchii dyplomatycznej niżej niż ambasador, więc głos powinien zabrać zwierzchnik ambasadora, czyli minister spraw zagranicznych Ukrainy. Po trzecie wreszcie, warto przypomnieć, że w styczniu tego roku polski rząd odwołał polskiego ambasadora z Czech za znacznie mniejsze przewinienie, czyli niezgodną z oficjalnym polskim stanowiskiem wypowiedź na temat konfliktu wokół kopalni węgla brunatnego Turów. Dlatego reakcja Raua powinna być o wiele bardziej zdecydowana. A on jeszcze podziękował!
Aby zrozumieć, dlaczego tak naprawdę wobec Melnyka nie wyciągnięto żadnych konsekwencji, należy zadać sobie pytanie, co właściwie powiedział ambasador Ukrainy w Berlinie? Otóż nie powiedział nic nowego! On po prostu powtórzył stare tezy Wołodymyra Wiatrowycza, w latach 2014-19 prezesa ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej i tak naprawdę kreatora polityki historycznej Ukrainy w czasie prezydentury Petro Poroszenki. Przecież Wiatrowycz wydarzenia na Wołyniu nazwał… drugą wojną polsko-ukraińską.
Zasiew Wiatrorycza
(…) Skutkiem polityki Wiatrowycza jest zarówno zakaz ekshumacji wołyńskich, jak i stawianie Polski na równi z hitleryzmem i komunizmem (przywołany przypadek tablicy na gmachu dawnego więzienia na Łąckiego). Sprawiając, iż pomiędzy Polską a Ukrainą wciąż pozostają niezałatwione sprawy i emocje historyczne, Wiatrowycz de facto najlepszą robotę wykonał dla Rosji i Putina. I chociaż po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Wołodymyra Zelenskiego Wiatrowycz przestał być szefem ukraińskiego IPN-u, to – jak widać – ludzie jego formacji wciąż mają decydujący wpływ na ukraińską politykę historyczną wobec Polski.
(…) Wiatrowycz urodził się w 1977 r. i ukończył historię na Uniwersytecie Lwowskim. Ambasador Melnyk urodził się w 1975 r. i jest absolwentem prawa Uniwersytetu Lwowskiego. Obaj są więc rówieśnikami wychowanymi i ukształtowanymi w tym samym środowisku.
A teraz trzeci życiorys: urodził się w 1977 r. w Stryju – sporym mieście oddalonym zaledwie 65 km od Lwowa – i ukończył Wydział Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Lwowskiego. O kogo chodzi? To Wasyl Zwarycz – nowy ambasador Ukrainy w Polsce, który swą misję w Warszawie rozpoczął w czerwcu tego roku. To samo pokolenie, to samo środowisko co Wiatrowycz i Melnyk. Wszyscy wykształcili się w mieście, które Ukraińcy nazywają dziś żartem, ale nie bez dumy: Bandersztatem.
(…)
PS. Jak podał niemiecki dziennik „Bild” Andrij Melnyk ma zostać odwołany z funkcji ambasadora w Berlinie i objąć funkcję… zastępcy ministra spraw zagranicznych Ukrainy. Zamiast kary jest więc awans. To kolejny przyczynek pokazujący, jak Ukraina przejmuje się polską wrażliwości historyczną i zarazem gorzka pointa niniejszego tekstu.
Cały tekst Marcina Hałasia oraz inne analizy tylko w najnowszym numerze “Warszawskiej Gazety”.
Jest takie precyzyjne słowo, które
należy jak najszybciej dedykować
naszym wspaniałym braciom i
siostrom / Ukrafaszystom /…
” WYPIERDALAĆ ” z Polski !!!
Oczywiście, Ukraina nigdy nie pogodzi się z uznaniem swoich bohaterów narodowych za ludobójców polskiego narodu na Kresach, toteż nadzieję na przyjaźń polsko – ukraińską należy włożyć między bajki. Zdają sobie z tego sprawę wszyscy Polacy, znający historię Polski, a w szczególności w tym przypadku wydarzenia na Wołyniu. Nie będzie pojednania nad szczątkami dziesiątek tysięcy Polaków, gnijącymi na polach i w lasach Ukrainy, bo Polacy nie przejdą nad tą martyrologią swoich rodaków do porządku dziennego.
Nigdy nie doczekamy się uszanowania czy podziękowania . Im po prostu należy się wszystko za darmo . Do tego stanu rzeczy doprowadzili najwięksi szkodnicy Duda i Morawiecki. To my obywatele ponosimy koszty tej szaleńczej polityki jaka zafundowali nam ci dwaj zdrajcy narodu. Hańba im za całokształt ich poczynań. Nikt inny a Morawiecki przyczynił się do tego że mamy bardzo drogie paliwa, galopujące ceny i inflację. Jako katoliczka modle się aby pieniądze z unii nigdy nie trafiły do Polski. Jest duże prawdopodobieństwo że tak się stanie. Bardzo boje się o nasze dzieci, wnuki którzy będą musieli spłacać przez dziesiątki dekad, za miskę ryżu.