INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

16:16 | piątek | 19.04.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Pożegnanie premiera

Czas czytania: 6 min.

Kartka z kalendarza polskiego

19 kwietnia

Jedźcie sami do Niemiec…

13 kwietnia 1943 W czasie II wojny światowej, Warszawa była dla Niemców najniebezpieczniejszym z okupowanych przez nich miast Europy. Każdy Polak mógł wtedy zginąć...

Koniecznie przeczytaj

Jak niby wg prezesa Kaczyńskiego mamy ruszać na frontalne starcie z Brukselą, skoro sami sobie na dzień dobry wytrącamy z rąk najcięższą broń, a na dodatek kluczowe decyzje dawno już zapadły – i to za naszą zgodą? Z jakich zatem „armat” mamy strzelać – i to jeszcze „ogniem zaporowym”?

Mateuszowi Morawieckiemu zaczyna się palić grunt pod stopami. Takiej ilości „kontrolowanych przecieków” do mediów ze strony rozczarowanego jego polityką aparatu PiS chyba jeszcze nie było, to zaś oznacza, że w Zjednoczonej Prawicy wrze, jak nigdy dotąd. Do niedawna pierwsze skrzypce grała tutaj Solidarna Polska, która zresztą od samego początku miała rację, wskazując na pułapki związane z naszą ustępliwą polityką wobec Unii Europejskiej. Głosy te w pewnym momencie stały się na tyle częste, że Morawiecki poczuł się zmuszony, by przeforsować kuriozalną uchwałę zakazującą ministrom publicznej krytyki poczynań rządu, co samo w sobie świadczy o temperaturze politycznego sporu. Teraz jednak do „ziobrystów” dołączyli członkowie Prawa i Sprawiedliwości – i to ci z twardego, partyjnego jądra, których wypowiedzi, choć póki co przeważnie anonimowe, nie różnią się od tego, co mówi Zbigniew Ziobro, Janusz Kowalski czy Patryk Jaki. Wygląda na to, że do pisowskich działaczy dotarły wreszcie z całą mocą rozmiary klęski poniesionej w konflikcie z Brukselą i tego, jakim obciążeniem dla całego obozu rządzącego staje się osoba premiera Morawieckiego, który był twarzą unijnej polityki. Krótko mówiąc, zorientowali się, że mogą przez niego przegrać wybory.

- reklama -

Oponenci Morawieckiego skupiają się głównie wokół ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, wokół którego orbitują takie postaci, jak Beata Szydło, Elżbieta Witek, Mariusz Błaszczak czy Marek Suski – czyli krew z krwi i kość z kości partyjnego aktywu. Wprawdzie wymienieni nie pozwalają sobie jeszcze na otwartą krytykę premiera pod własnymi nazwiskami, bo nad Mateuszem Morawieckim wciąż swój parasol ochronny trzyma Jarosław Kaczyński, lecz ferment i frustracja są wręcz namacalne. Takich oporów za to nie mają eurodeputowani, cieszący się z racji swej funkcji większym marginesem niezależności, a przy okazji siedzący w samym oku brukselskiego cyklonu i na bieżąco obserwujący polityczne trendy i nastroje panujące w unijnych kuluarach. Głośne w ostatnich dniach wypowiedzi profesorów Zdzisława Krasnodębskiego i Ryszarda Legutki świadczą jednoznacznie o utracie zaufania do linii przyjętej przez Mateusza Morawieckiego i jego najbliższych współpracowników, zaś kroplą ostatecznie przelewającą czarę stała się firmowana przez min. Annę Moskwę zgoda na unijny mechanizm redukcji zużycia gazu. Do tego grona trzeba jeszcze doliczyć Witolda Waszczykowskiego, który po ustąpieniu z funkcji ministra spraw zagranicznych nagle nabrał asertywności i rozumu oraz – uwaga! – Ryszarda Czarneckiego. No, jeśli nawet ten obrotowy politykier, słynący z tego, że zawsze wyczuwa, skąd wieje wiatr, dołącza do grona krytyków premiera – to wiedz, że coś się dzieje…

Partyjni „buntownicy” domagają się dymisji premiera przed końcem roku, a w wariancie minimum – ustąpienia trzech jego ludzi: ministrów Waldemara Budy (główny negocjator „kamieni milowych”, po ujawnieniu których w partyjnych szeregach wszyscy zrobili oczy jak pięć złotych), Grzegorza Pudy odpowiadającego za wykorzystanie funduszy europejskich oraz Konrada Szymańskiego – ministra ds. Unii Europejskiej. Słowem, pisowski aparat łaknie krwi i głów.

 „Rzeź mateuszątek”?

- reklama -

Jeżeli doszłoby do „rzezi mateuszątek”, byłby to sygnał, że zaczęła się „obróbka skrawaniem” Mateusza Morawieckiego i pozbawianie go wpływów we własnym rządzie. Tutaj jednak decydująca będzie postawa Jarosława Kaczyńskiego – czy zdecyduje się wydać na żer partyjnej wendetty najbliższych współpracowników swego protegowanego? Na razie prezes próbuje zarządzać kryzysem, co pokazuje jego wywiad dla tygodnika „Sieci”. Jarosław Kaczyński z jednej strony zapowiada w nim kilka zmian kadrowych w rządzie, z drugiej jednak stanowczo stwierdza, iż nie będzie zmiany premiera czy rządu, gdyż jest to „w tej chwili z wielu względów niemożliwe”. Lecz równie ciekawe jest to, czego prezes PiS nie mówi: otóż pierwszy raz nie chwali Mateusza Morawieckiego, co więcej – wprost przyznaje, że dotychczasowa taktyka w relacjach z Brukselą poniosła sromotne fiasko. Winą wprawdzie obciąża wiarołomstwo unijnych dygnitarzy nie dotrzymujących umów, lecz tym samym pośrednio przyznaje, że premier wraz ze swymi ludźmi dali się zwyczajnie wykołować.

Spójrzmy tylko: „Wykazaliśmy maksimum dobrej woli, poszliśmy na duże kompromisy. Trzeba było spróbować choćby po to, by sprawa była jasna. I dzisiaj jest jasna, każdy widzi, o co chodzi, jaka to gra”; „To wszystko razem powoduje, że nie mamy już gdzie się cofnąć. Wykazaliśmy maksimum dobrej woli, poszliśmy na kompromisy, ale widać, że nie o to tu chodzi”; „Ustępstwa nic nie dały, choć poszliśmy daleko, według mnie ryzykownie daleko”. Trzy niemal jednobrzmiące cytaty z trzech różnych fragmentów rozmowy, z jednym mianownikiem: klęska. Cóż, szkoda, że Naczelnik zorientował się w tym wszystkim dopiero poniewczasie. Może gdyby zaczynał każdy piątkowy poranek od lektury najnowszej „Warszawskiej Gazety”, to uniknąłby wielu kosztownych pomyłek. Zamiast tego jednak najwyraźniej wolał słuchać medialnych lizusów futrowanych publicznymi pieniędzmi, więc nie otrzymywał należytej „informacji zwrotnej”, utwierdzając się w błędnych diagnozach i decyzjach. Tak się mści alienacja władzy i zamykanie się we własnej „bańce”.

Teraz Jarosław Kaczyński zapowiada utwardzenie kursu wobec Brukseli. Rychło w czas. Jednak zastrzega przy tym od razu, że nie będzie to wstrzymanie naszej składki członkowskiej, zaś sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski mówi o „wyciąganiu wszystkich armat” i „ogniu zaporowym”, ale niemal na jednym oddechu odżegnuje się od polexitu i deklaruje niezłomną wolę pozostania Polski w Unii Europejskiej. W Brukseli te sprzeczne sygnały zostaną zinterpretowane tylko w jeden sposób: PiS tradycyjnie gromko krzyczy, a gdy przyjdzie co do czego, znów zgodzi się na nasz dyktat – możemy więc dalej ich grillować, dobra nasza. Jak niby wg prezesa Kaczyńskiego mamy ruszać na frontalne starcie z Brukselą, skoro sami sobie na dzień dobry wytrącamy z rąk najcięższą broń, a na dodatek kluczowe decyzje dawno już zapadły – i to za naszą zgodą? Z jakich zatem „armat” mamy strzelać – i to jeszcze „ogniem zaporowym”? Czy do wierchuszki z PiS nie dotarł niedawny sondaż, w którym 46 proc. Polaków opowiedziało się przeciw wyprzedaży naszej suwerenności za brukselskie srebrniki? A może właśnie tego sondażu na szczytach władzy się przestraszono?

- reklama -

Konieczne jest nowe otwarcie

Wracając do Mateusza Morawieckiego i sytuacji w PiS. Bez jego dymisji nie będzie mowy o żadnym nowym otwarciu – ewentualne odwołanie kilku podwykonawców jego polityki nic nie da, jeżeli na czele rządu wciąż będzie stał człowiek będący autorem błędnej strategii i głównym winowajcą politycznej i wizerunkowej kompromitacji.

Jarosław Kaczyński, godząc się na odwołanie Morawieckiego, musiałby przyznać się do błędu, co zawsze jest psychologicznie trudne. Innego wyjścia jednak nie ma – ten człowiek jest w PiS spalony, nikt nie będzie za niego umierał w kampanii wyborczej. O Morawieckim jako „delfinie” tym bardziej nikt nie chce słyszeć. Oczywiście, należy zachować pozory i pożegnać Morawieckiego tak, jak Beatę Szydło – z honorami i kwiatami, dziękując za „wypełnioną misję”, może nawet zafundować złoty spadochron (chociażby w postaci posady prezesa jakiegoś państwowego banku) – a potem radykalnie odciąć od wpływu na cokolwiek.
I musi się to stać jeszcze tej jesieni, jeżeli PiS chce marzyć o nowym impulsie dającym nadzieję na wygranie wyborów.

Kto w zamian? Najchętniej widziałbym powrót Beaty Szydło, ale nie upieram się. Musi być to jednak ktoś z partii, a nie kolejny „wynalazek”, ktoś, na kogo terenowy aparat będzie chciał pracować jak w 2015 r. – i do tego kojarzący się z twardą, asertywną postawą wobec UE. Koniec z kapitulanctwem. Może szeregi PiS nie są jeszcze doszczętnie wyjałowione i ktoś taki się znajdzie? Byle szybko, bo czas ucieka.

Więcej tekstów i analiz Piotra Lewandowskiego tylko w najnowszym numerze “Warszawskiej Gazety”. Już w sprzedaży!

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

1 KOMENTARZ

Subskrybuj
Powiadom o

1 Komentarz
oceniany
najnowszy najstarszy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
Ewa-Maria
21.08.2022 22:03

Ależ oczywistym jest że PiS przegra wybory przez szkodnika Morawieckiego. Armat przeciw Brukseli już nie wyciągną ponieważ nie posiadają ich. Jedynie co im pozostało to strzelanie z proc. Uważam że Kaczyński upiera się przy Morawieckim ponieważ ten musi mieć na niego jakieś haki. Nie inaczej tym bardziej że jest dobrym, przewidywalnym liderem, taktykiem. Mam jednak nadzieje że Kaczyński w końcu się opamięta i odeśle Morawieckiego tam skąd przyszedł czyli do swojaków. Szkoda mi jest Beaty Szydło ponieważ była dobrym premierem. Gdyby pozostała nadal nie mielibyśmy takich problemów jakich zgotował nam obywatelom Morawiecki. Najlepsi politycy wyfrunęli do Brukseli a teraz mamy zbieraninę z łapanek. Nie kompetentnych, laików. Mimo wszystko szkoda mi PiS że ma swoje życzenie zgotowuje sobie taką patową sytuacje. Jeżeli Morawicki nie zostanie usunięty nie zagłosuję na PiS. Solidarna Polska nie ma szans chociaż mają w swoich szeregach paru dobrych polityków. Pozostaje Konfederacja. Jeżeli by Solidarna Polska i Konfederacja połączyły siły mają szanse w boju z PiSem.

reklama spot_img

Ostatnio dodane

ZBRODNIA NIEUKARANA

Uświadommy sobie, że ludzie odpowiedzialni za polityczny flirt z Putinem wrócili właśnie do władzy i służb specjalnych. Trzeba być kimś zupełnie...

Przeczytaj jeszcze to!

1
0
Podziel się z nami swoją opiniąx