Wszystkie szwedzkie media i tamtejsi politycy grzmią po śmierci Polaka. Nie podają najważniejszej informacji – kto tworzy narkotykowe gangi terroryzujące kraj. Nie podano też, kiedy ogólnonarodowe szwedzkie mazanie kredą po chodnikach w ramach walki z przestępczością na ulicach.
Takie zdarzenia mają miejsce w Europie coraz częściej, a knebel politycznej cenzury sprawia, że społeczeństwa nie mają pełnego dostępu do informacji. Kiedy więc Unię obiegła informacja, że 39-letni Polak został w środę 10 kwietnia wieczorem zastrzelony w Sztokholmie, w dzielnicy Skarholmen, podano wiele szczegółów. Poza jednym. Podano więc, że idąc z 12-letnim synem na basen, Polak zwrócił uwagę “młodzieży”. Podano, że pomiędzy nim a młodymi ludźmi wywiązała się utarczka słowna, zakończona oddaniem strzałów przez jedną z tych osób. Trzydziestodziewięcioletni Polak umierał na chodniku na oczach syna. Dwunastolatek dzwonił do babci, stał całkiem sam. Nikt mu nie pomógł. Podano, że morderca zbiegł. Nie podano, że Skarholmen w znacznej części zasiedlają “inżynierowie i lekarze”, czyli przygarnięci przez Szwecję nielegalni imigranci, tworzący gangi, z którymi państwo szwedzkie od dawna sobie nie radzi. W dzielnicy narkotykowe gangi rozprowadzały swój towar, a Polak informował o problemie policję. Ta, podobnie jak szwedzkie władze, nie zrobiła nic. Za to już po tragedii, kiedy w miejscu śmierci naszego rodaka Szwedzi zaczęli palić znicze i składać kwiaty, pojawili się i szwedzcy politycy. Swoją wiązankę kwiatów złożył premier Ulf Kristersson. “Nigdy nie poddamy się. Pokonamy gangi” – oświadczył szef szwedzkiego rządu, co wobec śmierci Polaka i sytuacji w szwedzkich miastach brzmi jak kpina. Z okazji do lansu skorzystali także minister sprawiedliwości Gunnar Stroemmer oraz minister polityki społecznej Waltersson Groenvall, a także przedstawicielka opozycji, była premier Magdalena Andersson. Ta ostatnia była na tyle bezczelna, że zwróciła się do rodziny zabitego Polaka. – Rozumiem, że jesteście źli i zawiedzeni – powiedziała, pokazując, że nic nie rozumie. – Czy możesz wytłumaczyć, co tu robisz? Naprawdę, co tutaj robisz? – zapytał ją szwagier zamordowanego. Andresson odpowiedziała, że przyszła, by porozmawiać z ludźmi, którzy przyszli na manifestację, a wtedy siostra zabitego Polaka przypomniała jej, że miała okazję rozmawiać z nimi wcześniej i tego nie zrobiła. – Byliśmy na zorganizowanej przez ciebie debacie, podczas której pytaliśmy, co zamierzacie zrobić z przemocą. Co się stało, gdy wyłączono kamery? Kiedy to było? Rok temu, gdy zadawaliśmy te pytania? A teraz mój brat nie żyje. Ale kamery są najważniejsze. Więc zostawię cię z nimi samą – zgasiła polityczkę Polka. Co zrobiła Andresson? Poprosiła o wyłączenie kamer, żeby móc porozmawiać z rodzoną kolejnej ofiary migracyjnej polityki Szwecji.
Problem przestępczości w Szwecji jest tak duży, że nie działa już żadna polityczna poprawność ani żadne zamykanie oczu. Władze, chcąc nie chcąc musiały przyznać, że istnieje. W styczniu rząd Szwecji przyjął narodową strategię walki ze zorganizowaną przestępczością, jako jej cel wskazując np. powstrzymanie rekrutacji do gangów czy likwidację działalności gospodarczej prowadzonej przez przestępców. Z pewnością gangi przestaną rekrutować do swoich szeregów kolejnych “inżynierów i lekarzy” zasilających szeregi szwedzkiego społeczeństwa. W jaki sposób rząd chce to osiągnąć? Dokładnie w dniu śmierci Polaka szwedzki parlament przyjął ustawę wprowadzającą tzw. strefy bezpieczeństwa, czyli możliwość przeprowadzania przez policję na danym obszarze przeszukiwań i rewizji osób oraz mienia bez konkretnego podejrzenia. To oczywiście zamordyzm i państwo policyjne w czystej postaci. Pokazuje, jak wielki jest problem, ale też zmusza do pytania: jeśli w Szwecji są strefy i dzielnice, gdzie nie wchodzi policja, to czy bez podejrzenia będzie przeszukiwać “inżynierów i lekarzy”, których się boi czy imigrantów z Polski, Ukrainy czy Słowacji, których się nie boi?