Dziewiętnasty lipca 2024 pokazał, jak będzie wyglądać świat bez gotówki, oparty wyłącznie na elektronicznym pieniądzu, obsłudze klienta, nawigacji – jedna “awaria” sparaliżowała życie milionów. Co to oznacza? Że wszyscy jesteśmy uzależnieni od prywatnego podmiotu!
W piątek doszło do globalnej awarii usług chmurowych Microsoftu. Firma Microsoft poinformowała o usterce wszystkich swoich usług online i padło wszystko – systemy obsługujące linie lotnicze, co sparaliżowało pracę lotnisk na wszystkich kontynentach. “Zakłóceniu” uległa praca giełdy w Londynie i banków. W Polsce klienci PKO BP – największego banku w kraju nie mogli dokonywać płatności on-line, zdarzały się problemy przy płatnościach kartami czy próbie wypłaty środków z bankomatów. Tusk pośpieszył z komunikatem, że awarie nie zagrażają bezpieczeństwu państwa, pokazując, na jak cienkiej nitce ono wisi, skoro awaria usług jednej firmy mogłaby stanowić takie zagrożenie. To zresztą głupota premiera, bo tym oświadczeniem wskazał potencjalnym wrogom Polski, gdzie uderzać i w dodatku zrobił to w czasie toczącej się kilkaset kilometrów od Warszawy regularnej wojny.
W dodatku nie wiadomo, kto uziemił samoloty na całym świecie i sparaliżował pracę tysięcy podmiotów – Microsoft czy też zajmująca się cyberbezpieczeństwem firma CrowdStrike, która przyznała się do wypuszczenia błędnej poprawki do swojego oprogramowania? Dziwnym trafem zbiegły się dwie awarie: pierwsza Microsoftu i usług oferowanych przez tę firmę w chmurze, czyli super-bezpiecznym narzędziu do przechowywania danych z dostępem z każdego miejsca i każdego narzędzia posiadanego przez użytkownika. Na serwerach Microsoftu do przechowywania danych w chmurze było zastosowane oprogramowanie CrowdStrike, ale Microsoft nie podał, czy ma to związek z antywirusowym oprogramowaniem tej właśnie firmy.
CrowdStrike z kolei poinformował, że doszło do błędu przy aktualizacji antywirusowego oprogramowania a za błędem stoi “czynnik ludzki”, czyli programista, który “popełnił błąd w kodzie, przez co komputery użytkowników tego programu nie mogą zostać poprawnie uruchomione i stały się chwilowo bezużyteczne”. To dlatego siadły komputery w bankach, na lotniskach i na giełdach. Sugestia, że gdyby np. za aktualizację odpowiadała sztuczna inteligencja a nie człowiek – jest aż nadto wyraźna. Co teraz? Informatycy orzekli, że takiej awarii system sam nie naprawi. Trzeba go ręcznie wprowadzić w tryb awaryjny, znaleźć wadliwy plik i usunąć go. Z tym, że po pierwsze – trzeba umieć to zrobić, po drugie – w wielkich firmach typu właśnie banki czy linie lotnicze – ze względów bezpieczeństwa trzeba mieć do tego specjalne uprawnienia.
I co z tego wynika? Po pierwsze Microsoft Corporation to założona przez Billa Gatesa firma zajmująca się dostarczaniem oprogramowaniem komputerowym, obecnie będąca właścicielem 10 tys. różnych patentów. Jednym z najbardziej dochodowych produktów przedsiębiorstwa Microsoft jest ich system operacyjny Windows, używany przez większość komputerów na świecie. Żeby nie było tak różowo – w 2018 roku Holendrzy odkryli w płatnym Office 365, że Microsoft przesyła do USA nie tylko dane diagnostyczne, ale również informacje dotyczące tytułów e-maili (w tym prywatnych), wysyłanych przez użytkowników. W efekcie zakazano używania oprogramowania Microsoft w holenderskich szkołach. Sam Bill Gates został szczepionkowym guru w czasie pandemii koronawirusa, chociaż o wirusologii i medycynie nie ma pojęcia. Jako jeden z najbogatszych ludzi na świecie ma za to wystarczająco dużo pieniędzy, by wykupić sobie chociażby powierzchnię w medycznych czasopismach, w których publikował artykuły. Oczywiście oprogramowania nie dostarcza charytatywnie – kosztuje ono ciężkie pieniądze.
Awaria czy też “trening” z 19 lipca pokazała, jak łatwo wziąć ludzkość za pysk. Już nie trzeba pandemii i lockdownów, żeby zamknąć lotniska. Wystarczy jeden klik. Ten sam klik może pozbawić ludzi dostępu do ich własnych pieniędzy, a co za tym idzie – możliwości nabywania dóbr i usług (a innych ludzi pozbawi możliwości sprzedaży dóbr i usług). Można to zrobić globalnie, można wyłączyć tylko konkretne usługi, oferowane przez konkretne podmioty konkretnym odbiorcom. I rządy poszczególnych państw mogą się tylko modlić, żeby “awaria” nie dotknęła systemów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo danego państwa. Jednym klikiem można wywołać krach na giełdzie, doprowadzić przedsiębiorstwo do upadku, “wyparować” biliony w dowolnej walucie. I może to zrobić kilka podmiotów na tej planecie. Teraz wystarczy, że dogadają się z międzynarodowymi agendami (WHO, Bank Światowy) i wszyscy zostaniemy wzięci za pysk. Kolejny post-pandemiczny trening właśnie wszyscy odbyliśmy.