Słynnej dyplomacji watykańskiej praktycznie nie ma. Autorytetu papieża wśród wiernych Kościoła katolickiego – też. Kościół przechodzi przez ogromny kryzys i nie jest on związany prawdziwymi lub zmyślonymi “skandalami pedofilskimi”. Od tego, kto zostanie następcą Franciszka, może zależeć to, ilu wiernych będzie miał Kościół i jaki będzie.
Przez całe wieki dyplomacja watykańska uchodziła za mistrzowską. Wszystko przez stosowanie strategii tytułowego kota. Otóż dyplomacja watykańska była zawsze jak kot, który idzie po stole zastawionym kosztowną porcelaną, nie zrzucając i nie tłukąc ani jednej filiżanki. Im bardziej był skomplikowany świat, tym trudniej było Watykanowi ją stosować, ale z grubsza się udawało. Nawet w XX wieku, kiedy Kościół musiał poradzić sobie z dwiema najbardziej zbrodniczymi ideologiami w dziejach ludzkości i kiedy przyszło mu się zmierzyć z lewackim marszem przez instytucje, tryumfalnie zakończonym w XXI wieku. Do czasu wyboru kard. Bergoglio. Południowoamerykański hierarcha, wychowanek niesławnego “paktu z katakumb”, skoncentrował się na dogadzaniu lewackiej ideologii, popadając przy tym ze skrajność w skrajność i doprowadzając do podziałów w Kościele. W efekcie – na Zachodzie księża przyozdabiają kościoły gejowskimi flagami i “błogosławią” gejowskie pary, gdy księża w Polsce czy w Afryce nawet nie chcą o tym słyszeć. Na Zachodzie osoby rozwiedzione, będące w nowych związkach, mogą przystępować do komunii, na Wschodzie – już nie. Papież wyraził niezadowolenie z przyjmowania gejów do seminariów, co formalnie jest zakazane i de facto – zgodził się na to we Włoszech. I tak dalej. Od dłuższego już czasu Franciszkiem zachwycone są tylko środowiska LGBT i skrajnej lewicy, podczas, gdy w Kościele narasta sprzeciw przeciwko drodze synodalnej, na którą obecny papież wepchnął Kościół. W efekcie coraz częstsze i głośniejsze są opinie o konieczności wyboru na papieża kogoś, kto powstrzyma obecne trendy, prowadzące zdaniem wielu osób do przebudowy Kościoła nieakceptowalnej przez wiernych i wręcz do faktycznej schizmy.
W uzdrowieniu Kościoła z lewackiej grypy, w którą wpędził go papież Franciszek, jest jedna poważna przeszkoda – Bergoglio zadbał, aby jego polityka była kontynuowana bez względu na rysującą się coraz wyraźniej groźbę podziału Kościoła. Na 141 kardynałów, którzy będą wybierali nowego papieża, aż 111 mianował właśnie Franciszek, w większości wręczając nominacje kardynalskie purpuratom podzielającym jego poglądy lub jeszcze bardziej lewackim niż on. Jedyną szansą Kościoła jest to, że Franciszek tak się zapędził, iż kardynalskimi kapeluszami obdarzył hierarchów, z europejskiej perspektywy – końca świata. A duchowni z Afryki są mniej skorzy do wprowadzania gejowskich małżeństw niż zlewaczeni hierarchowie, jakich dobrał sobie Franciszek w Europie (nawet w Polsce, przy czym wybór kolejnego Polaka i tak się nie zdarzy, pomimo spekulacji dotyczących osoby kard. Konrada Krajewskiego). Przykładem kard. Fridolin Ambongo Besungu, przewodniczący Sympozjum Konferencji Episkopatów Afryki i Madagaskaru, który odrzucił osławioną deklarację papieża Franciszka dotyczącą błogosławieństw dla par jednopłciowych. Od dawna mówi się o wyborze papieża z Afryki, pytanie, czy kardynałowie z Europy są na to gotowi. Z kolei jeśli chodzi o Azję, najpopularniejszy “na giełdzie nazwisk” jest kard. Luis Antonio Tagle, o wiele bardziej lewacki niż sam Franciszek. Przeciwko niemu przemawia to, że w Azji katolicy stanowią jednak wyznaniową mniejszość. Stąd na jego wybór stawia niewiele osób.
Niestety, dla Kościoła i świata, wybór kard. Bergoglio był katastrofalnym błędem, którzy może kosztować znacznie więcej niż lata jego nieudanego pontyfikatu. Franciszek nie jest autorytetem nawet dla lewactwa, choć dość często wyciera ono sobie im gębę. Autorytet papieża wśród wiernych Kościoła szoruje po dnie, o ile w ogóle istnieje. Mistrzowskiej dyplomacji Watykanu praktycznie nie ma. Wpływów Watykanu na świecie też. Franciszkowi skutecznie udało się roztrwonić dorobek pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI. Jeśli konklawe pójdzie drogą, jaką wytyczył Franciszek i wybierze kontynuatora jego “drogi synodalnej” to zaistnieje ryzyko, że kościoły zamiast się zapełnić, rzeczywiście zostaną porzucone. Przez wiernych. Niezależnie od tego, jak bardzo lewaccy, lewicujący i podlizujący się lewiccy rzekomi “katoliccy publicyści” są zachwyceni “drogą Franciszka” i jak bardzo gorąco zapewniają, że nie ma z niej odwrotu.