Nakaz noszenia maseczek wciąż budzi kontrowersje. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji w sklepach a ostatnio, również w szkołach. Mimo zapewnień Ministerstwa Zdrowia oraz Głównego Inspektora Sanitarnego, że sprzedawcy mogą nie obsługiwać klientów, którzy nie będą mieli zasłoniętych ust i nosa, wielu prawników wskazuje na brak jednoznacznej podstawy prawnej stosownych przepisów.
Przykładem tych teorii jest np. decyzja Sądu Rejonowego w Suwałkach, który nakazał zapłacenie grzywny ekspedientce, która odmówiła sprzedaży klientce bez maseczki. Kobieta odwołała się od wyroku. W sądzie II instancji, sprawa ma być rozpatrzona 16 września. Sąd Rejonowy w Kościanie, odmówił z kolei wszczęcia postępowania w sprawie o ukaranie mężczyzny, który złamał zakaz przemieszczania się i nakaz zakrywania ust i nosa.
Sędzia Joanna Hetnarowicz-Sikora obowiązujące przepisy nazywa wprost bublem prawnym. W jej opinii “Złamano zasady prawidłowej legislacji, a teraz na gwałt szuka się argumentacji, żeby uzasadnić rozporządzenia ministra zdrowia i Rady Ministrów”.
Cytowany przez portal gazetaprawna.pl prawnik, adwokat Adam Ploszka uważa, że, odrzucanie wniosków przez sądy, lub umarzanie spraw w związku z wadliwymi przepisami, znacznie podniesie koszty, które poniesie budżet państwa.
Innego zdania jest prof. Piotr Kruszyński, który twierdzi, że składanie do sądu przez policję, wniosków o ukaranie sprzedawców z wyżej wskazanych powodów, jest “absolutnie nieuzasadnione”. Profesor twierdzi, że wystarczającym uzasadnieniem takiego postępowania personelu sklepu, jest troska o zapewnienie bezpieczeństwa zarówno pracownikom, jak klientom. Na tego typu okoliczność wskazuje także mec. Michał Tropper.
W jego opinii, choć sąd ma podstawy do odrzucania wniosków, może też uznać je za zasadne. Będzie to możliwe w sytuacji, kiedy powoła się na zasadę słuszności i uzna, że “choć ustawodawca działał nie do końca prawidłowo, wprowadzał jednak potrzebne społecznie regulacje”.
Źródło:gazetaprawna.pl