Władze Serbii stanęły w obliczu najpoważniejszych protestów ostatnich lat. Demonstracje nazwane „buntem ekologicznym” są skierowane przeciwko polityce inwestycyjnej rządu, informuje rosyjski dziennik „Kommiersant”.
W minioną sobotę odbyła się kolejna tura weekendowych protestów przed siedzibą rządu w Belgradzie. Serbowie wzniecili „ekologiczne powstanie” w odpowiedzi na uchwaloną pod koniec listopada ustawę o wywłaszczaniu ziemi, która znacznie uprościła władzom przejmowanie własności gruntów, jeśli wymaga tego interes narodowy. Natomiast protestujący wiążą ustawę z rządowymi planami nadania koncesji wydobycia litu międzynarodowemu koncernowi Rio Tinto.
Pomimo zapewnień przedstawicieli Rio, że zagospodarowanie złoża i produkcja litu będą prowadzone ściśle według światowych norm środowiskowych, od 27 listopada dziesiątki tysięcy ludzi w soboty blokują większość autostrad, paraliżując cały kraj.
Wobec największego w ostatnich latach przejawu niezadowolenia władze początkowo zareagowały ostro. Zwłaszcza że nasilający się protest w przededniu zaplanowanych na 3 kwietnia wyborów prezydenckich i parlamentarnych sprowokował organizację bezpartyjnego frontu niezadowolonych obywateli.
Do przełamania blokad drogowych rząd wykorzystał nie tylko policję, ale także grupy niezidentyfikowanych bojówkarzy uzbrojonych w gumowe pałki. Jednak represje tylko zintensyfikowały protesty, co zmusiło Belgrad do zmiany taktyki.
Z inicjatywy prezydenta Aleksandra Vucicia, parlament złagodził uchwaloną ustawę wywłaszczeniową. Władze gminy Łoznica w zachodniej Serbii, gdzie koncern Rio Tinto ma wydobywać rudy litu, usunęły z miejscowego planu zagospodarowania zezwolenie na budowę kopalni.
Część ekologicznych organizacji uznała swoje żądania za spełnione. Jednak inicjator buntu – Ruch Powstania Ekologicznego – nie myśli o zakończeniu konfrontacji. Uważa, że władze poszły na ustępstwa wyłącznie z powodów taktycznych. Celem jest zmniejszenie niezadowolenia przed wyborami i powrót do współpracy z Rio Tinto po ich zakończeniu.
Ruch postawił prezydentowi Aleksandrowi Vuciciowi swego rodzaju ultimatum. Chce, aby do prawosławnych Świąt Bożego Narodzenia (7 stycznia) władze unieważniły wszystkie dokumenty podpisane dotychczas z koncernem, co oznaczałoby jego faktyczne wydalenie z Serbii.
Ponadto bardzo popularny w Serbii lider Ruchu Aleksander Jovanović, zażądał od władz wprowadzenia moratorium na wydobycie litu, odwołania rozpraw sądowych przeciwko protestującym i ukarania wszystkich, którzy użyli siły wobec obywateli. Jeśli wymagania nie zostaną spełnione, Ruch obiecuje nowe blokady i ponowną mobilizację antyrządowych demonstracji.
Według „Kommiersanta”, w takim przypadku władze serbskie mogą ponownie zmienić taktykę, wracając do represyjnych metod. Minister spraw wewnętrznych Aleksander Vulin nazwał demonstracje: – Próbą zdestabilizowania Serbii przed wyborami.