Od dziesięcioleci amerykańscy politycy mówili o konieczności osiągnięcia niezależności energetycznej. Dane Energy Information Administration wskazują, że w 2020 r. Stany Zjednoczone wyprodukowały więcej ropy naftowej niż zużyły. W 2021 r. mimo odbicia gospodarczego równowaga popytu i podaży została utrzymana.
Według portalu Axios, tegoroczny wzrost cen ropy naftowej nie obniża ogólnych wskaźników amerykańskiego dobrobytu, takich jak PKB i dochód narodowy per capita. Można mówić jedynie o zróżnicowaniu dochodów w skali kraju. Na zwyżkach wygrywają Teksas i Dakota Północna. Wyższe koszty ponoszą stany przemysłowe: Massachusetts i Karolina Północna.
Portal przypomina, że jeszcze w 2010 r. Ameryka importowała 9,4 miliona baryłek ropy dziennie więcej niż eksportowała. W 2020 r. osiągnęła nadwyżkę 650 tys. baryłek dziennie, a wstępne dane za 2021 r. mówią o zbilansowaniu importu i eksportu.
Najwięcej ropy naftowej, bo aż 51 proc. dotarło do USA z Kanady, a jedynie 8 proc. z krajów Zatoki Perskiej. Dla porównania w 2008 r. bliskowschodni surowiec stanowił 30 proc. importu.
Axios zwraca uwagę na następstwa geopolityczne. Ewentualne zakłócenia dostaw energetycznych w Europie wywołane rosyjską inwazją na Ukrainę, nie będą miały bezpośredniego wpływu na bezpieczeństwo paliwowe USA.