Od początku wojny ruch w punktach moskiewskiej gastronomii zmniejszył się średnio o 60 proc. Zamiast tego mieszkańcy stolicy rzucili się do centrów handlowych. Wykupują importowany sprzęt elektroniczny, AGD i ubrania, na które w przyszłości nie będzie ich stać, informuje „Kommiersant”.
Stołeczna gastronomia w zależności od segmentu, odnotowuje spadek przychodów od 50 do 70 proc. Według gazety, klienci nadal odwiedzający restauracje i bary wyraźnie ograniczają wydatki. W podobnej sytuacji znajduje rynek usług cateringowych.
– Wypłacalna opinia publiczna poleciała do ciepłych krajów, aby przeczekać panikę – komentuje dziennik.
Również branża kosmetyczna również doświadczyła spadku obrotów. Od poniedziałku klienci zaczęli masowo odwoływać wizyty, a liczba nowych spadła pięciokrotnie, co jest sytuacją nietypową, jak na początek marca (Dzień Kobiet).
Eksperci zapowiadają, że w przypadku kontynuacji negatywnego scenariusza konieczne będą znaczące redukcje personelu. Właściciele punktów usługowych rozpoczynają negocjacje czynszowe, licząc na rabaty od wynajmu lokali.
Wzrosła natomiast frekwencja w centrach handlowych. W przypadku Moskwy o 15-20 proc. zaś w Petersburgu nawet o 30 proc. Firma badawcza Focus Research and Consulting łączy trend z nerwowością w obliczu upadku rubla.
- Konsumenci spieszą się z zakupami zagranicznej gamy towarowej, od samochodów, elektroniki i sprzętu AGD, po importowaną odzież i obuwie, które prawdopodobnie nie będą dostępne w najbliższym czasie – ocenia firma Focus.