Z zamieszczonego przez rodzinę śp. Jerzego Stuhra nekrologu nie dowiadujemy się, synem której Mitteleuropy był zmarły artysta? W każdym razie w żadnej z wersji Niemcy nie przewidywali istnienia państwa polskiego.
“W środę 17 lipca na cmentarzu Rakowieckim w Krakowie odbył się pogrzeb Jerzego Stuhra. (…) Stuhr senior bez wątpienia czuł się kaznodzieją, występującym w imieniu samozwańczych elit III RP, a za wystarczający tytuł do takiej aktywności uznał swoją aktorską sławę. Problem w tym, że wybitni reżyserzy nigdy nie widzieli w nim kandydata do roli wielkiego moralizatora. Obsadzali go w roli wrednego cwaniaczka i karierowicza Lutka Danielaka w „Wodzireju” czy zabawnego Maksa Paradysa w „Seksmisji”. „Jerzy miał plebejską twarz” – powiedziała nietaktownie, wygłaszając mowę pogrzebową, Agnieszka Holland, co nie bardzo spodobało się zgromadzonym na uroczystości, oczekujących bardziej wzniosłych słów” – tak Mirosław Kokoszkiewicz podsumowuje w “Warszawskiej Gazecie” pogrzeb gwiazdora i przemilczane przez relacjonujące uroczystość media, słowa Holland. Ale zauważa coś jeszcze – treść nekrologu zmarłego, opublikowanego przez jego rodzinę, z nieznanych powodów podkreślającą, że zmarły był “inteligentem”, ale nie tylko. Był “synem Mitteleuropy”.
“Czy rodzina, oddając ostatni hołd mężowi, ojcu i dziadkowi, musiała w nekrologu oddawać jeszcze hołd Niemcom? A może inteligencka rodzina Stuhrów nie wie, że określenie Mitteleuropa to pojęcie historyczne, określające polityczne cele Niemiec podczas I wojny światowej?” – pyta publicysta.
No właśnie – rodzina nie wie czy przeciwnie – bardzo dobrze wie i wie, co napisała? A czym była Mitteleuropa i czy Niemcy się jej wyrzekli? – o tym w całym felietonie red. Kokoszkiewicza tylko w “Warszawskiej Gazecie”.