Więzienia stają się rozsadnikiem epidemii – alarmują władze penitencjarne i obrońcy praw człowieka. Szereg państw odpowiada amnestiami, które mogą się odbić niekorzystnie na bezpieczeństwie publicznym.
Unijni obrońcy praw człowieka zwrócili się do Rady Europy oraz WHO z apelem o zwolnienie części więźniów. Argumentują, że więzienia szybko przekształcą się w ogniska zarażeń koronawirusem, pogarszając i tak fatalną sytuację służby zdrowia.
Obawy dotyczące możliwości przeniesienia zarazy na zewnątrz, potwierdzają, m.in. władze penitencjarne Francji, Pakistanu, Filipin, Arabii Saudyjskiej i Egiptu. Służby więzienne oceniają, że nie będą w stanie zapewnić osadzonym pomocy medycznej, co grozi wybuchem masowych protestów więźniów skazanych na faktyczną śmierć. Dlatego kolejne państwa ogłaszają amnestie dla odizolowanych przestępców mniej niebezpiecznych ze społecznego punktu widzenia.
Po wykryciu COVID19 u 27 osadzonych i 13 strażników w Nowym Jorku szereg stanów rozpoczęło stopniowe opróżnianie więzień. W sumie liczba zwolnionych przekroczyła kilka tysięcy osób.
Podobnie postąpił król Bahrajnu, amnestionując 900 osadzonych po protestach społecznych 2011 r. W Europie do największej akcji zwolnień przystąpiły władze niemieckich landów. Tylko w 36 więzieniach Nadrenii Północnej-Westfalii kary odbywa 16 tys. osadzonych, z których zwolnieni mają wszyscy skazani na izolację krótszą niż 18 miesięcy. Podobne kroki realizują m.in. Wielka Brytania, Irlandia i Kanada.
Skalę amnestii pobił jednak Teheran. Iran, który jak dotąd nie może poradzić sobie z epidemią, podjął decyzję o uwolnieniu 70 tys. więźniów.
Tak powszechna amnestia rodzi jednak poważne obawy społeczne. Czy zwalnianie osób, często zainfekowanych takimi chorobami, jak gruźlica lub HIV, nie narazi ich samych na śmiertelne uderzenie koronawirusa? Czy pozostali obywatele nie zetkną się z kolejnym wyzwaniem, tym razem kryminalnym?