Inicjator demontażu sowieckiego pomnika w Pradze boi się rosyjskiej zemsty. Czeski burmistrz Ondřej Kolář poprosił o policyjną ochronę.
Inicjator demontażu sowieckiego pomnika w stolicy Czech poprosił o ochronę, informuje portal Respekt. Jak wiadomo 3 kwietnia br. na polecenie burmistrza szóstej dzielnicy Pragi służby miejskie zdemontowały pomnik sowieckiego marszałka Iwana Koniewa.
Podobnie, jak w przypadku rozbiórek i przenosin symboli sowieckiego zniewolenia w Polsce, Moskwa historycznie zareagowała na czeską decyzję. Kreml skrytykował władze Pragi i republiki za akt „świętokradztwa” i „fałszowania historii”.
Obawy burmistrza o własne bezpieczeństwo wzrosły, gdy rosyjski minister wydał specjalny rozkaz. Siergiej Szojgu nakazał rosyjskiej prokuraturze prawne ściganie sprawców rozbiórek „pomników wdzięczności i bohaterów Armii Czerwonej” poza granicami Rosji.
Zgodnie z nowymi rozwiązaniami na międzynarodowe wnioski organów ścigania, mają być aresztowani i deportowani do Rosji jako przestępcy. Wobec burmistrza dzielnicy wszczęto w Rosji karne dochodzenie.
Czeski burmistrz boi się rosyjskiego zamachu
Szalę lęków przelały jednak dane czeskich służb bezpieczeństwa o przybyciu do Czech osób powiązanych z rosyjskim wywiadem wojskowym. Zaobserwowano także ożywienie oficerów rezydentury GRU. Według źródeł portalu Respekt: „W Pradze pojawił się obywatel Rosji stanowiący potencjalne niebezpieczeństwo dla Kolářa”.
Burmistrz został więc objęty ochroną policyjną. Ponadto funkcjonariusze obstawiają prezydenta stolicy Zdenka Hriba i burmistrza innej z dzielnic Pawła Nowotnego.
Ponadto Kreml zainicjował historyczny atak na naszych południowych sąsiadów. Rosyjska propaganda zarzuca Czechom kolaborację z III Rzeszą.
Dla przypomnienia, rosyjska historia głosi, że w maju 1945 r. oddziały Iwana Koniewa wyzwoliły Pragę. Tymczasem prawda jest inna. Gdy w czeskiej stolicy wybuchło antyhitlerowskie powstanie, na pomoc prażanom ruszyły kolaborujące z III Rzeszą jednostki rosyjskie. Dywizje gen. Andrieja Własowa powstrzymały rzeź miasta. Czołgi Koniewa dotarły, gdy nazistowska armia uciekała z Pragi do amerykańskiej strefy okupacyjnej.
Komunistyczne władze Czechosłowacji uczyniły z Koniewa zbawcę praskiego proletariatu. Już od dłuższego sowiecki pomnik był oblewany czerwoną farbą. Chęć uchronienia zabytku przed dewastacją był głównym motywem decyzji o jego demontażu.