III wojna światowa? Właśnie trwa…

Piotr Szubarczyk

Politolodzy i publicyści ostrzegają przed „III wojną światową”. Wszyscy. I ci na Zachodzie, i ci na Wschodzie.

Są jednak różne powody tego ostrzegania. Ci pierwsi robią to ze strachu. Ci drudzy – by straszyć… Dlatego ci drudzy dodają do tego straszenia groźbę użycia broni jądrowej – tak jak ostatnio zrobił to po raz kolejny cyniczny komisarz „innostrannych dieł” Federacji Rosyjskiej (następca na tym stanowisku zbrodniarza wojennego Wiaczesława Mołotowa) – Siergiej Ławrow. „Wzbogaca” on zresztą swoją sowiecką narrację odstraszania licznymi kłamstwami, takimi na przykład, że na Ukrainie nie ma żadnej wojny, tylko „operacja”? W jakiej sprawie? „W obronie praw obywatelskich” biednych Rosjan, smażonych na wolnym ogniu przez ukraińskich „nazistów”.

Całe to gadanie o „groźbie III wojny światowej” jest zupełnie absurdalne, ponieważ ta wojna już się zaczęła i trwa na dobre. O „groźbie wybuchu III wojny światowej” to można było sobie mówić, gdy Moskale zajmowali Krym. A i tak można to już było traktować jako wstępną fazę wojny. O tyle ciekawą, że po stronie Rosji zaangażowało się 10 państw zachodnioeuropejskich, handlując z nią po cichu komponentami do najnowocześniejszego uzbrojenia. 80% tego nielegalnego handlu, wbrew embargu nałożonego przez… Unię [!] prowadziły Francja i Niemcy!

Regularne wojsko rosyjskie toczy dziś regularne bitwy z regularnym wojskiem ukraińskim. Rosjanie tracą dużo sprzętu, ale mają środki, by odnowić ubytki. To codzienne transfery olbrzymich pieniędzy za gaz i ropę z Rosji na zachód Europy. Niemcy i Francja, liderzy „praworządnej” Europy, oświadczyli, że o bojkocie rosyjskich dostaw to będzie można mówić za dwa lata! Na razie te surowce są im potrzebne… Skąd te dwa lata? Na tyle szacują możliwości ukraińskiego oporu… Potem będzie „normalnie”, czyli Nord Stream eins und zwei.

Wojna trwa. Zatapiane są okręty, strącane samoloty i helikoptery, zabijani są cywile, prowadzona jest eksterminacja ludności dla zastraszenia, niszczona jest „substancja materialna” – tak jak to robili Niemcy po upadku Powstania w Warszawie, porywa się ludzi i wywozi wbrew ich woli do Rosji.

We wtorek 26 kwietnia premier Morawiecki powiedział, że jesteśmy w przededniu największej bitwy pancernej od czasu II wojny światowej! Kto jak kto, ale premier państwa natowskiego wie, o czym mówi…

To nie jest tylko wojna między zaborczą Rosją posowiecką a Ukrainą. Na terenie objętym walkami znajdują się żołnierze kilkudziesięciu już narodowości! Rosja wzięła właśnie do niewoli pierwszych jeńców brytyjskich! To dwaj żołnierze z zaciągu ochotniczego.

Kiedy w roku 1941 Hitler uderzył na Sowiety, jego Blitzkrieg był imponujący! Przemarsz przez zabiedzony kraj był szybszy dwukrotnie niż wrześniowy Blitzkrieg w Polsce roku 1939! Sowieccy żołnierze tysiącami szli dobrowolnie do niewoli. Miliony zesłańców i skazańców zbrodniczego państwa NKWD modliło się za powodzenie wojsk Hitlera. Hitler okazał się skończonym głupcem i tego nie wykorzystał, traktując „podludzi” z pogardą, dopuszczając się zbrodni na niewinnych i oddalając stopniowo sympatię „narodu sowieckiego” dla swych wojsk.

Zachód, nieskory do ofiar („Nie chcemy umierać za Gdańsk – maj 1939, „dziwna wojna” – jesień 1939) wyłożył fortunę, by postawić na nogi „bohaterską armię czerwoną”. Niezliczone konwoje z bronią i żywnością dokarmiały czerwonego Lewiatana, by wygrał wojnę. Lewiatan, coraz bardziej pewny siebie, w podziękowaniu za tę pomoc wystawił rachunek. Zażądał prawa do zniewolenia połowy Europy. To nie jest rachunek wygórowany – uznał umierający już, bezwolny prezydent USA na wózku inwalidzkim…

Dzisiejsza Rosja nie prowadzi jednak „otiecziestwiennoj wojny”, czyli wojny sprawiedliwej. Taką „wojnę ojczyźnianą” prowadzi Ukraina! Ukraina jest i będzie wspomagana przez Zachód, bo taki jest jego interes – nawet wbrew bieżącej strategii niemieckiej, która potęgę Niemiec widzi w „szczudłach rosyjskich”, jak się wyraził malowniczo Jarosław Kaczyński…

Pomoc Zachodu będzie narastała. Imponuje determinacja Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Niemiecko-francuska destrukcja nie będzie miała większego znaczenia. Jesteśmy w przeddzień nowego, wielkiego rozdania. Amerykanie zrozumieli wreszcie, że między Moskwą a Berlinem trzeba postawić potężny mur na osi północ-południe. Bez tego nie będzie pokoju w Europie. Przed wojną był już taki mur, złożony z państw, które uzyskały lub restytuowały swą niepodległość, ale ten wersalski mur był za słaby, Stalin nazywał go szyderczo „przepierzeniem” i chwalił się, że wystarczyły dwa ciosy zaprzyjaźnionych potęg (Niemców i Sowietów), by to przepierzenie rozwalić.

– Polacy! – powiedział na początku tej wojny prezydent Ukrainy – Jest nas 90 milionów! Te słowa przejdą do historii, jak pamiętne słowa Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi, bo są podwaliną do budowy – już nie przepierzenia, tylko potężnych szańców, rozdzielających dwa agresywne państwowe twory, śniące od pokoleń sen o panowaniu nad światem. Dałby Bóg! Oby ofiary obecnej wojny nie poszły na marne!