Wtorek, 23 czerwca 1942 r.
To była jedna z wielu tego rodzaju niemieckich zbrodni. Popełniona z iście niemiecką systematycznością. I z iście niemiecką bezczelnością jej sprawcy zostali po wojnie ochronieni przed karą.
W przedwojennej Polsce było kilka dużych placówek zajmujących się chorymi psychicznie. Należał do nich Państwowy Zakład dla Umysłowo i Nerwowo Chorych w Kobierzynie, wówczas pod Krakowem (dziś dzielnica Krakowa). Była to prężnie działająca i całkowicie samowystarczalna placówka. Szpital miał własny folwark, ogród, sklep, zapewniane były usługi rzemieślnicze, a pracownicy zakładu mieli przydzielone ogródki. Przy szpitalu funkcjonował nawet teatr posiadający własny budynek. Zakład miał własne przedszkole i straż pożarną. Sale dla chorych, zgodnie z ówczesnym zwyczajem nie były małymi pokojami z łazienkami, ale były jasne i przestronne. Sprawne funkcjonowanie szpitala, zakończył wybuch II wojny światowej.
Niemcy
Od 6 do 8 września 1939 na terenie Państwowego Zakładu dla Umysłowo i Nerwowo Chorych w Kobierzynie stacjonowała jednostka Wehramchtu. Opuszczając szpital zabrała cenne przedmioty, w tym maszyny do pisania, artykuły sanitarne i środki lecznicze. W początkowym okresie wojny, po zakończeniu kampanii wrześniowej nie było jeszcze tak źle, zakład funkcjonował normalnie i miał ponad 1000 pacjentów. Dzięki zgromadzonym zapasom wyżywienie pacjentów odpowiadało normom przedwojennym. Wkrótce miało się to zmienić. Po paru personalnych zmianach na stanowisku dyrektora placówki, w październiku 1940 r. funkcję tę objął Alex Kroll. Nie był lekarzem, a stanowisko zawdzięczał przynależności do NSDAP oraz protekcji swego lekarza, kierownika wydziału zdrowia w „rządzie” Generalnego Gubernatorstwa Jostowi Walbaumowi. Według późniejszych zeznań Krolla Walbaum miał mu opowiedzieć o Akcji T4 i o „eliminacji” chorych psychicznie. Walbaum miał wyjaśnić Krollowi, że „niemieckie urzędy widzą w pacjentach kobierzyńskiego zakładu „życie niegodne życia”. Kroll postanowił „uwolnić” chorych od „ciężaru” życia. Zaczął od ich zagłodzenia.
Pierwszy etap zbrodni
Na początku swego urzędowania Kroll zmniejszył więc racje żywnościowe pacjentów. Ci, którzy pracowali, mieli dostawać odtąd 1200 kcal dziennie, niepracujący – 1000 kcal, a przebywający w szpitalu Żydzi – jeszcze mniej. Norma dla dorosłego człowieka to ok. 2000 kcal, przy wykonywaniu pracy fizycznej – więcej. Podstawę żywienia stanowiły ziemniaki gotowane w łupinach, zupa ziemniaczana oraz kapusta. Na około 1000 pacjentów przypadało dziennie łącznie 5–6 kg tłuszczu. Na wiosnę 1941 zabrakło ziemniaków, więc zaprzestano ich podawania, a do przygotowywanej zupy ziemniaczanej dodawano lebiodę i pokrzywę. Pacjentom wydawano 75–150 g chleba na dzień, a chorym pochodzenia żydowskiego tylko 50 g. W efekcie chorzy zaczęli umierać z głodu. Tylko w 1940 r. zmarło 501 pacjentów, w tym 109 Żydów.
We wrześniu 1941 r. do Kobierzyna przyjechał szef i wychowawca niemieckiej młodzieży, zaufany Hitlera Artur Axmann (1913-1996). Budynki i otoczenie bardzo mu się spodobały i uznał, że będą idealnie nadawać się dla Hitlerjugednt. Kroll otrzymał polecenie zlikwidowania placówki. Zabrał się do tego zmniejszając i tak nędzne racje żywnościowe. Osobiście ustalał ich wielkość, stale ją zmniejszając, chociaż w magazynach placówki nie brakowało żywności. Chodziło po prostu o zagłodzenie ludzi. Plan się udał. Na przełomie 1941 i 1942 r. umierało już ok. 45 pacjentów dziennie. Prowadzone przez kapelana szpitalnego katolickie księgi zmarłych (odnotowywano tutaj tylko zgony chrześcijan) wykazały, że w okresie od 1 września do 31 grudnia 1939 zmarło 75 pacjentów. W 1940 roku 392 osoby, w 1941 roku 355 osób, a od 1 stycznia do 17 czerwca 1942 roku 135 osób.
Przygotowania
Najsilniejsi wciąż żyli i Kroll postanowił się pozbyć ich definitywnie. Na początku czerwca 1942 r. Kroll zakazał lekarzom wypisywania pacjentów z zakładu. Powołał się na rozkaz dowództwa SS w Krakowie. Chorzy nadal byli przyjmowani. Ostatni został przyjęty 23 czerwca, czyli w dniu likwidacji zakładu. W tydzień po wprowadzeniu zakazu wypisywania chorych (a na dwa tygodnie przed likwidacją szpitala) straż przy bramie wjazdowej na teren szpitala objęła niemiecka policja. Niemcy dokonali także formalnej inspekcji szpitalnego cmentarza. Po wojnie grabarz zakładowy Władysław Bargieł relacjonował, że na teren cmentarza przyszedł Kroll w towarzystwie wysokiego rangą oficera niemieckiego oraz inspektora Pawłyka, który tłumaczył rozmowy. Grabarz miał wskazać miejsce na cmentarzu, w którym jeszcze nie byli grzebani zmarli. Wskazał polankę położoną o kilkanaście metrów na wschód od kostnicy, która równocześnie była miejscem jego zamieszkania. Niemiecki oficer miał potwierdzić, że miejsce jest dobre. 18 czerwca polscy lekarze pracujący w zakładzie: dr Władysław Issajewicz, dr Meissner, dr Feliks Dębski oraz absolwenci medycyny Hołda i Zicha otrzymali od Krolla zalecenie, by w ciągu trzech dni opuścili placówkę i aby wyjechali do zakładu „Drewnica” k. Warszawy. Kroll zakomunikował im, że opiekę nad chorymi przejmą lekarze niemieccy, a dotychczasowy personel ma wydać dokumentację pacjentów i klucze do oddziałów szpitalnych. Lekarzom zabroniono wstępu na oddziały. Medycy opuścili zakład 21 czerwca.
22 czerwca, między godziną 8 a 9 rano, szpitalny woźnica, wykonujący pracę na przyzakładowym folwarku, zaobserwował samochód wypełniony esesmanami, który podjechał na zakładowy cmentarz. Esesmani rozpoczęli kopanie głębokiego dołu w rejonie południowej części cmentarza. Również grabarz Bargieł relacjonował, że esesmani kopali duży dół grobowy w miejscu, które kilkanaście dni wcześniej wskazał Krollowi. Tego samego dnia grabarz otrzymał nakaz natychmiastowego opuszczenia zajmowanego mieszkania przy kostnicy i przeniesienia się wraz z rodziną na teren zakładu. Także tego dnia Kroll zwolnił z zakładu zakonnice-pielęgniarki i kapelana.
22 czerwca, między godziną 12 a 14, ze stacji kolejowej Swoszowice na przyszpitalną bocznicę, przetoczono osiem bydlęcych wagonów. Po odczepieniu wagonów parowóz wrócił na stację Swoszowice.
Dzień zbrodni
23 czerwca 1942 r. w godzinach porannych szpitalny woźnica otrzymał polecenie natychmiastowego przywiezienia wapna z wapiennika Libana. Wrócił przed 13:00, a około godziny 15:00 zaobserwował, że wóz z wapnem, powożony przez niemieckich policjantów, odjechał w kierunku zakładowego cmentarza.
Kroll zarządził odprawę personelu na godzinę 10:00 w budynku zakładowego teatru. Na odprawie ogłosił, że pacjenci zostaną przewiezieni do „Drewnicy”. Służba sanitarna otrzymała rozkaz opuszczenia oddziałów do godziny 12:00. Na terenie oddziałów mieli pozostać jedynie wyznaczeni dyżurni.
O 11:30 wysłano pięciu dozorców, z niemieckim nadpielęgniarzem Leo Zipperem na czele, do klasztoru i szpitala Bonifratrów w Zebrzydowicach, by przywieźli 30 chorych, którzy na podstawie umowy z kobierzyńskim zakładem odbywali tam leczeni
O godzinie 13:00 rozpoczęła się wyznaczona przez Krolla godzina policyjna. Personel nie mógł się poruszać po terenie szpitala pod groźbą rozstrzelania. Zabroniono opuszczać swoich mieszkań do godziny 7:00 następnego dnia.
Niemiecka pedanteria
Około 13:00 na teren kobierzyńskiego zakładu przybył pierwszy oddział SS. Przyjechali też SS-Standartenführer Max Hammer, prawdopodobnie kierujący akcją SS-Sturbannführer Karl Meyer oraz dr Werner Beck. Placówka została otoczona kordonem posterunków. Samochód z chorymi z Zebrzydowic (przywieziono 29 pacjentów, bowiem jedna osoba zmarła) wrócił do Kobierzyna około godziny 16:30 i zatrzymał się koło budynku administracyjnego. Stąd został skierowany na bocznicę kolejową koło kotłowni. Pacjenci zostali przez esesmanów załadowani do podstawionego na stacji kolejowej Kobierzyn pociągu.
Rozpoczęło się systematyczne przewożenie samochodami pacjentów z poszczególnych oddziałów szpitala. Drzwi oddziałów osobiście otwierał Kroll, posługując się własnym kluczem. Wchodził na sale w towarzystwie niemieckich sanitariuszy i niemieckich lekarzy, którzy tego dnia także pojawili się w Kobierzynie. Opróżniany pawilon był otaczany kordonem uzbrojonych esesmanów, a do podstawionych samochodów tworzony był wąski szpaler. Pacjentów liczono dwukrotnie. Dyżurni, przebywający dotychczas z pacjentami, byli pod strażą odprowadzani do budynku zakładowego teatru. Na oddziałach pozostawiano jedynie tych chorych, którzy byli tak słabi, że nie nadawali się do transportu. Nie jest znana dokładna liczba pozostawionych na oddziałach pacjentów. Prawdopodobnie było to ok. 16 osób, w tym jedna w stanie agonalnym.
Auschwitz
Po zakończeniu załadunku chorych do wagonów (przed godziną 20:00) na bocznicę ściągnięto parowóz, który przetoczył wagony na stację w Swoszowicach, skąd po około 20 minutach postoju pociąg wyruszył w utrzymywanym w tajemnicy kierunku. Jak się potem okazało, tym kierunkiem był obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Jeszcze tej samej nocy Niemcy zamordowali 535 kobierzyńskich pacjentów w komorze gazowej nr 1. Cel podróży pociągu wyszedł na jaw przypadkowo jesienią 1942, gdy do księgowości utworzonego w obiektach po kobierzyńskim zakładzie ośrodka Hitlerjugend wpłynął rachunek wystawiony przez Generalną Dyrekcję Kolei Wschodniej (Generaldirektion der Ostbahn) za czerwcowy transport pacjentów do Auschwitz. Nowa, niezorientowana, niemiecka kasjerka, nie wiedząc, co z tym dokumentem zrobić, pokazała go Polakowi – Adamowi Zawirskiemu, pracownikowi księgowości szpitala, który pracował tam także przed 23 czerwca 1942 r. Poradził jej, by rachunek odesłała do Krolla, ale sam dobrze go zapamiętał i po wojnie sporządził raport na ten temat.
Zbrodnia w szpitalu
Akcję wywózki przetrwała tylko jedna pacjentka zakładu – Waleria Białońska z kobiecego oddziału Vb. Dzięki pomocy dyżurującej pielęgniarki Stanisławy Pałys Białońska ukryła się za jedną z szaf oddziału. Gdy Niemcy stwierdzili brak jednej osoby, Pałys kategorycznie zapewniła, że wyprowadzono wszystkich chorych. Pod osłoną nocy Białońskiej udało się wydostać z terenu zakładu i dotarła do domu lokalnego gospodarza Purchli, który zapewnił jej schronienie.
Z placówki zdołała też uciec Maria Szames, która będąc pacjentką szpitala, pracowała u Krolla jako pokojówka. Kroll zauważył jej zniknięcie i zagroził, że jeśli się nie odnajdzie, do Auschwitz zostanie wysłanych 50 osób wraz z rodzinami. Maria Szames ugięła się i wróciła do placówki. Janina Sroka, pielęgniarka na oddziale kobiecym VIb, opisywała po wojnie ostatnie spotkanie z Marią Szames: „Przechodząc obok portierni, zauważyłam Marię w towarzystwie pracowników zakładu (…) Szamesówna pożegnała się ze mną, mówiąc: do widzenia w niebie. Jak się później dowiedziałam, pracownicy ci odprowadzili ją na cmentarz zakładowy. Dowiedziałam się, że na tym cmentarzu Kroll własnoręcznie zastrzelił Marię Szames”. Oprócz niej w czasie akcji likwidacyjnej 23 czerwca na terenie szpitala Niemcy zamordowali kolejne 30 osób. Prawdopodobnie ci pacjenci zostali oni zamordowani zastrzykami wykonywanymi przez dr. Wernera Becka. Do ich pochowania w zbiorowej mogile Niemcy sprowadzili 25 okolicznych Żydów, których następnie zastrzelili.
Niemcy starali się zacierać ślady po zbrodni. Tworzyli dokumentację, z której miało wynikać, że dany pacjent zmarł w innym miejscu i w innym czasie. Zapomnieli o jednym dokumencie.
Dowód
W kilka dni po likwidacji zakładu szpitalny urzędnik Tadeusz Datka znalazł w służbowym biurku jeden egzemplarz listy chorych, sporządzanej w kilku odpisach 23 czerwca. Tworzone wówczas w języku niemieckim listy, liczące osiem stron formatu A4, zawierały zestawienie liczbowe pacjentów z wyszczególnieniem mężczyzn i kobiet, uporządkowane oddziałami. Ujęto na nich także chorych z Zebrzydowic. Sama lista była sporządzona alfabetycznie, ze wskazaniem numeru porządkowego, nazwiska i imienia pacjenta, podając także datę urodzenia, narodowość, obywatelstwo i datę przyjęcia do zakładu. Na zachowanym egzemplarzu numery porządkowe pacjentów były dwukrotnie zakreślone: raz zwykłym ołówkiem, a drugi raz czerwonym. Nazwiska chorych zakreślano ołówkiem koloru zielonego. Najprawdopodobniej egzemplarz ten był wykorzystywany do sprawdzania stanu osobowego pacjentów 23 czerwca, podczas wywożenia ich z oddziałów do pociągu. Wspomniana lista wskazuje, że stan liczebny chorych na dzień 23 czerwca 1942 obejmował 262 mężczyzn i 305 kobiet, łącznie 567 osób.
Wliczając w to ofiary zagłodzenia, Niemcy zamordowali w kobierzyńskim szpitalu ok. 1000 osób.
Żaden ze sprawców tej zbrodni nie poniósł kary. Po wojnie Polska próbowała osądzić Krolla ale jak setki zbrodniarzy, został ochroniony przez niemiecka prokuraturę. Do końca życia twierdził, że życie to upłynęło mu na „pięknej służbie” innym ludziom.