INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

16:55 | niedziela | 24.11.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Sprawa elbląska

Czas czytania: 4 min.

Kartka z kalendarza polskiego

24 listopada

Jan Kazimierz w słuckim pasie

20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic wszystkie mi potęgi,Wojsk ogromnych chmura,Za...

Koniecznie przeczytaj

Sobota 17 lipca 1948 r.

Stalinowski terror bił w Polsce na oślep. Na fali wpajanej społeczeństwu paranoi „szpiegowsko-dywrsyjenj” nie miały znaczenia fakty. Wszystko w myśl zasady „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. W Elblągu pretekstem był pożar.  

- reklama -

Wszystko zaczęło się jeszcze w nocy. W nocy z 16 na 17  lipca 1949 r., kiedy pożar strawił halę nr 20 Zakładów Mechanicznych Zamech im. Generała Karola Świerczewskiego w Elblągu. Nikt nie zginął, ale straty materialne były poważne.

Elbląg jeszcze dziesięć lat wcześniej leżący w Prusach Wschodnich, był jednym z ważniejszych miast w komunistycznej propagandzie. Drugim ważnym czynnikiem było stworzenie aparatu terroru na wzór sowieckiego tak, by każdy się bał. Wina czy podejrzenie o winę nie miało żadnego znaczenia. Tak był właśnie w przypadku tzw. sprawy elbląskiej. Bezpieka postanowiła wykorzystać ją do czystek.

Elbląg był miastem dla Polski nowym, więc zamieszkali w nim głównie przesiedleńcy, osoby, które postanowiły szukać nowego życia i reemigranci z Francji – ludzie, którzy mieszkali i pracowali we Francji przed i w czasie II wojny światowej. Do takich osób należał sam Edward Gierek, którego rodzina (notabene bardzo religijna) wyemigrowała za chlebem do Francji na początku lat 20. r. (Edward miał wtedy jakieś 7 lat) i który wrócił w 1948 r. na Śląsk.

- reklama -

W Elblągu mieszkało i pracowało wielu reemigrantów z Francji, których do Polski przyciągnęły obietnice komunistów i chęć odbudowy kraju. Nie zdawali sobie sprawy, że dla bezpieki byli od razu podejrzani. Kiedy wybuchł pożar, a ogień strawił halę Zemechu, Urząd Bezpieczeństwa postanowił wykorzystać okazję do politycznej rozprawy i w ciągu kilku dni aresztował około 150 osób rzekomo podejrzanych o „dywersyjny imperialistyczny sabotaż”, choć wielu z nich nie miało żadnych związków z Zamechem. Według różnych szacunków prześladowaniami bezpieka objęła co najmniej 1800 osób.
Metody perswazji i wyrok

Zatrzymanych poddano okrutnym przesłuchaniom, połączonym z torturami. IPN tak opisał kulisy tamtego śledztwa: „Po śledztwie przeprowadzonym przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, większość z zatrzymanych była w stanie przyznać się do wszystkiego, byle tylko uniknąć brutalnej przemocy. Sadzanie na nodze odwróconego krzesła, bicie w pięty, wielogodzinne przesłuchania, pozbawianie snu, umieszczanie w cuchnących podziemiach więzienia w Gdańsku. To tylko niektóre z metod stosowanych przez śledczych. Nie może więc dziwić, że ludzie przyznawali się do wyimaginowanych zarzutów, które formułowano w aktach oskarżenia. Także do podpalenia hali nr A20”.

Ubecy wcale nie ukrywali przed nimi, że zależy im na wydobyciu konkretnych zeznań.

- reklama -

– Po miesiącu pan ubowiec pokazał mi dłoń i powiedział, że tu kaktus mi urośnie, jak się nie przyznasz, że podpaliłeś Zamech. Przy tej gimnastyce przyznałem się, potem trzy razy odwołałem zeznania. Po 2 latach zrobili proces, no i skazali mnie na 11 lat – mówił po wielu latach jeden z zatrzymanych w tej sprawie Józef Olejniczak.

Trwający zaledwie cztery dni proces rozpoczął się 18 lutego 1952 r. i zakończył wydaniem trzech wyroków śmierci dla głównych oskarżonych oraz kar wieloletniego więzienia dla większości z pozostałych. Na karę śmierci zostali skazani Francuz: główny oskarżony w procesie, Francuz Jean Bastard (nawet po 1989 r. figurował w polskich aktach jako „szpieg”) oraz Alojzy Banasiewicz i Andrzej Krzesiński. Stefan Czyż został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności, pięciu innych oskarżonych na kary co najmniej 11 lat więzienia. Trzy wyroki śmierci to nie wszystko. Henryk Zając został znaleziony martwy w celi, Adam Basista zmarł trzy lata po wyjściu z więzienia.

Jean Bastard, fotografia z akt Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku

W marcu 1956 roku wszystkich skazanych ułaskawiono.

Sprawa elbląska była najbardziej krwawym uderzeniem stalinowskiego terroru w Elbląg.

Dopiero po latach upamiętniono ją skwerem im. Ofiar Sprawy i obeliskiem. Nie wróciło to wielu zatrzymanym osobom, które zmarły podczas śledztwa lub krótko po nim.

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

Subskrybuj
Powiadom o

0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
reklama spot_img

Ostatnio dodane

Jan Kazimierz w słuckim pasie

20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic...

Przeczytaj jeszcze to!

0
Podziel się z nami swoją opiniąx