Pamiętaj, zdeprawowana hołoto opłacana przez różnych „filantropów” – gniew matek i ojców dosięgnie was. I to raczej prędzej niż później. Rozgniewani rodzice nie dadzą sobie odwrócić uwagi kolejnymi „pandemiami”, „wojnami”, „zmianami klimatu”.
(…)
Ameryka była miejscem jeszcze niejednego masowego ruchu wymuszającego na władzy – czy to państwowej, czy lokalnej bądź korporacyjnej – zmiany powziętych decyzji. Ostatnio takim zjawiskiem, budzącym „odmowę, niezgodę i upór”, jak pisał Poeta w „Potędze smaku”, jest deprawacja dzieci i młodzieży pod hasłem „edukacji seksualnej”. Prowadzą ją nie dość, że zaburzeni to jeszcze bardzo źli ludzie – szerzyciele zgorszenia wśród najmłodszych (…).
Pisząc o ludziach „zaburzonych”, mam na myśli tych, którzy pod pozorem marksistowskiej „walki o wyzwolenie Erosa” chcą uderzyć w podstawy cywilizacyjne, aby nasz wspólny dom, budowany przez dziesiątki pokoleń, zamienić w chlew kulturowy. Współczesny kołchoz, w którym urzeczywistniać się będą idee marksizmu kulturowego. Dodajmy, że ten typ „działalności rewolucyjnej” obcy jest również wielu homoseksualistom, co pokazuje ostatni przykład ze stanu Missouri, gdzie grupa ludzi o „odmiennej orientacji” poparła walkę gubernatora o prawo rodziców do odmowy uczestniczenia dzieci w „lekcjach” na temat zmiany płci czy różnorodności płciowej.
Tzw. rewolucja seksualna to nie jest pomysł lat 60. XX w., związany z rewoltą studencką i kontrkulturą. Prometeusza, jako symbolu wyzwolenia pracy ludzkiej, próbowano zastąpić Erosem i „wyzwolić” go w pierwszych latach rewolucji bolszewickiej, a symbolem tego zjawiska stała się Aleksandra Kołłontaj, twórczyni Żenotdieł (ministerstwo ds. kobiet przy rządzie bolszewików) i propagatorka „wolnej miłości”. Pierwsza na świecie kobieta-minister. Tyle że największym jej osiągnięciem było to, że przeżyła okres „wielkiej czystki” lat 30. A sztuka ta udała się tylko nielicznym „starym bolszewikom”.
Rewolucji seksualnej próbowano też na Węgrzech w okresie terroru komunistycznego Béli Kuna (Węgierska Republika Rad 1919) oraz w Meksyku.
Przykład z historii Meksyku pokazuje, że zaniepokojeni rodzice mogą przezwyciężyć program indoktrynacji szkoły marksistowskiej. Ten wyrósł z rewolucji meksykańskiej z lat 1910-1920. Powstały w ten sposób rząd socjalistyczny zamknął wszystkie szkoły katolickie i przejął całą publiczną edukację.
(…)
Ks. Wilfrid Parsons spędził wiele lat w Meksyku przed rewolucją i w jej trakcie, i zamieścił swoje relacje naocznego świadka w książce z 1936 r. „Mexican Martyrdom”. W okresie 1926-1935 pogłębiająca się indoktrynacja zmusiła do cichego oporu rodziców, którym nie odpowiadał nowy system nauczania. Zaczęto budować sieć tajnych domowych szkół. W niektórych przypadkach księża stawali się także nauczycielami w takich ośrodkach edukacyjnych. (…)
Ojciec Parsons opisał, co wydarzyło się później. „Rząd był zdumiony, gdy dowiedział się, jak ogromna była tajna praca edukacyjna Kościoła i innych niezależnych od marksistów organizacji”. Dla meksykańskich marksistów ten poziom nieposłuszeństwa obywateli był nie do zniesienia i wielce żenujący. Rozpoczął się okres brutalnych prześladowań. Rząd zaczął najeżdżać domowe szkoły, aresztować nauczycieli i konfiskować mienie. „Konfiskowano też domy, w których odbywały się lekcje. Niektórzy właściciele zostali ukarani grzywną, inni uwięzieni, jeszcze inni straceni”. Meksykański dyktator generał Plutarco Calles jasno wyraził swoje zamiary, ogłaszając nowy program. „Konieczne jest, abyśmy wkroczyli w nową fazę Rewolucji, którą nazwę okresem psychologiczno-rewolucyjnym; musimy wejść i przejąć w posiadanie umysły dzieci, sumienia młodych, ponieważ one należą i powinny należeć do Rewolucji”. Trzeba dodać, że Calles był zawołanym ateistą.
Meksykańska edukacja publiczna przekształciła się w szaleństwo. W kraju z 97 proc. ludnością katolicką sekretarz edukacji Narciso Bassols wprowadził do szkół publicznych system edukacji seksualnej dla wszystkich uczniów. Był on wzorowany na istniejącym już programie w meksykańskim stanie Tabasco.
„To, co wydarzyło się w rezultacie decyzji ministerialnej, zostało dobrze udokumentowane. Dzieciom pokazywano „sprzęganie się” zwierząt. W salach lekcyjnych dzieci obojga płci były rozbierane a „nauczyciele” wyjaśniali im proces kopulacji. Poinformowano, że jeden z nauczycieli wprowadził na swojej „lekcji” taniec, w którym chłopcy i dziewczęta musieli się rozbierać. Zdarzały się inne, nienadające się do druku, rzeczy”. Wszystkie te pomysły czerpały inspiracje z nauk szkoły frankfurckiej w Niemczech, w której powstał i rozwijał się marksizm kulturowy.
Jeśli chodzi o edukację seksualną dzieci podczas rewolucji meksykańskiej, była ona dość krótkotrwała. Rodzice zbuntowali się jak nigdy dotąd. Były petycje, protesty i nękanie nauczycieli prowadzących takie nauczanie. Emocje stały się tak intensywne, że zdarzały się przypadki mordowania zboczonych seksedukatorek przez rozwścieczone matki.
(…)
Tak, pamiętaj, zdeprawowana hołoto opłacana przez różnych „filantropów” – gniew matek i ojców dosięgnie was. I to raczej prędzej niż później. Rozgniewani rodzice nie dadzą sobie odwrócić uwagi kolejnymi „pandemiami”, „wojnami”, „zmianami klimatu”. A nawet wywołanymi przez wyżej wymienione „kataklizmy”: inflacją, galopującymi cenami i spadkiem poziomu życia. (…)
Cały tekst Roberta Kościelnego w najnowszym numerze tygodnika „Warszawska Gazeta”.