Chociaż brzmi jak żart, takie jest prawo – rolnikowi wykorzystującemu stare opony grozi nawet milion złotych kary.
Żeby była jasność – nie chodzi o jazdę na starych, łysych oponach. Chodzi o wykorzystanie starych opon w zupełne innych celach. Nie trzeba być geniuszem myśli technicznej, żeby zauważyć różnicę pomiędzy oponami samochodowymi a tymi do traktorów. Te ostatnie (zwłaszcza od tylnych kół) nie mają możliwości „wyłysieć”, a rolnicy świetnie wiedzą, kiedy jej wymienić. Ciężkie opony traktorów znakomicie sprawdzały się do zlikwidowania kretowisk na łąkach. Tu informacja dla mieszczuchów – przyczepiało się takie opony na stalowej lince do ciągnika i jeździło nim po łące likwidując w ten sposób kretowiska. Od jakiegoś czasu polscy rolnicy, hodujący krowy mleczne, znaleźli na stare opony inny „patent”. Rzecz w tym, że krowom bardzo smakuje kiszonka z kukurydzy. Posiekaną przy koszeniu kukurydzę usypuje się po prostu w długie pryzmy, szczelnie przykrywa grubą folią i kisi przez całą zimę. Ostatnimi czasy część rolników w identyczny sposób postępuje z trawą – ściętą trawę zwozi się na pryzmę i także przykrywa szczelnie folią. Oszczędza się w ten sposób czas, paliwo i folię używaną wcześniej do zrobienia charakterystycznych białych bel, które widać jeszcze czasami przy wiejskich zabudowaniach.
Ponieważ najważniejszy jest brak dostępu powietrza do wnętrza pryzmy (inaczej spleśnieje), rolnicy obciążają przykrywającą ją folię starymi, ciężkimi oponami. Można powiedzieć – dbają o ich recykling. W dodatku w ten sposób chronią folię przed zniszczeniem, dzięki czemu można ją używać przez kilka sezonów. I tu jest właśnie problem, bo takie proekologiczne postępowanie od dziesięciu lat jest mocno ograniczone przez polskie prawo. A bez specjalnego zezwolenia słono karane.
Kto to wymyślił?
Ustawa o odpadach, uchwalona przez Sejm w 2012 roku w artykule 25 stanowi, iż „do składowania lub magazynowania opon potrzebne jest zezwolenie na przetwarzanie odpadów”. Składowiskiem odpadów zdaniem urzędników może zostać nawet pięć czy dziesięć opon na pryzmie z sianokiszonką. W myśl ustawy rolnikowi, który takiej urzędniczej zgody nie posiada, grodzi kara w wysokości od 1000 złotych do nawet miliona złotych. W ten sposób rolnicy zamiast pracować, muszą starać się w urzędach marszałkowskich o zgodę na używanie swojej własności zgodnie z zapotrzebowaniem.
Na problem zwrócił uwagę Zdzisław Łuba z Podlaskiej Izba Rolniczej, który w tej sprawie skierował do ministra rolnictwa specjalne pismo, zwracając uwagę na absurdalność przywołanego wyżej przepisu. Ponieważ obecny minister rolnictwa Henryk Kowalczyk jest z wykształcenia matematykiem, a z zawodu nauczycielem i samorządowcem, pojęcie o wsi ma raczej mizerne. Dlatego Łuba niczym tłumaczy ministrowi jak przysłowiowy „chłop krowie na rowie”, że stare opony jako „przyciski” do kiszonki z kukurydzy to dobry pomysł. „Od lat rolnicy używają zużyte opony do obciążania folii przykrywającej kiszonki. W świetle tego opony te stają się praktycznie niezbędnym narzędziem, spełniającym istotną rolę w przechowywaniu kiszonki: pozwalają na wywarcie odpowiedniego nacisku oraz użycie folii przez kilka sezonów” – napisał cytowany przez portal PCH24, Zdzisław Łuba do Henryka Kowalczyka.
I co dalej?
Na razie nie wiadomo, co minister na to. Jedno jest pewne – ustawy sam, choćby chciał, nie zmieni. Potrzebna jest jej nowelizacja. Pytanie, czy rolnicy po wyskoku PiS z idiotyczną „piątką dla zwierząt” mogą na nią liczyć, czy próba nowelizacji spowoduje jazgot ekologów, pozostaje otwarte. Można się raczej spodziewać, że ekolodzy w ramach troski o planetę zażądają, jak przystało na miłośników „zwierząt ludzkich i pozaludzkich” wymordowania wszystkich krów. Oczywiście sami sianokiszonki żreć też nie będą. Ale, co tam – ważne, że będą mogli „dokopać” rolnikom.
Źródło: Adam Białous, PCh24
Tak.
To tylko: PRL bis, socyalizm, komuna esbecja, lewica, PSL jak ZSL PZPR ZNP OPZZ PZPN, czerwone układy, partyjniactwo, “demokracja ludowa” etc.
Dekomunizacja!
Deesbekizacja!
Delewicyzacja!
Polski!