Czy to już tak musi być, że obce ambasady ustalają, co jest dla Polski ważne, a co nie, co powinna Polska robić, a czego nie powinna?
„Znowu zgrzyty polsko-ukraińskie. Znowu Ukraińcy stawiają nam warunki. Znowu na granicy gorąco. I znowu polscy przewoźnicy strajkują, broniąc przed Ukraińcami swoich stanowisk pracy. A państwo polskie nie radzi sobie z polityką wschodnią, a przede wszystkim, właśnie, z polityką wobec Ukrainy, ponieważ napięcia nieustannie się powtarzają. A powtarzają się, ponieważ państwo polskie nie jest państwem suwerennym. Krzyczy tylko dużo, że jest suwerenne, a w rzeczywistości już od dawna suwerenne nie jest. Nie tylko dlatego, że Unia Europejskie ciągle ingeruje w nasze sprawy, ale przede wszystkim dlatego, że państwo polskie nie wykazuje się dumą narodową i godnością. (…) A my teraz, jako państwo polskie, nie objawiamy ani godności, ani dumy narodowej. Nie bronimy swojego narodu. Nie chronimy własnej historii. Nie potrafimy przez kilkadziesiąt lat obronić pamięci naszych rodaków, którzy zostali wymordowani przez bandy ukraińskie w latach 1939-1947 na Kresach”, pisze na łamach „Warszawskiej Gazety” Stanisław Srokowski.
„(…) ponad dwa lata temu, ceniony działacz kresowy, Antoni Dąbrowski z Dębna w woj. zachodniopomorskim, jak odnotowały kroniki, cudem ocalony od śmierci podczas ukraińskiego ludobójstwa, był ścigany przez prokuratora za „mowę nienawiści” i „obrażanie narodu ukraińskiego”. Chodziło zaś o to, że Dąbrowski krytykował w mediach społecznościowych nijakiego Ihora Isajewa i szerzącą się w Polsce ideologię banderowską. Przypomnijmy, że ów Isajew znany jest z tego, że potrafił porównywać Polaków do zwierząt, a Marsz Żołnierzy Wyklętych nazywał marszem „faszystów”. Na szczęście, ktoś poszedł po rozum do głowy i Dąbrowskiemu dali spokój. Ale spokój nie może być trwały, bo oto już całkiem niedawno został aresztowany i osadzony w więzieniu inny działacz kresowy, Andrzej Łukawski z Warszawy. (…) W ubiegły piątek, 24 listopada 2023 r., poseł Grzegorz Braun poinformował, że Andrzej Łukawski opuścił mury warszawskiego aresztu. Inna prokuratura, tym razem ściśle polityczna, zwana inaczej cenzurą, nie zamyka ludzi broniących prawdy o Kresach, tylko książki kresowe. Właśnie otrzymałem informację o takim przypadku. Wydawnictwo Capital przysłało mi następującą wiadomość: „Z przykrością informujemy, że od dzisiaj nie znajdziecie nas na Katolickich Targach Książki w Lublinie, odbywających się w holu Collegium Jana Pawła II, na którym mieliśmy stoisko. Dzisiaj rano zostaliśmy wyrzuceni z targów. Cały czas czekamy na podanie oficjalnej przyczyny. Nieoficjalnie przekazano nam, że powodem była ekspozycja książki «Wołyń bez mitów»”. Ładnie, prawda?! Katolicka uczelnia aresztuje na swój sposób niewygodne książki. A dlaczego ta książka jest niewygodna? (…) Ukraińcy za to mogą kląć na Polskę i ją obrażać. I nikt ich po prokuratorach nie ciąga. Przykładem może być reprezentantka Ukrainy, 20-letnia gimnastyczka, Włada Nikołczenko, która napisała o Polsce na Instagramie „Nienawidzę tego kraju, a zwłaszcza ludzi, którzy tu mieszkają!”. Też ładnie, prawda?! Polska ją gości, a ona pluje na Polskę. I jakoś prokurator za „język nienawiści” jej nie aresztuje.
Podpis pod wykonanym w Warszawie zdjęciem głosi: Nienawidzę tego kraju całym sercem, a przede wszystkim ludzi, którzy tu mieszkają. Jestem tu tylko dlatego, że na mojej rodzinnej Ukrainie lotnisko zostało zamknięte.
Mało tego, ambasador Ukrainy, osławiony Wasyl Zwarycz, żąda odbudowy pomnika OUN-UPA na Podkarpaciu. (…) Czy to już tak musi być, że obce ambasady ustalają, co jest dla Polski ważne, a co nie, co powinna Polska robić, a czego nie powinna? (…)
Cały felieton Stanisława Srokowskiego, w tym opis dramatycznej interwencji ws. aresztowania Antoniego Dąbrowskiego, tylko na stronie www.warszawskagazeta.pl oraz w najnowszej “Warszawskiej Gazecie” – już od piątku w kioskach!