Kim Dzong łamie postanowienia międzynarodowe. Korea Północna koncentruje wojska i chce zająć zdemilitaryzowaną strefę bezpieczeństwa na granicy z południowym sąsiadem. W nocy armia Kima wysadziła w powietrze węzeł „gorącej łączności” z Południową Koreą.
– Wczoraj o godzinie 14.50 lokalnego czasu armia Kim Dzong Una wysadziła w powietrze węzeł łączności strategicznej z Koreą Południową – informują światowe agencje.
Obiekt zapewniał łączność telefoniczną pomiędzy dwoma Koreami znajdującymi formalnie w stanie wojny od 1950 r. Był więc wykorzystywany do kontaktów biznesowych, ale przede wszystkim łączył zdalnie koreańskie rodziny oddzielone nieprzekraczalną granicą.
O takim scenariuszu uprzedzała kilka dni wcześniej wpływowa siostra północnokoreańskiego dyktatora. Kim Jo Dzong ostrzegła Seul: „niebawem zobaczycie unicestwienie tego bezwartościowego obiektu”.
W związku ze wzrostem napięcia armia Korei Południowej została postawiona w stan najwyższej gotowości, podobnie jak jednostki amerykańskie stacjonujące w tym kraju. W ubiegłym tygodniu Pjongjang oskarżył Waszyngton o torpedowanie rozmów pokojowych pomiędzy Koreami, a także o niechęć USA do kontynuowania dialogu z Kim Dzong Unem.
Agencje zwracają uwagę, że do wysadzenia obiektu doszło w kilka godzin po oficjalnym komunikacie, w którym Pjongjang zapowiedział wkroczenie północnokoreańskiej armii do strefy zdemilitaryzowanej. Jest kilkukilometrowy pas, który rozdziela stanowiska bojowe armii obu Korei.
Jak poinformowały źródła w Seulu, Kim Dzong Un najprawdopodobniej wprowadzi armię do strefy zdemilitaryzowanej wokół miasta Keson. Na mocy porozumienia z 2018 r. strefa została poszerzona po to, aby utworzyć wydzielony obszar dwustronnej współpracy handlowej i turystycznej.
Jak podkreślają światowe media, za eskalację militarną odpowiadają władze obydwu państw koreańskich. Już 9 czerwca Kim Dzong Un rozkazał wyłączyć linię gorącej łączności z Seulem, która służyła zapobieganiu incydentom wojskowym. Była to reakcja Pjongjangu na przelot do Korei Północnej kilku „balonów propagandowych” wypuszczonych z Korei Południowej. Są to niewielkie urządzenia, dzięki którym mieszkańcy totalitarnego państwa mogą dowiedzieć się prawdy o reżimie Kima i sytuacji, w jakiej żyją.
W odpowiedzi Pjongjang zerwał proces rozmów pokojowych, oznajmiając, że „jakiekolwiek rozmowy z Seulem nie mają sensu”. Ze swojej strony rząd Korei Południowej oskarżył o sprowokowanie incydentu organizację społeczną grupującą uciekinierów z Północy. „Sojusz o wolność Korei Północnej” jest bowiem inicjatorem balonowej akcji informacyjnej.