INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

17:44 | sobota | 14.12.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

No menu items!
Więcej

    Romanowski – brylant pokolenia Powstania Styczniowego

    Czas czytania: 11 min.

    Kartka z kalendarza polskiego

    14 grudnia

    Jan Kazimierz w słuckim pasie

    20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic wszystkie mi potęgi,Wojsk ogromnych chmura,Za...

    Koniecznie przeczytaj

    Kartka z polskiego kalendarza: piątek, 24 kwietnia 1863 roku

    Piotr Szubarczyk

    - reklama -

    Mieczysław Romanowski (*12 IV 1833 †24 IV 1863) ucieleśniał najszlachetniejsze porywy młodych polskich serc z pokolenia Powstania Styczniowego. Był wrażliwym poetą, ale w potrzebie stał się żołnierzem. Poległ w walce z rosyjskim wrogiem, nie dożywając 30 urodzin.

    Powiedziano o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim, że jego śmierć w Powstaniu Warszawskim była jak strzelanie brylantami do wroga. Mieczysław Romanowski był – tak jak Baczyński – brylantem polskiej poezji w swoim pokoleniu.

    O Romanowskim pisał Piotr Czartoryski-Sziler:

    - reklama -

    Choć żył jedynie trzydzieści lat, na stałe przeszedł do historii literatury polskiej jako autor wielu pięknych wierszy patriotycznych, które zagrzewały Polaków do walki z zaborcą w czasach niewoli narodowej. Co istotne, słowo pisane sam przekuwał w czyn, walcząc za Ojczyznę i oddając za nią życie w Powstaniu Styczniowym […].
    Urodził się 12 kwietnia 1833 w Żukowie na Pokuciu w rodzinie Erazma Romanowskiego, dzierżawcy Żukowa, i Agnieszki z Głowackich. Rodzice kładli nacisk na wychowanie religijne i patriotyczne chłopca, uczyli go kochać Boga i Ojczyznę.

    Starsze siostry śpiewały młodszemu bratu pieśni i grały mu melodie narodowe, a wszyscy: rodzice, rodzeństwo i krewni uczyli go kochać Boga i Polskę i pamiętać o tym, że Bogu i Polsce potrzeba życiem całym służyć – pisał dr Kazimierz Wróblewski w książce: „O życiu i pismach Mieczysława Romanowskiego”, wydanej w Krakowie (1910). Gdy chłopiec podrósł trochę, oddano go do szkoły, najpierw w Kołomyi, a potem w Stanisławowie. Maturę zdał we Lwowie, uzyskując stypendium Zakładu Ossolińskich. Idąc za radą ojca, zapisał się na Wydział Prawa na tamtejszym uniwersytecie.
    Przykładał się do nauki prawa, ale bardziej interesowała go historia Polski, którą zgłębiał, pracując jako skryptor w bibliotece Ossolińskich. Tworzył w tym czasie wiele wierszy przesiąkniętych miłością do Ojczyzny i smutkiem za utraconą wolnością.

    Poezje Mieczysława Romanowskiego pisane są tak, że trafiają każdemu do serca, tyle w nich gorącej miłości Polski, tyle przywiązania do bliźnich i odczucia gorzkiej ich doli (…). Miał serce czułe, toteż w tych wierszach drobnych mówił o tym, co go cieszyło i co go bolało. Że zaś w owych czasach w Polsce było ciężko, bo niewola była wielka, więc też i Romanowskiemu częściej przychodziło mówić o tym, co go bolało, niż o tym, co go cieszyło. Jakoż wiersze jego są przeważnie smutne, a smutne nie dlatego, że Romanowski smuci się dolą własną, bo jemu samemu nie było źle na świecie, ale są smutne dlatego, że źle i ciężko było w jego Ojczyźnie – pisze Wróblewski.

    - reklama -

    W czasie studiów Romanowski nawiązał współpracę z pismami lwowskimi, w których drukował swoje młodzieńcze utwory. Zainteresowanie współczesnych zdobył przede wszystkim jego poemat Dziewczę z Sącza, którego akcja dzieje się w czasach potopu szwedzkiego, tragedia historyczna Popiel i Piast oraz liryki i wiersze patriotyczne.

    Od 1862 zaangażowany był w działalność konspiracyjną. Jej echa widać w wierszach poety, które wydał wówczas w tomie Poezye. W Hymnie Polski, pisze:


    Ojczyźnie naszej,
    Polsce bądźmy wierni
    Pokąd tchu w łonie.
    Stójmy wytrwali,
    gdy wieńce nam z cierni
    Kładą na skronie.

    Nieszczęścia i klęski
    niech miłość połamie,
    Czy dźwiga nas dola,
    czy chytrze nam skłamie,
    Ojczyźnie tej życie,
    krew naszą i ramię
    I chwała w zgonie […].

    Poeta przeczuwał już wtedy, że zbliża się chwila, w której naród polski chwyci za oręż i rozpocznie walkę z Moskalami. W młodej piersi Mieczysława Romanowskiego biło serce gorące, które odczuwało bardzo żywo to wszystko, co odczuwali jego rodacy, to też i on gotów był, gdy tylko będzie dany znak do walki, rzucić wszystkie swoje zajęcia i pójść tam, gdzie się składa dla Ojczyzny życie. Nie wszyscy w owym czasie w Polsce chcieli powstania i nie wszyscy wierzyli, że ono dobrze się dla nas skończy. Mieczysław Romanowski należał do tych, którzy wierzyli – podkreślał Wróblewski.

    W roku 1861 rówieśnikom swoim zaśpiewał Romanowski Pieśń młodej wiary:

    W górę serca! świat się pali,
    Sądy Boże głosi dzwon,
    Próchno zbrodni w gruz się wali,
    W gruz przemocy leci tron,
    Dość już kajdan, łez i kłamstwa dróg!
    W piersiach ludu zmartwychwstaje
    Bóg.
    Cary – zbiry, z drogi, precz!
    Z narodami Bóg i miecz.
    Bóg nad nami
    Z piorunami,
    Cary – zbiry, z drogi, precz!
    W górę serca! Polska wstaje,
    Krwią obmyta z krwawych plam.
    Uścisnęła ludy, kraje –
    Ludom rzekła: Pokój wam!
    […]

    Gdy wybuchło Powstanie Styczniowe, 1 lutego 1863 pisał do brata Emeryka: Kochany Emeryku! W Koronie powstanie! Ruszamy w pochód. Przygotuj na to rodziców. Błogosław mi wraz z twą kochaną żoną, i módlcie się za mnie. Emeryku drogi! Uściskaj ode mnie Twoje dzieci, Twą żonę, pożegnaj rodzinę całą, wszystkich a wszystkich naszych… Idziemy pełnić naszą powinność… Czytając ten list, zrób krzyż, Emeryku! A dobry anioł, gdziekolwiek będę, zaniesie ten krzyż na głowę twego brata.

    Romanowski ruszył do powstania jako dowódca oddziału młodzieży lwowskiej, który miał wejść w skład oddziału Leona Czechowskiego, formującego się pod Cieszanowem. Oddział Romanowskiego już w Artasowie został jednak otoczony i pod eskortą policji powrócił do Lwowa, do cel więziennych karmelitańskiego klasztoru. Rodzina i przyjaciele rozpoczęli starania o uwolnienie poety. Zaangażowane zostały wpływowe osobistości, Aleksander Dzieduszycki i ks. Leon Sapieha. Sam Romanowski zwrócił się o pomoc do Ferdynanda Meiningera, komisarza policji we Lwowie – swego dawnego kolegi z gimnazjum stanisławowskiego.

    Po uwolnieniu z więzienia poeta dołączył do oddziału powstańczego Marcina Borelowskiego „Lelewela”, otrzymał stopień kapitana i został adiutantem dowódcy. Pomagał Borelowskiemu w organizowaniu oddziału, z którym działał głównie na terenie powiatu biłgorajskiego. Tam 24 kwietnia 1863, w bitwie pod Józefowem, Mieczysław Romanowski poległ od kuli nieprzyjaciela. Jego ostatnie chwile Kazimierz Wróblewski opisuje następująco:

    W pierwszych dniach kwietnia 1863 Romanowski był jeszcze we Lwowie, gdzie wysłano go w rozmaitych interesach. Wrócił do oddziału 17 kwietnia. Lelewel-Borelowski walczył w okolicy Łukowa w Królestwie Polskiem. Między Łukowem a Zamchem Lelewel atakowany przez 600 piechoty moskiewskiej i 200 koni, przyjął bitwę i odniósł zwycięstwo. Mieczysław Romanowski nie posiadał się z radości z powodu tego zwycięstwa. Była to już ostatnia radość w jego życiu. W piątek 24 kwietnia Lelewel znowu walczył z Moskalami w lasach obok Józefowa, osady nad rzeką Nepryszką w powiecie biłgorajskim, odległej przeszło 100 kilometrów od Lublina, około 60 kilometrów od Zamościa. Oddział Lelewela-Borelowskiego miał wtedy 260 ludzi, a wojsko moskiewskie, które go ścigało, liczyło kilka tysięcy żołnierzy […]. Lelewel-Borelowski szybko ustawił wojsko polskie do boju. Druga kompania strzelców zajęła lewe skrzydło, pierwsza środek i prawe, a ostatnia zajęła stanowisko już w czasie bitwy. Moskale poczęli razić wojsko polskie ogniem karabinowym, którego wojsko polskie nie mogło wytrzymać. Pierwsza kompania, nie zdążywszy rozwinąć się w szereg, pod uderzeniem kul moskiewskich złamała się i cofnęła. To było hasłem do ogólnego odwrotu Polaków, którzy tym razem bitwę przegrali. Wojsko polskie uszło, pozostawiając na placu boju rannych, których Moskale podobijali. Między poległymi znalazł się także Mieczysław Romanowski, który padł ugodzony kulą w czoło. Moskale pastwili się dnia tego nie tylko nad rannymi, ale nawet nad trupami powstańców, szczególnie zaś nad trupem Romanowskiego, który w tej bitwie walczył, jak lew.

    Są pisarze, którzy co innego robią sami, a co innego piszą tak, jak są ludzie, którzy sami czynią inaczej, niż uczą swoich bliźnich. Do takich Mieczysław Romanowski nie należał. Wierszami swoimi zachęcał rodaków do miłości Ojczyzny i sam ją całym swoim sercem gorącem miłował, a tę miłość stwierdził śmiercią bohaterską. Toteż pamięć jego żyć będzie w sercach polskich, póki one bić będą.
    Rodzinie poety nie udało się ustalić, gdzie Romanowski został pochowany. Zgodnie z tradycją, jego grób znajduje się na cmentarzu w Józefowie. Inna wersja mówi o mogile w lesie, nieopodal miejsca, gdzie zginął.

    Maria Klara Bohomolec, na portalu poświęconym ziemi stanisławowskiej (www.stanislawow.net), tak pisała o Romanowskim:

    W trzydziestoleciu 1833-63 zamyka się niedługie, lecz godne i twórcze życie syna ziemi kołomyjskiej, urodzonego w Żukowie. Jego ojciec Emeryk, dzierżawił ten majątek od swych krewnych Dzieduszyckich. Brat Mieczysława, Emeryk junior, gospodarował w pobliskim Żukocinie, drugi brat Konstanty w Piotrkowie nad Dniestrem, a siostra Józefa Skwarczyńska w Kośmierzynie – wszystko to Pokucie. Jeden z braci został księdzem – był wikarym w Złoczowie i we Lwowie, a w końcu proboszczem w podlwowskim Janowie. W 10. roku życia Mieczysława oddano do gimnazjum w Stanisławowie. Jako 15-letni sztubak zetknął się po raz pierwszy ze sprawą niepodległościową, w czasie rozruchów, które – jako echo Wiosny Ludów – nie ominęły również Stanisławowa. Nie zdał matury w swoim gimnazjum, powtórzył ją we Lwowie w 1853 tak chwalebnie, iż otrzymał stypendium Zakładu Ossolińskich i podjął studia prawnicze (stypendium zobowiązywało do pracy w Zakładzie). W tym samym czasie zaczął drukować swoje młodzieńcze wiersze w lwowskich czasopismach.

    We Lwowie zetknął się Romanowski z młodymi ludźmi, którzy w przyszłości mieli stać się wybitnymi przedstawicielami polityki i kultury: swymi imiennikami Dzieduszyckim, Pawlikowskim i Kamińskim (synem Jana Nepomucena – wielkiej postaci lwowskiego teatru), Ludwikiem Wolskim, Adamem Pajgertem, wchodząc w środowisko ambitnej młodzieży. Życie kulturalne Lwowa toczyło się w tamtych czasach nieoficjalnie, lecz intensywnie. Miejscami spotkań były domy prywatne: znane salony literacko-artystyczne związane były z nazwiskami Stanisława Piłata, Leonii Wildowej, Felicji i Tadeusza Wasilewskich, Jana Dobrzańskiego, życie społeczne zaś koncentrowało się w Towarzystwie Agronomicznym, gdzie przewodził Leon Sapieha. W salonach tych bywali ludzie, których nazwiska nosiły potem lwowskie (i nie tylko lwowskie) ulice: A. Bielowski, W. Pol, K. Ujejski, J. Dzierzkowski, J. Supiński, K. Szajnocha, J. Zachariasiewicz, uczeń Chopina K. Mikuli. Romanowski przybliżył się szczególnie do Kornela Ujejskiego i liczył się z jego krytyką, bywał u niego w Podlipcach koło Złoczowa. Miał kontakt z Władysławem Syrokomlą i Tomaszem Teodorem Jeżem. Odwiedzał Medykę Pawlikowskich.

    W lwowskich salonach spotykano młodzież wcześnie dojrzewającą intelektualnie. U Felicji Wasilewskiej bywały jej uczennice, słynne później klaudynki – Zofia Romanowiczówna, Julia Dzierżanowska i Wanda Dybowska. Ta trzecia była przedmiotem afektu poety.

    Wiele lat później Romanowiczówna pisała o poecie: Nie był pięknością męską w całym znaczeniu tego wyrazu, ale uroda jego była jakąś taką swojska., miłą dla oka i sympatyczną. Był to prawdziwy łyp słowiański. Wzrostu więcej niż średniego, cery bardzo świeżej, rysy miał nieregularne, lecz kształtne, usta bardzo pełne i pąsowe, żywy rumieniec, oczy szafirowe pełne blasku, włosy ciemnoblond, bujne, kędzierzawe… Głowę nosił wysoko. Uderzał w niej wyraz owej pewności siebie (…) na jasnym ładnie sklepionym czole leżała zaduma, w oczach błyszczał zapał, często natchnienie. Mówił żywo i dość był mówiący, ale nie zanadto; śmiał się łatwo i serdecznie, niemal dziecinnie; skłonny byt nie do smutku, lecz do rzewnej słowiańskiej zadumy i tęsknoty. Pamiętam, że Szujski zarzucał mu, iż jest zawsze na koturnie, ale to nie było słuszne – ja, co go znałam tak dobrze, powiem raczej, że był zawsze poetą, w każdej chwili powszedniej czy uroczystej, poetą w uczuciu i myśli, w patrzeniu na świat i w sławie, ale było to tak szczere, pełne prawdy. Lubił życie, towarzystwo, przyrodę, lecz patrzył na nią jakoś inaczej, po swojemu, nie szukał w niej sztucznie nastrojów i nie wyrzeźbiał wykwintnie szczegółów, nie melancholizował na jej temat ani wreszcie nie widział jej nigdy ze strony brutalnie realistycznej. Brał ją z prostotą i czystością dziecka, cieszył się nią, zachwycały go jej czary, ale jakoś zdrowo; koiła go ona albo porywała w górę. Była to natura dziwnie zdrowa i świeża, bujna a czysta, bogata, silna. Wielką miał wiarę, wielki hart woli, a panującym w tej duszy był entuzjazm.

    Młodzi ludzie tamtego czasu marzyli o wyzwoleniu, o wskrzeszeniu Polski. Łączyli to z dobrobytem narodu, akceptowali wyzysku, charakterystycznego dla owej epoki. Romanowski pisał:

    Przekleństwo cywilizacji!

     Nowe ona tworzy kasty,

     Murzynami robi braci –

    Oto wiek nasz dziewiętnasty!

    Kres epoce szlachetnych pięknoduchów przyniósł przełom lat 50/60. Sukcesy Garibaldiego w walce o wyzwolenie i zjednoczenie Włoch rozbudziły nadzieje w całej Polsce. Z Kongresówki, potem i z Galicji podążyli do Italii ochotnicy. Nie doszło jednak do wyprawy lwowskich zapaleńców (na skutek donosu), ale ziarno zostało posiane. Do Lwowa napływały wieści z Królestwa o radykalizujących się nastrojach wśród młodzieży.

    W stronę granicy, w 30 osób – przeważnie młodzieży rzemieślniczej i gimnazjalnej – wybrali się 1 lutego 1863. Złapano ich pod Żółkwią, osadzono w więzieniu karmelitańskim we Lwowie. Romanowskiego uwolniono po pięciu tygodniach, w parę dni później wyruszył do powstania powtórnie. Dostał się do oddziału Lelewela-Borelowskiego, sformowanego w Medyce. Granicę przekroczyli w okolicy Tarnogrodu.

    Stanęli w Roztoczu, nad Tanwią i tam stoczyli pierwszą bitwę. Potem poszli przez Rebizanty do Józefowa – po śmierć. W bitwie stoczonej 24 kwietnia pod Józefowem Biłgorajskim zginęła większa część oddziału. Należał do niej Mieczysław Romanowski.

    Nie jest znane miejsce wiecznego spoczynku Romanowskiego i jego towarzyszy. W zakątku cmentarza Józefowskiego jest nieznaczna wypukłość, uważana za mogiłę powstańczą. Postawiono na niej skromny pomniczek.

    W Polsce Odrodzonej I Państwowe Gimnazjum w Stanisławowie otrzymało imię Mieczysława Romanowskiego. Poezje i inne utwory Romanowskiego wydawano w ciągu stu lat parokrotnie, napisano też o nim i wydano wiele prac. Po II wojnie ukazały się tylko dwie książki: Konrad Bartoszewski, Mieczysław Romanowski. Poeta powstaniec, Warszawa 1968; W promieniu Lwowa, Żukowa i Medyki. Listy Mieczysława Romanowskiego 1853-1863, opr. B. Gawin i Z. Sudolski, Warszawa 1972.

    Mieczysław Romanowski (*12 IV 1833 †24 IV 1863). Dagerotyp opublikowany w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”, źródło Wikipedia.

    Śledź nas na:

    Czytaj:

    Oglądaj:

    Subskrybuj
    Powiadom o

    0 komentarzy
    oceniany
    najnowszy najstarszy
    Wbudowane informacje zwrotne
    Zobacz wszystkie komentarze
    reklama spot_img

    Ostatnio dodane

    Jan Kazimierz w słuckim pasie

    20 listopada 1648 Chwalcie usta Pannę Marię!Już więcej nie wierzęAni w działa, ni w husarię,W zbroje, ni w pancerze.Za nic...

    Przeczytaj jeszcze to!

    0
    Podziel się z nami swoją opiniąx