W Irlandii skończył się we wtorek sześciotygodniowy lockdown, a poziom zagrożenia koronawirusem został obniżony z najwyższego, piątego, na trzeci. Część restrykcji zostanie jednak zniesiona dopiero w kolejnych dniach.
Od rana we wtorek znów mogą być otwarte wszystkie sklepy, a nie tylko te sprzedające towary pierwszej potrzeby, a także punkty usługowe, w tym salony fryzjerskie i kosmetyczne, muzea, galerie czy siłownie. Także od wtorku w świątyniach mogą odbywać się nabożeństwa z udziałem wiernych.
Ale dopiero od najbliższego piątku działalność będą mogły wznowić restauracje i puby, które poza alkoholem serwują także jedzenie, zaś hotele – zacząć przyjmować gości. Puby, w których nie sprzedaje się posiłków, nadal mogą działać tylko w systemie na wynos.
Od 18 grudnia można będzie się spotykać w zamkniętych pomieszczeniach z członkami dwóch innych gospodarstw domowych, a w okresie od 18 grudnia do 6 stycznia zniesione zostaną restrykcje w poruszaniu się po kraju. Do tego czasu ludzie nadal powinni pozostawać w hrabstwach, w których mieszkają, chyba że są istotne powody do przemieszczania się, jak praca, nauka czy opieka nad osobą potrzebującą. Nadal też obowiązywać będzie zalecenie pracy z domu, jeśli jest to możliwe.
W związku z otwarciem sklepów Retail Ireland, organizacja branżowa handlu detalicznego, poinformowała, że spodziewa się, iż w tym miesiącu klienci wydadzą w sklepach o 1,2 miliarda euro więcej niż zazwyczaj w grudniu.
Lockdown w Irlandii znacząco zmniejszył liczbę nowych zakażeń – w pierwszym tygodniu jego obowiązywania średnia dobowa liczba wykrytych infekcji wynosiła 1124, natomiast w ostatnich 10 dniach waha się w przedziale od 200 do 350 przypadków dziennie. Spadła także, choć nie tak wyraźnie, jak w przypadku zakażeń, liczba zgonów. Od 12 dni nie zdarzyło się, by dobowy bilans był dwucyfrowy. Od początku epidemii w Irlandii zakażenie koronawirusem wykryto u 72 544 osób, z czego 2053 zmarły.
Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ kib/