INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

14:29 | piątek | 19.04.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

W Niemczech starcie obrońców ptaków i praw kotów, czyli problemy I świata

Czas czytania: 2 min.

Kartka z kalendarza polskiego

19 kwietnia

Jedźcie sami do Niemiec…

13 kwietnia 1943 W czasie II wojny światowej, Warszawa była dla Niemców najniebezpieczniejszym z okupowanych przez nich miast Europy. Każdy Polak mógł wtedy zginąć...

Koniecznie przeczytaj

Niemieckie koty skazane na zamknięcie. Wreszcie poczują, jak to jest tygodniami nie móc wyjść z domu. Opuszczenie przez nie mieszkania będzie kosztować co najmniej 500 euro.

Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się, jak wygląda życie w miejscu zdominowanym przez ekologów, powinien koniecznie udać się do miasta Waldorff w Niemczech. Został ram właśnie wprowadzony zakaz poruszania się… kotów. Na całe lato. A wszystko dlatego, że koty polują na dzierlatki. Kiedyś można by to jeszcze traktować w przenośni, ale teraz (zwłaszcza w Niemczech i innych „światłych” krajach takie przenośnie straciły racje bytu). Chodzi więc dosłownie o koty i o dzierlatki zwyczajne zw. też śmieciuszkami.

- reklama -

Dwieście tysięcy kary

Rzecz w tym, że dzierlatki, ptaszki z rodziny skowronków, budują gniazda na ziemi. Koty zaś w świecie dzikiej przyrody są „prawdziwymi zabójcami” (i dla wielu już się wyjaśniło, czemu jeden polski polityk uwielbia koty). Władze miasta wymyśliły więc, że trzeba chronić drastycznie spadającą populację dzierlatki, zamykając koty w domach. Nie będzie kotów – nie będzie polowań i ptaki przetrwają. Proste. W ten sposób obwieściły obowiązek trzymania kotów „pod kluczem” aż do końca sierpnia. Przez ten czas niech żaden kot nie śmie pokazać się na mieście.

Władze zapowiadają, że właściciel kota przyłapanego na wałęsaniu się poza domem, za każdym razem zapłaci karę w wysokości 500 euro. Jeśli kot-morderca zrani lub zabije dzierlatkę zwyczajną, kara wzrośnie do 50 tys. euro, czyli ok. 230 tys. złotych. Nawet dla Niemców to sporo.

- reklama -

Walka na prawa

Jak to w takich przypadkach bywa, obrońcy dzierlatek ostro starli się z obrońcami praw kotów, uważających, że nakładanie tego typu ograniczeń, to jawne pogwałcenie praw tych czworonogów, które w dodatku nie są winne ani spadkowi populacji dzierlatek ani temu, że są genetycznie zaprogramowane do zabijania. W dodatku zamknięcie na długie tygodnie w domu będzie koty niezwykle stresować, co odbije się na ich zdrowiu (jak wiadomo, zamykanie ludzi na długie tygodnie w domach służyło ich zdrowiu). Nie wiadomo, jak odbije się to na populacji myszy, ale tym władze zajmą się później. Może myszy nie będą się rozmnażać, albo w niemieckich miastach (w przeciwieństwie do innych) myszy (nie mówiąc o szczurach) nie ma, więc koty polują tylko na dzierlatki, które w mieście są. Nie wiadomo też, co z zakazem poruszania się ludzi czy psów, które też mogą dzierlatki stresować i sprawić, że porzucą one swoje młode.

Końca konfliktu nie widać. Parafrazując słowa Kaźmirza Pawlaka „u nas choć do kotów nie czepiają się”. Chociaż…

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

1 KOMENTARZ

Subskrybuj
Powiadom o

1 Komentarz
oceniany
najnowszy najstarszy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
AMBROGIO
07.06.2022 12:46

Spojrzałem na mojego miauczacego przyjaciela .
Śpi po II śniadaniu .
Niemieccy ekolodzy powinni
przeprowadzać rozmowy
uświadamiające z każdym
kotem osobno …

reklama spot_img

Ostatnio dodane

Pekin dokarmia czerwone kleszcze

Dwie grupy społeczne wspierają sprzeczne z ludzką naturą, niepraktyczne i destrukcyjne idee. Ci, którzy na tym szaleństwie ubiją interes...

Przeczytaj jeszcze to!

1
0
Podziel się z nami swoją opiniąx