6 września 1982 r. 150 izraelskich czołgów, 100 pojazdów opancerzonych i 20 buldożerów otoczyło obozy uchodźców palestyńskich Sabra i Szatila w zachodnim Libanie. Przebywali tam tylko starcy, kobiety i dzieci. Tak rozpoczęła się akcja o kryptonimie „Stalowy mózg”.
Minęło ponad 17 lat od II wojny libańskiej, nazywanej również wojną lipcową z 2006 r., kiedy to szyicki Hezbollah ze swoich baz w Libanie zaatakował Izrael. Jednak trudno tamten konflikt pod względem skali oraz liczby ofiar porównywać z obecną akcją zbrojną palestyńskiego Hamasu, która całkowicie zaskoczyła Izrael. Premier Izraela Benjamin Netanjahu uchodzi za tego, który może zapewnić Izraelczykom bezpieczeństwo i dlatego wygrywa wybory, a każdy palestyński atak czy zamach do tej pory mu służył i był tłumiony potężnym i nieproporcjonalnym do tego ataku odwetem. Tak jest i teraz, ale poniesione wielkie straty, jakich Izrael nie doświadczył od lat, postawiły znak zapytania co do skuteczności Netanjahu, a zwłaszcza wywiadu Mosadu i kontrwywiadu Szin Bet, które tego ataku nie przewidziały. (…)
Oto fragment tekstu z niemieckiego Onetu autorstwa wychowanka Adama Michnika, Bartosza Węglarczyka: “Jesteśmy świadkami największej od czasów Holokaustu masakry Żydów. To się znowu dzieje, tym razem na naszych oczach. Poparcie dla Izraela jest dziś więc przejawem po prostu człowieczeństwa, a nie wybieraniem opcji politycznej czy ideologicznej. […] Trudno się to pisze, ale faktem jest, że atak terrorystów z Hamasu na Izrael wpisał się niestety w polską kampanię wyborczą, w której kilka partii zaciekle walczy o głos antysemitów i brunatnej prawicy (…)”.
Terroryści z Hamasu zaatakowali Izrael. Tak brzmiała przytłaczająca większość medialnych tytułów w sobotę 7 października po ataku Hamasu. Już widzę wielkie oburzenie Węglarczyka i spółki, gdyby ktoś się wyłamał i napisał: Palestyński ruch oporu zaatakował izraelskiego okupanta. Jednak taki tytuł bardzo łatwo obronić, ponieważ Izrael od dziesiątków już lat okupuje wbrew prawu międzynarodowemu palestyńskie tereny i również wbrew prawu międzynarodowemu usuwa Palestyńczyków z ich ziem, budując na nich nielegalnie osiedla żydowskie. (…)
Tu samo nasuwa się takie pytanie: Dlaczego rozmowy pokojowe na linii Ukraina-Rosja uzależnia się od wycofania się Rosji z anektowanych i okupowanych terenów, a tego samego nie wymaga się od Izraela? To proste, ponieważ Izrael na arenie międzynarodowej ma status „świętej krowy”, nad którą parasol ochronny rozpościera Ameryka. A po drugie, nikt nie powinien lepiej rozumieć metod walki Palestyńczyków niż sami Żydzi. Powstałe w 1948 r. państwo Izrael narodziło się dzięki krwawemu żydowskiemu terrorowi i przez te wszystkie lata poprzez terror umacniało swoją państwowość, zagrabiając kolejne palestyńskie ziemie. Wmawianie opinii publicznej, że Izrael ma jakąś moralną wyższość nad stroną palestyńską, to kompletna bzdura. Oczywiście przydałyby się jakieś fakty i przykłady z przeszłości. (…)
6 września 1982 r. 150 izraelskich czołgów, 100 pojazdów opancerzonych i 20 buldożerów otoczyło obozy uchodźców palestyńskich Sabra i Szatila w zachodnim Libanie. Przebywali tam tylko starcy, kobiety i dzieci. Tak rozpoczęła się akcja o kryptonimie „Stalowy mózg”, której ukoronowaniem była pierwsza od czasów drugiej wojny światowej akcja likwidacji getta – tym razem palestyńskiego. 4 tys. niewinnych i bezbronnych ludzi zostało w bestialski sposób wymordowanych. Nie oszczędzono nawet psów, kotów i koni. Rzeź trwała do rana. Buldożery burzyły domy i spychały zwłoki do dołów. 6 grudnia 1982 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ potępiło masakrę i oficjalnie uznało ją za akt ludobójstwa, a jako odpowiedzialnego media i społeczność międzynarodowa wskazały Ariela Szarona, późniejszego premiera Izraela w latach 2001-2006.
Cały artykuł Mirosława Kokoszkiewicza, w tym przykłady innych terrorystycznych działań Izraela oraz analiza sytuacji na Bliskim Wschodzie tylko w najnowszym wydaniu tygodnika “Warszawska Gazeta” i na stronie internetowej www.warszawskagazeta.pl.