Zamieszki na tle rasowym, które wybuchły w Minneapolis przeniosły się na ulice szeregu miast USA. Do tłumienia rozruchów zmobilizowano Gwardię Narodową, w wielu metropoliach wprowadzono godzinę policyjną. Podczas rozruchów zadymiarze grabią sklepy i palą samochody.
Światowe agencje informują o fali zamieszek, która przetacza się przez ulice amerykańskich miast. Jak przypominają, rozruchy zaczęły się Minneapolis na tle rasowym. Biały policjant dokonując zatrzymania Afroamerykanina zastosował środki przymusu bezpośredniego, w wyniku których podejrzany zmarł.
Publikacja nagrania w lokalnych mediach wywołała najpierw pokojowe protesty antyrasistowskie, które szybko przeszły w starcia z policją. Ponieważ demonstranci spalili jedną z miejskich komend policji, burmistrz Minneapolis wprowadził stan wyjątkowy i godzinę policyjną. Niestety sytuacji nie uspokoiło aresztowanie funkcjonariusza, który przekroczył kompetencje służbowe.
Fala oburzenia i niepokojów rozlała się z Minneapolis na inne miasta USA, w których biorą udział tysiące demonstrantów. Zajścia mają wszędzie bardzo gwałtowny przebieg. Dochodzi do starć z policją, grabienia sklepów i podpalania samochodów oraz budynków.
Rozruchy objęły, m.in. Atlantę, Los Angeles. Detroit, Chicago, Filadelfię oraz Pittsburgh. Ze względu na skalę zaburzeń policja z najwyższym trudem utrzymuje porządek i bezpieczeństwo. W celu pomocy stróżom prawa gubernatorzy stanów dotkniętych protestami zmobilizowali jednostki Gwardii Narodowej, które wkroczyły do miast objętych zamieszkami.
Wg CNN taka sytuacja panuje na terenie 8 stanów. W celu rozproszenia demonstrantów policja i Gwardia Narodowa używają środków przymusu bezpośredniego, takich jak gaz łzawiący i pałki. Po obu stronach są ranni.
Rady miejskie ośrodków dotkniętych falą ulicznego bandytyzmu wprowadzili stan sytuacji nadzwyczajnej, nie wyłączając godziny policyjnej. W większości miast obowiązuje od popołudnia do godziny 6 rano. Jak dotąd policja aresztowała 1400 najbardziej agresywnych zadymiarzy, wśród których znajduje się wielu złodziei.
Tym niemniej światowe media wiążą wybuch społecznych emocji na tak wielką skalę z ekonomicznymi skutkami epidemii, do których należy skokowy wzrost bezrobocia.
Biały Dom zareagował na sytuację apelem o spokój. Ostrzegł jednak, że dla utrzymania porządku rozważa mobilizację jednostek wojskowych.