Tranzyt gazu na Słowację przez Ukrainę spada drugi dzień z rzędu. Według przedstawiciela Gazpromu, część odbiorców wykorzystała już w pełni zakontraktowaną objętość surowca i nie składa nowych zamówień – informuje portal RBK.
2 stycznia tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę na Słowację zmniejszył się z 49,5 mln metrów sześciennych do 35,5 mln metrów, przekazał słowacki operator systemu przesyłowego spółka Eustream.
Z wcześniejszych danych słowackiego operatora wynika, że w ostatnim dniu ubiegłego roku przepompowano 83,8 mln metrów sześciennych gazu. Natomiast 1 stycznia objętość spadła o 40 proc. do minimum notowanego na początku listopada.
Rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow wyjaśnił, że spółka nie rezerwuje ukraińskich mocy tranzytowych, ponieważ niektórzy klienci, w szczególności z Francji i Niemiec, wyczerpali już w pełni roczny wolumen gazu i nie składają nowego zapotrzebowania. Zapewnił, że tak jak do tej pory, koncern jest gotowy na dodatkowe dostawy.
– Mówimy o rezerwowaniu dodatkowych przepustowości. Dostawy w ramach kontraktów długoterminowych odbywają się zgodnie z harmonogramem – wyjaśnił Kuprijanow.
Jak przypomniał, 23 grudnia Władimir Putin odrzucił zarzuty wobec Gazpromu, oskarżanego o celowe windowanie rekordowych cen gazu.
– To nie jest prawda, tylko próba wywrócenia wszystkiego do góry nogami. Kłamią cały czas, kładąc cień na reputacji Gazpromu – RBK cytuje fragment wystąpienia Putina.
Portal przypomina, że 21 grudnia ceny gazowych kontraktów spot w Europie osiągnęły historyczne maksimum, po raz pierwszy przekraczając 2 tys. dol. za 1000 m3. Skoczyły to po tym, jak Gazprom zaprzestał dostaw gazociągiem Jamał-Europa. Od tego czasu koncern nie wznowił dostaw trasą przez Polskę, co Putin wytłumaczył brakiem wniosków od europejskich nabywców gazu.
Z kolei 22 grudnia ukraińska spółka Naftogaz skierowała do Komisji Europejskiej skargę przeciwko działaniom Gazpromu. Pomimo rosnącego popytu koncern zdecydowanie ograniczył sprzedaż gazu na europejskim rynku spot, a także ogranicza innym firmom możliwość dostarczania dodatkowych ilości gazu.
– To główny powód kryzysu i rekordowych wzrostów cen w Europie. Działania Gazpromu mają charakter protekcjonistyczny i pociągają za sobą negatywne konsekwencje dla wszystkich europejskich konsumentów – uważa dyrektor Naftogazu Jurija Witrenko.
Cwaniaczki z Unii nie kupowali długoterminowo, tylko liczyli na nadmiar gazu na rynku i ceny poniżej wartości rynkowej (z Nord Stream 2).
I się przeliczyli – Gazprom nie ma obowiązku sprzedaży gazu na wolnym rynku 😉