Gdy poprawność polityczna wchodzi za mocno, łatwo zrobić z siebie głupka. Albo gbura. Jak pewna dziennikarka, która skomentowała przejazd polskim pociągiem.
Można powiedzieć – nie zna życia, kto nie jadł jajecznicy w Warsie. Przez lata „restauracyjny biznes” PKP doczekał się mania kultowego, a obsługa w wagonach Warsu widziała wszystko. Przynajmniej tak jej się wydawało, dopóki do pociągu Intercity nie wsiadła niejaka Una Hajdari, zagraniczna dziennikarka i dopóki nie wstąpiła do restauracyjnego wagonu na cappucino (albo inną kawę). Kawkę z dostała i złapała za smartfona, sfotografowała filiżankę i zamieściła zdjęcie na Twitterze, z zaleceniem, aby w obliczu wojny… zmienić nazwę restauracyjnego przedsiębiorstwa.
Gdy poprawność polityczna wejdzie za mocno
Pani dziennikarka przyznała, że wie, skąd się wzięła nazwa restauracyjnego wagonu, ale i tak Polacy powinni ją zmienić. Dlaczego? Słowo „wars”, w języku angielskim oznacza „wojny”, więc wagon Wars może nie spodobać się Ukraińcom. Dziennikarka nawet zna pochodzenie nazwy, ale swoje wie. Najwyraźniej jednak nie wie. Albo wpadła na pomysł, że może Polaków pouczać. Na szczęście nie zaproponowała jeszcze zmiany nazwy Warszawa (Warsaw) na coś innego, bo przecież też może się wojennie kojarzyć. Ale może jeszcze i to wymyśli. Pani dziennikarce dedykujemy stare polskie powiedzenie: Niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają. A jak się to pani dziennikarce nie podoba, może tu nie przyjeżdżać.
. . . a mnie język angielski kojarzy się z wyzyskiem ,rasizmem, koloniami, mordowaniem murzynów ,wojnami, okradaniem podbitych kolonii i całym złem na tym świecie
Ma liście płac faszystów , putina, scholza i macrona. Debilka.