Przypadek byłego strażnika obozu koncentracyjnego Friedricha Karla B. pokazuje, jak różne jest podejście USA i Niemiec do hitlerowskich zbrodniarzy, informuje Deutsche Welle.
20 lutego br. były strażnik obozu koncentracyjnego został deportowany z amerykańskiego stanu Tennessee do Frankfurtu nad Menem. Przedtem sąd USA uznał go winnym współudziału w Holokauście.
Nazista przyznał się do tego, że służył jako strażnik w obozie koncentracyjnym, ale przed amerykańskim urzędem imigracyjnym zeznał, że nic nie wiedział o mordowaniu więźniów. Po przybyciu do Niemiec odmówił dalszych zeznań.
Rozgłośnia wyjaśnia, że ponieważ nie żyje już nikt, kto mógłby zostać przesłuchany w charakterze świadka, niemiecka prokuratura umorzyła śledztwo z braku dowodów winy.
95-latek spędzi w spokoju ostatnie lata życia, bo nie musi się obawiać procesu sądowego w Niemczech.
Wiceprzewodniczący Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego w Berlinie Christoph Heubner uważa za dziwne, że amerykańskie i niemieckie sądy mają tak różne oceny i podejście do tej sprawy.
– Jeśli Amerykanie odsyłają ludzi, obowiązkiem niemieckich prokuratorów jest wyjaśnienie zarzutów – powiedział DW Heubner.