Centrolewicowi socjaliści odnieśli miażdżące zwycięstwo w wyborach parlamentarnych, stając się wyłącznymi dysponentami unijnego funduszu pomocowego, informuje Associated Press.
W niedzielnym głosowaniu socjaliści zebrali 41,7 proc. głosów, otrzymując 117 mandatów w 230-osobowym parlamencie. Uzyskana większość pozwoli socjalistom na samodzielne uchwalenie ustaw. Drugie miejsce zajęła centroprawicowa Partia Socjaldemokratyczna z 27,8 procentami głosów i 76 mandatami.
Przedterminowe wybory zostały ogłoszone po tym, jak w listopadzie parlament odrzucił propozycję budżetową socjalistycznego premiera António Costy. Projekt zawierał plany wydatkowania 45 miliardów euro unijnej pomocy. AP ocenia, że gospodarka Portugalii potrzebuje zastrzyku finansowego. Kraj liczący 10,3 miliona mieszkańców jest najbiedniejszym członkiem UE wśród państw Europy Zachodniej.
– Portugalczycy pokazali czerwoną kartkę wszelkim kryzysom politycznym – tak w listopadzie premier Costa ocenił upadek swojego mniejszościowego gabinetu. Natomiast po wygranej w niedzielnych wyborach oświadczył, że społeczeństwo chce w nadchodzących latach stabilności, pewności i bezpieczeństwa.
Według AP, socjaliści przeznaczą dwie trzecie unijnych środków na projekty publiczne, takie jak infrastruktura. Jedną trzecią funduszy otrzyma prywatny biznes. Podział środków ma przyspieszyć rozwój gospodarczy, z którym Portugalia ma problem od początku XXI w.
AP zwraca uwagę, że Portugalia pozostaje w tyle za resztą UE od 2000 r. Wówczas roczny produkt krajowy brutto per capita wynosił 16,23 tys. euro, w porównaniu ze średnią UE 22,46 tys. euro. W 2020 r. oba wskaźniki wyniosły odpowiednio: 17,07 tys. euro i 26,38 tys. euro.
Socjaliści obiecują 800 tysiącom najgorzej zarabiających Portugalczyków podniesienie minimalnej płacy do 900 euro w 2026 roku. Obecnie wynosi 705 euro. Chcą także rozpocząć ogólnokrajową debatę o czterodniowym tygodniu pracy zamiast pięciu.
Komusze rządy jeszcze nikomu na zdrowie nie wyszły. Tak będzie i w przypadku neobolszewii w Portugalii.