Weryfikacja działań 25 największych firm na świecie, które zobowiązały się do zerowej emisji netto, wskazuje, że realizacja celu nie jest tym, czym się wydaje, komentuje Axios.
Ocena zobowiązań korporacyjnych do redukcji emisji ma pomóc konsumentom w podjęciu decyzji, w których firmach kupować lub w które inwestować. Motywuje zatem słabo oceniane firmy do podjęcia skuteczniejszych działań.
Biorąc pod uwagę wysoki ślad węglowy największych korporacji świata, deklaracje o wypełnianiu zobowiązań mają kluczowe znaczenie dla ograniczenia skutków globalnego ocieplenia.
Axios zwraca uwagę, że praktyka zobowiązań korporacyjnych w zakresie redukcji emisji Co2 rozpowszechniła się w ostatnich latach. Szczególnie wiele deklaracji padło w czasie zeszłorocznego szczytu klimatycznego w Glasgow.
Najnowszy raport New Economy Institute i Carbon Market Watch przeanalizował implementację zobowiązań 25 globalnych firm, które w 2020 r. odpowiadały za ok. 5 proc. planetarnej emisji gazów cieplarnianych. Jak wynika z badania, tylko działania jednej firmy odpowiadają kryterium „rozsądnej uczciwości”.
Na szczycie znalazł się gigant żeglugi morskiej Maersk, który zobowiązał się do osiągnięcia zerowej emisji netto w 2040 r. i faktycznie inwestuje w paliwa o niskiej lub zerowej emisji dwutlenku węgla.
Trzy kolejne firmy: Apple, Sony i Vodafone spełniają kryteria „umiarkowanej uczciwości”. Aż 10 firm zaliczono do kategorii „niskiej uczciwości”. Chodzi o Amazon, Google, Hitachi, IKEA, Volkswagen i Walmart. Pozostałe sklasyfikowano, jako korporacje „bardzo niskiej uczciwości”.
Raport stwierdza, że 13 z 25 firm, w rzeczywistości realizuje program redukcji jedynie o 40 proc. Kolejnych 8 korporacji dokonało manipulacji wskaźnikami emisji, aby zmniejszyć własny ślad węglowy w całym łańcuchu produkcji do 90 proc. jego rzeczywistej wartości. Ponadto firmy nie wykazały się deklarowanymi wydatkami na naturalną absorpcję emisji dwutlenku węgla, czyli ochronę lub rekultywację lasów.
Z drugiej strony, raport chwali wybrane firmy za innowacyjne podejście. Chodzi, m.in. o program Google dostosowujący zużycie energii przez centra danych do wymogów niskoemisyjnych i starania Apple o obniżenie emisji w łańcuchu dostaw.
– Wyznaczenie niejasnych celów prowadzi nas donikąd, nie zastąpi realnych działań i przyniesie skutek gorszy od nic nie robienia, wprowadzając w błąd opinię publiczną – podsumował Gilles Dufrasne z Carbon Market Watch.