Są ludzie, którzy naprawdę wierzą, że ich dolary z podatków powinny tworzyć funkcjonalne szkoły kształcące ich dzieci, a nie „zamieniające je w zdezorientowanych seksualnie imbecyli, którzy czytają na poziomie trzeciej klasy i nie potrafią rozwiązać zadania z matematyki na poziomie podstawowym”.
„Jeśli wierzyć amerykańskim konserwatystom (a dlaczego mielibyśmy im nie wierzyć?), coraz większą popularnością wśród pewnej grupy obywateli USA cieszą się stany, w których „postęp” spod znaku „obudzonych”, „wojowników sprawiedliwości społecznej”, genderystów, ideologów elgiebete itp. kulturowej gangsterki o nieuzasadnionych aspiracjach intelektualnych – nie uczynił takiego spustoszenia jak np. w Nowym Jorku, Waszyngtonie czy, generalnie mówiąc, w stanach północnych zdominowanych przez demokratów. Tęsknota za normalnością ujawnia się poprzez zwiększoną migrację obywateli z obszarów, w których władze gubernatorskie dały się uwieść mirażom rewolucji kulturalnej, do Teksasu czy na Florydę”, powołując się na amerykańskich publicystów i analityków pisze w „Warszawskiej Gazecie” dr Robert Kościelny
Jednym ze stanów, do których najchętniej uciekają Amerykanie z opanowanych przez lewactwo stanów, jest Teksas, wabiący „swoją przyjazną obywatelom polityką, rozsądniejszym systemem podatkowym, zdrowszym sektorem biznesowym, bezpieczniejszymi ulicami oraz społeczeństwem o średniej zamożności wyższej niż w innych stanach”. Robert Kościelny pisze, że do Teksasu chętnie przenoszą się mieszkańcy np. sąsiadującej z nim Luizjany. Co więcej, do Teksasu przenoszą się nie liczący na różne formy pomocy bezrobotni, ale najbardziej produktywni Amerykanie, którzy jak podkreśla publicysta „Warszawskiej Gazety” – „zdążyli dostrzec, że „walka o sprawiedliwość społeczną” czy „prawa dla mniejszości” oznaczają w praktyce coraz więcej, coraz bardziej absurdalnych, nakazów i zakazów”. I oczywiście „cenzury – czujnego oka i ucha, wyłapujących nawet najmniejsze „bluźnierstwa” przeciw poprawności politycznej”.
Jak z komunistycznego raju
Robert Kościelny zauważa, że w zasadzie motywy wyprowadzki z opętanych lewacką ideologią stanów nie różnią się znacząco od motywów ucieczki zza „żelaznej kurtyny”.
„(…) czymże różni się motyw wyprowadzki z opanowanego przez lewacką ideologię stanu do innego – normalnego, od powodu ucieczek na Zachód obywateli zza żelaznej Kurtyny, którzy, jak to wówczas mówiono, „wybrali wolność”?”, retorycznie pyta Kościelny. I odpowiada: „Przecież dla mieszkańca stanu Nowy Jork czy przywołanej tu Luizjany, tak jak dla poddanego reżimowi komunistycznemu, motywem nie była niechęć do miejsca urodzenia i przez długi czas, zamieszkania, ale pragnienie opuszczenia obszaru, w którym wroga rodzajowi ludzkiemu ideologia, pod pozorem uchylenia mu nieba, wtrąca w piekło permanentnych ograniczeń, niemożliwości, barier, przestróg, ukierunkowywań”.
Zjawisko jest tak duże, że zyskało już swoje nazwy – Texodus i Flexodus, od kierunków ucieczek Amerykanów. W dłuższej perspektywie oznacza to także zmiany na wyborczej arenie amerykańskiej polityki. Kościelny przywołuje tu licznych amerykańskich publicystów i analityków, wskazując, jakie zmiany czekają Stany Zjednoczone.
Jak bardzo zmienia się Ameryka, wręcz dosłownie. Ilu obywateli straciły z powodu lewackiej ideologii lewackiej stany i gdzie najlepiej zamieszkać będąc obywatelem USA (albo mając tam prawo pobytu) – czytaj w artykule Roberta Kościelnego w „Warszawskiej Gazecie” i na stronie www.warszawskagazeta.pl